piątek, 27 marca 2015

ROZDZIAŁ 27.


- Naprawdę musisz iść? - zapytał Christian obserwując jak Kate zakłada na siebie kurtkę.
- Tak, mam jeszcze coś do załatwienia. - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Pokłóciłaś się z Ryanem?

- Nie, dlaczego?
- Praktycznie ze sobą nie rozmawialiście..
- Wydawało ci się. - zaśmiała się Kate. - Lecę. Widzimy się jutro?
- Pewnie, że tak. Przyjadę po ciebie do szkoły, ok?
- Dobra, to w takim razie do jutra. - dziewczyna pocałowała Christiana i uśmiechając się wyszła z mieszkania. Kiedy zamknęła za sobą drzwi odetchnęła głęboko i powoli zaczęła schodzić po schodach. Po kilku sekundach usłyszała inne kroki na schodach, a po chwili pojawił się obok niej Ryan... - Myślałam, że mam jeszcze chwilę spokoju przed naszą poważną rozmową. - westchnęła spoglądając na chłopaka.
- Bo masz. Idę wyrzucić śmieci. - powiedział machając workiem.. - Ale jutro pogadamy.. Musisz dać sobie pomóc, Katty.
- Żeby to było takie proste. - zaśmiała się bez krzty humoru.
- Może nie jest proste, ale nie ma przeszkody, której nie da się pokonać. - uśmiechnął się pokrzepiająco i otworzył drzwi bloku przepuszczając Katherine. - Jutro na długiej przerwie w parku obok szkoły, ok?
- Dobra, będę.
- Rozchmurz się. Chcę ci tylko pomóc, Kate.
- Wiem, dziękuję. - powiedziała dziewczyna i przytuliła Ryana. - Do jutra. - dodała i wsiadła do samochodu...



*


          Podciągnęła kolana do klatki piersiowej i ukryła w nich twarz. Odetchnęła głęboko, a z jej oczu niekontrolowanie wypłynęły łzy.
- Za dużo ostatnio płaczesz, Katherine. - skarciła się w myślach i otarła wierzchem dłoni policzki wbijając wzrok w krajobraz za oknem, który powoli topił się w mroku. Przymknęła na chwilę powieki i odtworzyła w pamięci wyraz twarzy Ryana, kiedy zobaczył rany na jej nadgarstku. Był przerażony. Pewnie sama też by była... Przecież uchodziła za radosną, zawsze uśmiechniętą dziewczynę, która nie ma problemów. A to niespodzianka, jednak ma! 

- Katty, chcesz herbatę? - zapytał Matt wchodząc do pokoju siostry.
- Puka się. - westchnęła dziewczyna pociągając nosem i starła ostatnie łzy, które spływały po jej policzkach.
- Przepraszam... Płakałaś? - chłopak usiadł koło Kate na łóżku i objął ją ramieniem.
- Nie.
- Przecież widzę.
- To czemu pytasz skoro widzisz?
- Sam nie wiem... - wzruszył ramionami. - Co się stało?
- Nic, o czym musisz wiedzieć. - powiedziała i spojrzała na brata, który patrzył na nią zaskoczony i może trochę zraniony... - Przepraszam. Po prostu... To nie jest coś, co siostra chętnie mówi bratu. - uśmiechnęła się delikatnie Kate.
- Rozumiem. - Matthew odpowiedział uśmiechem i przytulił siostrę. - To jak, napijesz się ze mną herbaty?
- Chętnie.
- W takim razie chodź. - powiedział chłopak i wstał z łóżka podając Katherine dłoń, którą dziewczyna chętnie złapała i razem wyszli z pokoju.



***

- Już myślałem, że nie przyjdziesz. - powiedział Ryan, kiedy Kate usiadła obok niego na ławce.
- Obiecałam, więc przyszłam... Chcę to już mieć za sobą. - westchnęła dziewczyna i spojrzała na przyjaciela.
- To... Dlaczego?
- Powoli. Powiem ci, ale musisz mi coś obiecać. Musisz mi obiecać, że nic nie powiesz Christianowi. Nie powiesz mu, o tym, co zobaczyłeś na moich nadgarstkach. Nie powiesz mu dlaczego to wszystko. Nic, rozumiesz? On nie może się dowiedzieć. Nie od ciebie.. Może kiedyś dojrzeję do tego, żeby mu powiedzieć, ale to jeszcze nie jest ten moment. Ja nawet tobie nie jestem gotowa o tym powiedzieć, ale skoro już tutaj jestem to...
- Zwolnij trochę i przede wszystkim oddychaj, Kate.. Nic mu nie powiem. Jest moim przyjacielem i rozmawiamy ze sobą o wszystkim. Wiem, że będzie mi przez to trudno utrzymać w sekrecie to, co mi powiesz, ale... Zrobię to. Dla ciebie. Chcę ci tylko spróbować jakoś pomóc...

