czwartek, 18 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 32.


- Kate, jesteś gotowa? Musimy jeszcze podjechać po Mię!
- Wiem! Gotowa. - uśmiechnęła się stając obok brata. Matt spojrzał na nią, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. - No co?
- Ślicznie wyglądasz, siostra. - powiedział chłopak i pocałował dziewczynę w policzek. - No, dalej, zakładaj płaszcz i wychodzimy. - dodał podając jej płaszcz i sam założył swoją kurtkę. - Christian będzie czekał na miejscu?
- Tak, razem z Bethy i Ryanem.
- Oni coś...?
- Na razie nieoficjalnie, ale wszystko na to wskazuje. - uśmiechnęła się brunetka. - Idziemy?
- Tak, jasne, chodź... Boże, jak ja dawno nie byłem na imprezie w klubie. - westchnął chłopak spoglądając na siostrę. - Gdybym nie wrócił do domu to pewnie prędko by to nie nastąpiło.
- Więc dobrze, że wróciłeś.
- Tak, masz rację. Znowu spędzam czas z moją ukochaną siostrzyczką i najwspanialszym ojcem. No i w końcu jestem z Mią. Wszystko jest idealnie. - powiedział z uśmiechem wyjeżdżając z garażu.
- Przynajmniej w twoim życiu wszystko jest idealne. - pomyślała Kate, ale nic nie powiedziała tylko odwzajemniła uśmiech i wbiła wzrok w szybę samochodu...



*

          Siedziała przy barze. Kręciło się jej w głowie. Chyba za dużo wypiła, no i jeszcze te światła w klubie.. Wstała z krzesełka i postanowiła poszukać Christiana i reszty, którzy byli gdzieś na parkiecie. Przeciskała się przez tłum, co było dość trudne na trzynastocentymetrowych szpilkach i w stanie, w którym w tym momencie była. Co chwilę się potykała i wpadała na kogoś.. Po kilku sekundach znalazła swojego chłopaka, więc podeszła do niego i zawiesiła ręce na jego szyi.
- Co tam kochanie? - zapytał kierując słowa prosto do ucha dziewczyny, bo inaczej by go nie usłyszała.
- Nie czuję się najlepiej. Zamówię sobie taksówkę i pojadę do domu. - powiedziała i zerknęła w oczy Chrisa.
- Pojadę z tobą. - zadecydował i już chciał się przeciskać przez tłum, ale Kate go zatrzymała.
- Nie trzeba, poradzę sobie sama. - uśmiechnęła się delikatnie. - Dobrze się bawisz, więc zostań.. Na pewno nic mi się nie stanie, jestem już duża. - dodała całując chłopaka w usta. - Zadzwonię.
- No dobrze, ale uważaj na siebie. - powiedział przytulając ją mocno do siebie. - Kocham cię.
- Kocham cię. - Kate odpowiedziała tym samym i ponownie pocałowała Christiana, po czym przepchała się przez tych wszystkich ludzi i wyszła z sali, w której unosił się zapach alkoholu do spokojnego korytarza, gdzie znajdowała się szatnia.. Oparła się o blat "recepcji" i uśmiechnęła się do mężczyzny siedzącego po drugiej stronie. - Numer 49. Bordowy płaszcz. - powiedziała, a mężczyzna podał jej okrycie. Założyła je na siebie i obwiązała szyję szalikiem.. Z torebki wyjęła telefon i chciała zadzwonić po taksówkę, ale potknęła się i wpadła w silne ramiona...
- Kate? - usłyszała męski głos.. Znała go. Wiedziała, że go znała, ale nie wiedziała skąd. Nie mogła zidentyfikować do kogo należy. - Wszystko dobrze? Sama tu jesteś? - zapytał mężczyzna, kiedy już pomógł jej utrzymać równowagę. Dziewczyna podniosła wzrok i... No tak! William!
- Wszystko ok, dziękuję. - uśmiechnęła się delikatnie... Pewnie dlatego, że jest wstawiona i szumi jej w głowie. - Byłam z przyjaciółkami, bratem, Chrisem i Ryanem, ale oni jeszcze zostali. Ja postanowiłam wrócić do domu... Miałam właśnie dzwonić po taksówkę, ale...
- Może cię odwiozę? - zapytał Will wtrącając się w wypowiedź dziewczyny.. - Jest pijana, zgodzi się, a później... - pomyślał i już układał sobie plan tego wieczoru w głowie, na samą myśl na jego ustach formował się przebiegły uśmieszek. - To jak?
- W sumie to... Czemu nie. - wzruszyła ramionami i wystawiła rękę w stronę mężczyzny. - Prowadź. - powiedziała, a z jej ust uciekł cichy chichot.
- Zapraszam. - powiedział z uśmiechem Parker łapiąc dziewczynę za rękę..


- Miałeś mnie odwieźć do domu. - powiedziała rozbawiona, kiedy zauważyła, że zaparkował przed jakimś apartamentowcem.
- Zrobimy sobie małą przerwę, Katty. - uśmiechnął się i wysiadł z samochodu. Okrążył go i otworzył dziewczynie drzwi, po czym pomógł jej wysiąść. - Mam tutaj mieszkanie. - wytłumaczył, kiedy napotkał pytający wzrok Katherine.
- Oczywiście. - uśmiechnęła się i złapała się mocno ramienia mężczyzny. Nie chciała upaść i się potłuc.. - Muszę siku. - powiedziała, kiedy przekroczyli próg mieszkania i wybuchnęła śmiechem.
- Jasne. To tutaj. - zakomunikował Parker otwierając dziewczynie drzwi do łazienki. - Chcesz coś do picia?
- Może wodę. - powiedziała i weszła do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi..
- Oczywiście, skarbie, będzie woda... i coś jeszcze. - pomyślał otwierając szafkę. Wyjął z niej szklankę i woreczek z białym proszkiem. Do szklanki wlał trochę wody i dosypał odrobinę proszku, po czym wszystko razem zamieszał..
- Gdzie moja woda? - usłyszał głos Kate, który dobiegał z salonu.
- Tutaj. Proszę bardzo. - powiedział i podał dziewczynie szklankę, a ona natychmiast opróżniła całą jej zawartość. - Zmęczona?
- Bardzo. Nogi mi odpadają od tych szpilek. - westchnęła i zdjęła buty rozmasowując obolałe stopy.
- Daj, ja to zrobię. - szepnął Will dotykając stóp dziewczyny, a po jej ciele przeszedł dreszcz. Jej oddech przyspieszył, a obraz stał się dziwnie zamazany. Dziewczyna przymknęła na chwilę powieki, a kiedy je uchyliła widziała już wyraźnie.
- Will?
- Tak, skarbie?
- Możesz otworzyć okno? Troszkę mi duszno. - westchnęła wachlując się dłonią i uśmiechnęła się słodko w jego kierunku.
- Szybko działa. - pomyślał i podszedł do okna, które uchylił.
- Dziękuję. - szepnęła i spojrzała na niego zamglonym wzrokiem.. Mężczyzna podszedł do niej i uklęknął obok kanapy, na której siedziała. Dotknął jej uda i zaczął je masować podnosząc nieznacznie spódnicę.. Po kilku sekundach jego dłoń zaczęła wędrować wyżej i wyżej i wyżej, a oddech Katherine coraz bardziej zaczął przyspieszać. Obraz był już całkowicie zamazany i dziewczyna nie bardzo wiedziała co się z nią dzieje. Odczuwała każdy dotyk Williama wyraźnie, ale nie mogła się ruszyć. Nie mogła nijak zareagować.. Poczuła ucisk dłoni mężczyzny na swojej piersi, a druga masowała ją pod spódnicą. - William... Co ty robisz? - zapytała sennym głosem.
- Nie podoba ci się, skarbie? - zapytał zaczynając ją całować.
- Przestań. - szepnęła próbując odepchnąć go od siebie, ale nie miała wystarczająco siły.. W jej głowie zaświeciła się czerwona lampka i pojawiła się tylko jedna myśl: - Czy ja właśnie zostanę... zgwałcona? - później była już tylko ciemność i docierały do niej tylko nieliczne bodźce...