- Dziękuję. - powiedziała Kate z delikatnym uśmiechem na ustach i głęboko odetchnęła. - Chodzi o ojca Chrisa.... - szepnęła.
- Wiedziałem.
- Co? - zapytała zaskoczona.
- Jakiś czas temu widziałem jak niemalże siłą wepchnął cię do jego samochodu... Wcześniej się kłóciliście i... 

- Na początku był miły i w miarę delikatny. Mówił mi słodkie słówka, całował. Ale później stał się bardziej zaborczy, zaczął mnie bić... Moja psychika tego nie wytrzymała i to właśnie dlatego się pocięłam... To była jedyna droga ucieczki od tego gówna, Ry.
- Czemu nic nie mówiłaś?
- Chris mnie przed nim ostrzegał, obiecałam, że będę uważać. Ale nie podołałam... Dałam się podejść.. Christian nienawidzi Williama i... Bałam się, wiesz? Bałam się do tego przyznać nawet nie przez to, że Chris mógłby zrobić coś głupiego, ale.. Nie wiem do czego Will jest zdolny. Nie wiem co mógłby mi zrobić, gdyby dowiedział się, że się wygadałam. Że poprosiłam kogoś o pomoc. - Katherine mówiła coraz szybciej próbując powstrzymać łamiący się głos i cisnące się do oczu łzy... Ryan nic nie mówił tylko uważnie słuchał przyjaciółki, a kiedy z jej oczu wypłynęły pierwsze łzy mocno ją do siebie przytulił.
- Ciiii... Nie płacz, Katty. Jestem tu. Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść i o wszystkim mi powiedzieć, ok?
- Tak. Dziękuję.
- Nie dziękuj, nie ma takiej potrzeby.. Teraz ty mi coś obiecaj. - powiedział chłopak odsuwając od siebie delikatnie Katherine. - Obiecaj mi, że już tego nie zrobisz.
- To nie jest takie proste, Ry.
- Wiem, ale jest dużo innych sposobów, żeby odreagować. Uwierz, że nawet płakanie w poduszkę jest lepsze niż samookaleczanie się.
- Dobrze. Obiecuję, że spróbuję już tego nie zrobić.
- No i pięknie. - uśmiechnął się Ryan. - A teraz otrzyj już te łzy i wracamy do szkoły, bo za chwilę dzwonek, a chyba nie chcesz się spóźnić na lekcję, co?
- Nie. Tym bardziej, że to literatura...
- Będzie dobrze. W razie czego cały czas jestem pod telefonem albo możesz mnie znaleźć w sekretariacie. Nigdzie się nie wybieram.
- Będę pamiętać. - uśmiechnęła się delikatnie Kate i jeszcze raz przytuliła chłopaka...