          Obudziła się z ogromnym bólem głowy i podbrzusza. Rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się znajdowała, ale nie znała go. Nigdy wcześniej tu nie była. Spojrzała na miejsce obok siebie i serce podskoczyło jej do gardła. Obok niej leżał nagi William! Dziewczyna spojrzała pod koc, którym była przykryta i z przykrością stwierdziła, że ona również nie ma na sobie żadnych ubrań. Była przerażona.. Wstała pospiesznie i założyła na siebie ubrania z imprezy. Zerknęła na zegar, który wskazywał 4:29. Chciała stąd jak najszybciej wyjść, wrócić do domu, ale nie wiedziała, gdzie jest.. Bała się budzić Willa, nie chciała tego, musiała poradzić sobie sama. Zebrała wszystkie swoje rzeczy i szybko ruszyła do drzwi, ale w połowie drogi zgięła się w pół z bólu.. Na początku go ignorowała, ale teraz był już nie do wytrzymania. Przymknęła oczy i odetchnęła głęboko, ale kiedy w jej głowie zaczęły przewijać się obrazy z tego, co stało się w tym mieszkaniu pożałowała, że w ogóle je zamknęła... Wybiegła jak najszybciej mogła i zerknęła na adres, na tabliczce przyczepionej do budynku. Wyjęła telefon i zadzwoniła po taksówkę, po czym usiadła na ławeczce, a z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Straciła dziewictwo z własnym nauczycielem. Z ojcem jej chłopaka. Straciła coś cennego, co chciała 'podarować' temu jedynemu. Chciała pierwszy raz kochać się z Chrisem, a teraz to wszystko przepadło... A najgorsze było to, że ona tego nie chciała. Nie chciała przespać się z Williamem. On ją wykorzystał... Zgwałcił ją! Tak, właśnie, zgwałcił... Kiedy tak w stu procentach to do niej dotarło jej serce pękło na miliony kawałeczków. Cały świat w jednym momencie runął, a ona utknęła pod jego gruzami... Nie widziała już sensu w dalszym swoim życiu, miała już plan, który zrealizuje......
*

- Nienawidzę go! Nienawidzę siebie! - krzyczała w myślach i osunęła się po ścianie na podłogę i podciągnęła kolana do klatki piersiowej... - Dlaczego on mi to zrobił?! - po jej policzkach zaczęły spływać łzy, a oddech niebezpiecznie przyspieszył. Walczyła ze sobą. Walczyła, żeby szloch nie wyrwał się z jej gardła, bo zapewne swoim krzykiem obudziłaby tatę i brata. Nie chciała, by widzieli ją w takim stanie.. - Mamo... - szepnęła i spojrzała na zdjęcie kobiety, które stało na szafce nocnej, obok której siedziała. - Przepraszam... - dodała i natychmiast wstała. Odsunęła pierwszą szufladę komody i spod ubrań wyjęła niewielkie pudełeczko. Sięgnęła do lampki stojącej obok i zapaliła światło, po czym z pudełeczka wyjęła żyletkę i natychmiast przejechała nią po swoim nadgarstku. Nawet nie poczuła bólu... Nie czuła nic. Kompletnie. Tylko pustkę. Z jej oczu płynęło jeszcze więcej łez i coraz trudniej było jej utrzymywać targające nią emocje w sobie. Zacisnęła mocno wargi i ponownie przejechała ostrym narzędziem po swojej ręce. I jeszcze raz. I jeszcze... Po zrobieniu kilkunastu cienkich kresek na nadgarstku odłożyła żyletkę na jej poprzednie miejsce i głęboko odetchnęła. Obraz przed oczami dziewczyny zaczął się niebezpiecznie zamazywać, i nie było to spowodowane tylko łzami - było jej słabo. Przytrzymała się ściany i ostatkiem sił podeszła do łóżka, na które bezwładnie opadła i okryła się szczelnie kołdrą. - Przepraszam. - szepnęła jeszcze w nicość i przymknęła powieki odpływając... 


***

          Otworzyła oczy, ale natychmiast tego pożałowała, bo biel pomieszczenia raziła ją w oczy. Przetarła twarz dłońmi i ponownie uchyliła powieki przyzwyczajając się do jasności pokoju, w którym się znajdowała. Rozejrzała się dookoła, a jej oddech znacząco przyspieszył.
- Szpital? - zapytała się w myślach, a jej wzrok przykuł bandaż na jej lewym nadgarstku i kilka kabelków przyczepionych do jej ciała. W tym momencie do jej głowy zaczęły powracać obrazy z tamtej nocy, kiedy znowu to zrobiła...
- Katty? - usłyszała cichy szept i spojrzała w stronę, z której dobiegał. - Boże, jak dobrze, że się obudziłaś. - powiedział nieco głośniej Christian i pocałował dziewczynę w czoło, a z jego oczu wypłynęły łzy.. Wtedy dopiero Kate mu się przyjrzała. Był strasznie blady, miał zapadnięte policzki, ogromne sińce pod oczami. Wyglądał okropnie, jakby nie spał i nie jadł od kilku, a może nawet kilkunastu, dni. - Tak cholernie się o ciebie bałem. - szepnął łapiąc brunetkę za dłoń i mocno ją ścisnął przykładając do swoich ust.
- Chce mi się pić. - wychrypiała dziewczyna. Christian natychmiast zerwał się z miejsca i wyszedł z sali, a po kilku chwilach wrócił z kubeczkiem wypełnionym wodą, a zaraz za nim do sali wszedł lekarz. - Dziękuję. - szepnęła i chciała się uśmiechnąć do swojego chłopaka, ale na jej twarzy pojawił się tylko grymas.
- Dzień dobry, Kate. Jak się czujesz? - zapytał doktor Fields.
- Sama nie wiem... Jakbym umarła? To chyba dobre porównanie. - powiedziała wzruszając ramionami. - Boli mnie głowa i ciągle czuję suchość w ustach. - westchnęła widząc srogą minę lekarza.
- To minie niedługo... Byłaś w śpiączce przez 6 dni...
- Co?! O mój Boże, aż tak źle ze mną było?! Przecież...
- Halo, Katherine, słuchasz mnie?
- Przepraszam doktorze. - szepnęła i skupiła się na słowach mężczyzny.
- Straciłaś dość dużo krwi, ale jesteś młoda, twój organizm szybko się zregeneruje. Bardziej martwi mnie twoje zdrowie psychiczne. Chyba powinnaś skorzystać z pomocy psychologa.. Jutro przed południem wpadnie do ciebie doktor Reed.
- Nie potrzebuję psychiatry. - warknęła Kate.
- O tym zadecyduje sama doktor Reed.. Na ten moment to wszystko. Odpoczywaj. Christian, mógłbym cię prosić na chwilę? - zwrócił się do szatyna, który stał przy drzwiach i wpatrywał się w postać swojej dziewczyny. Chłopak spojrzał na lekarza i delikatnie przytaknął głową, a następnie wyszedł z sali... 