*

- Katherine, możesz chwilę zostać?
- Tak, oczywiście. - powiedziała starając się, żeby jej głos nie zadrżał. - Widzimy się na biologii. - uśmiechnęła się delikatnie do przyjaciółek i podeszła do biurka. - O co chodzi?
- Widzisz się dzisiaj z moim synem?
- Nie rozumiem dlaczego mnie o to pytasz...
- Po prostu odpowiedz. - warknął mężczyzna, a po ciele Kate przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
- Tak, widzę się z Christianem. - powiedziała drżącym głosem.
- Odwołaj.
- Co?
- Słyszałaś. Odwołaj.
- Czemu? - zapytała patrząc zaskoczona na nauczyciela. - Nie możesz mi rozkazywać..
- Powiedziałem, żebyś odwołała spotkanie z moim synem.
- A ja zapytałam dlaczego. Nie możesz mi odpowiedzieć na jedno cholerne pytanie?!
- Nie krzycz! - warknął William szarpiąc za łokieć Katherine.
- Puść, to boli.. - szepnęła dziewczyna próbując się wyrwać.
- Chciałem cię gdzieś zabrać po szkole, więc bądź tak miła i przełóż spotkanie z Chrisem, proszę. Nie będziesz żałować, skarbie. - powiedział uśmiechając się pod nosem.
- Przykro mi, ale to nie jest możliwe. - powiedziała Kate przez zaciśnięte zęby i jednym zdecydowanym ruchem wyrwała się z uścisku Parkera, ale nie zdążyła się odwrócić, żeby wyjść, bo dłoń Willa spotkała się z jej policzkiem. Dziewczyna spojrzała na niego, a z jej oczu natychmiast popłynęły łzy. Nie odzywając się wybiegła z klasy trzymając się za lekko już zaczerwieniony policzek... Pierwszą rzeczą, którą zrobiła było pójście do szafki, z której wyjęła swoją kurtkę, którą szybko na siebie założyła i wyjęła z torebki telefon wybierając numer Ryana.
- Co się stało? - zapytał od razu chłopak.
- Zabierz mnie stąd, proszę. - wyszlochała Kate.
- Za 2 minuty będę, idź na parking. - powiedział Ry i natychmiast się rozłączył, a Katherine wyszła ze szkoły...  


- Jestem, gdzie jedziemy? - zapytał podbiegając do zapłakanej Kate i mocno ją do siebie przytulił.
- Nie wiem, jak najdalej od tego faceta. - szepnęła zachrypniętym głosem.
- Dobra, zabiorę cię do nas do mieszkania. Wsiadaj. - otworzył drzwi od strony pasażera i poczekał aż Kate wsiądzie do samochodu, po czym sam zajął miejsce kierowcy. - Co tam się stało?
- Kazał mi odwołać spotkanie z Chrisem, bo chciał mnie gdzieś zabrać. Kiedy się sprzeciwiłam złapał mnie za łokieć, a jak się wyrwałam to... Uderzył mnie.
- Zabiję go, przysięgam. Lepiej dla niego, żeby nie wchodził mi w drogę. - warknął Ryan zaciskając mocno ręce na kierownicy.
- Ry, spokojnie, żyję.
- Co nie zmienia faktu, że on jest potworem.. A ja naprawdę uwierzyłem, że on z tym skończył i się zmienił. Jestem naiwny...
- Ludzie się zmieniają.. Przecież on też mógł.
- Nie. Z takich nawyków się nie da 'wyleczyć', teraz to wiem...
- Skończmy ten temat. Trzeba wymyślić co powiemy Christianowi...
- Będziemy się tym martwi
ć w domu...


*

DZISIAJ MIJA ROK Z TYM OPOWIADANIEM,
WIĘC Z TEJ OKAZJI DODAJĘ ROZDZIAŁ. :)

DZIĘKUJĘ TYM, KTÓRZY SĄ ZE MNĄ OD POCZĄTKU ZA CIERPLIWOŚĆ DO MNIE, BO NIE OSZUKUJMY SIĘ CZĘSTO COŚ OBIECYWAŁAM I NAWALAŁAM, ALE WY I TAK ZE MNĄ JESTEŚCIE. ZA TO WAS KOCHAM. ♥
NO I MAM NADZIEJĘ NA KOLEJNY ROK RAZEM. :*



jak wrażenia?
wydaje mi się, że coś schrzaniłam, ale wyrażenie zdania zostawię Wam. :*

do następnego, kochani! ♥

niedziela, 22 marca 2015

ROZDZIAŁ 26.