*

- Katty, spójrz na mnie. - szepnął ściskając jej dłoń. - Kochanie, proszę cię, popatrz na mnie. - powiedział nieco głośniej, a po jego policzku spłynęła łza. - Nie rozumiem... dlaczego niczego nie zauważyłem. Przecież musiało się coś dziać już od dłuższego czasu... Boże, jestem beznadziejnym facetem. Nie mogłem nawet rozpoznać, że z moją dziewczyną dzieje się coś niedobrego. - rozpłakał się. Tak po prostu. Jak dziecko. Był w tym momencie bezsilny. Próbował zrozumieć dlaczego Kate chciała się zabić. Co takiego się stało, że podjęła taką decyzję? Dlaczego nic nie zauważył? Dlaczego był tak ślepy, że nie zareagował? Próbował to wszystko jakoś sobie poukładać, myślał nad tym bezustannie przez te 6 dni, kiedy Katherine była w śpiączce. Niestety nic nie wymyślił. Nie był w stanie normalnie funkcjonować przez ostatnie dni.. Był kłębkiem nerwów. Siedział ciągle przy jej łóżku i modlił się, żeby z tego wyszła. Żeby to się już skończyło. Gdyby Matt jej nie znalazł, gdyby... Nawet nie chciał myśleć co stałoby się z nim. Nie przeżyłby bez niej nawet minuty... - Popatrz na mnie. - szepnął. Kate odetchnęła głęboko i spojrzała na niego załzawionymi oczami.
- Nie jesteś beznadziejny. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. To nie twoja wina... To ja nie poradziłam sobie z moim życiem. - szepnęła patrząc w oczy Christiana.
- Kate czy... Czy tu chodzi o mojego ojca? - zapytał, mając jednak nadzieję, że się myli. Tak cholernie bardzo chciał się mylić, ale kiedy dziewczyna przez dłuższą chwilę nie odpowiadała wiedział już wszystko. - Kurwa, zabiję tego sukinsyna! - krzyknął i zerwał się z miejsca.
- Christian! - krzyknęła Katherine, a chłopak zatrzymał się przy samych drzwiach i głęboko oddychał. - Nie rób nic głupiego... - szepnęła i rozpłakała się.
- Zrobił ci coś? - zapytał pociągając nosem. Otarł łzy z policzków i spojrzał na twarz dziewczyny, na której malował się tylko smutek i ból. - Bił cię? - przytaknęła. - Znęcał się psychicznie? - przytaknęła. - Całował i dotykał mimo, że tego nie chciałaś? - znowu przytaknęła, a dłoń Chrisa mimowolnie ścisnęła się w pięść. - Coś jeszcze? - przytaknęła. Zerknęła na niego i przełknęła nerwowo ślinę. Ścisnęła w dłoniach pościel, którą była przykryta. Odetchnęła głęboko i otworzyła usta, by wydusić z siebie te dwa słowa, które wypaliły ogromne znamię na jej sercu i psychice.
- Zgwałcił mnie. - wydusiła z siebie, a świat Christiana w jednej sekundzie runął. Chłopak niewiele myśląc wybiegł z sali i nie zatrzymały go nawet krzyki Katherine, ani to, że potrącił kilkanaście osób. Teraz liczyło się tylko to, żeby rozliczyć się z jego ojcem. Natychmiast.



*

mam nadzieję, że wybaczycie kolejną nieobecność. :*
(ostatnie tygodnie to była męka! pewnie wiecie o co mi chodzi, jeśli też jeszcze się uczycie..)

płakałam pisząc to. naprawdę...
SKOMENTUJCIE, PROSZĘ.
NAWET JEŚLI WCZEŚNIEJ TEGO NIE ROBILIŚCIE...
TO JEDYNY ROZDZIAŁ, GDZIE TAK NAPRAWDĘ, CHOLERNIE POTRZEBUJĘ WASZEJ OPINII, BO DUŻO KOSZTOWAŁO MNIE NAPISANIE GO.
PROSZĘ. :*

poza tym.... ZBLIŻAMY SIĘ DO KOŃCA.
już mnie to męczy.... Was pewnie też. te ciągłe przerwy itd.

GOTOWI NA WAKACJE? ♥