          Oparła się o ścianę i zsunęła się po niej na podłogę, po czym podsunęła kolana do klatki piersiowej i ukryła w nich twarz wybuchając płaczem. Było już po północy, a ona dopiero wróciła do domu ze spaceru, na którym spotkała Williama. No właśnie... Znowu stanął na jej drodze i znowu zaczyna wywracać jej życie do góry nogami. Już prawie zdołała zapomnieć o tym wszystkim co było między nimi, ale on musiał znowu to zrobić. Pocałował ją. Zadał jej psychice kolejny cios. Zwykły pocałunek, ale Kate wie do czego może on prowadzić... Powiedzieć, że się bała to za mało. Ona była przerażona. Nie wiedziała do czego tak naprawdę jest jeszcze zdolny Parker. Nie wiedziała ile będzie w stanie wytrzymać. Na ile jeszcze pozwoli jej psychika...
- Chyba miałaś rację, mamo, wiesz? Powinnam o tym komuś powiedzieć już dawno... Ale nie mogę. Tak bardzo się boję komuś do tego przyznać. - powiedziała pociągając nosem. - Gdybyś tu była do niczego takiego by nie doszło. Od razu byś się zorientowała, prawda? Zrobiłabyś coś z tym, a tak? Co mi zostało? Chyba tylko udawać, że wszystko jest w porządku. Ale nie wiem ile jeszcze wytrzymam, ile dam radę to znieść... Może już niedługo się zobaczymy i będziemy cały czas razem? - szepnęła i spojrzała na zdjęcie jej mamy stojące na biurku.. - Boże, Kate, co ty gadasz w ogóle? - zbeształa się i wstała z podłogi, po czym zabrała piżamę i wyszła do łazienki. 



*

          Naciągnęła mocno rękawy sweterka na dłonie i weszła do kuchni, gdzie od razu została przywitana ciepłymi uśmiechami Matta i ojca. Usiadła obok brata i zabrała z talerza jedną kanapkę zaczynając jeść.
- Nie słyszałem jak wróciłaś. Mam nadzieję, że niezbyt późno. - uśmiechnął się Matty popijając kawę.
- Jakoś koło północy. - wzruszyła ramionami Kate i uśmiechnęła się delikatnie. - Nic mi się nie stało jak widzisz. Jestem cała i zdrowa. - dodała widząc minę brata. - Przynajmniej na zewnątrz taka jestem. - pomyślała kontynuując jedzenie.
- No i całe szczęście. - westchnął Matt.
- Nie jestem już dzieckiem.
- Dla mnie zawsze nim będziesz. - odezwał się Paul i pocałował córkę w czoło wstając od stołu. - Lecę do pracy. Widzimy się wieczorem, dzieciaki. Miłego dnia. - dodał, po czym wyszedł z kuchni.
- Martwię się o ciebie, Katty. To chyba normalne, prawda?
- Wiem, ale nie masz powodów. Wszystko ze mną dobrze. Zresztą potrafię o siebie zadbać, braciszku.
- Mam nadzieję.. Odwieźć cię?
- Nie, pojadę sama. Dam tobie i Mii trochę czasu sam na sam, bo ostatnio coś go mało macie, co?
- Powiedzmy. Ona ma treningi, a ja mam zajęcia.. Ale dajemy radę.
- Kto by pomyślał...
- Co masz na myśli?

- Was. Tyle czasu w friendzonie...
- Oj, daj już spokój. Było minęło. - zaśmiał się Matt.
- I bardzo dobrze, że minęło. - powiedziała Kate i również się zaśmiała...



*

- Cześć, Katty! - Ryan podszedł do dziewczyny stojącej przy szafce i przytulił ją do siebie.
- Hej. - uśmiechnęła się brunetka. - Jak szukasz Bethy to poszła do sklepiku.
- Dzięki za informację, ale nie szukałem jej.. Może wpadniesz na obiad? Chris się ucieszy, zrobisz mu niespodziankę.
- Pomyślę. - uśmiechnęła się Kate.
- Bylebyś za długo nie myślała.
- Dobra, już pomyślałam. O której?
- Szybko. - zaśmiał się chłopak. - Trzecia? W sumie Christian wraca po czwartej, ale wiesz...
- Dobra, będę o trzeciej.
- To jesteśmy umówieni... Cześć, Elizabeth.
- Cześć, Ryan.. Chodź, Kate. Nie chcesz chyba znowu spóźnić się na literaturę?
- Cholera, faktycznie. To.. Do zobaczenia, Ry. - uśmiechnęła się brunetka i spojrzała na twarz chłopaka, po czym przytuliła go i pobiegła do klasy.
- Pa. - powiedział bardziej do siebie, bo Katherine na pewno go już nie usłyszała. - Dziwne.. Czemu była taka zdenerwowana? Jakby... Bała się? Coś mi tu śmierdzi... - pomyślał.


- Panno Walker, prosiłbym, żeby pani usiadła na miejscu jak na uczennicę przystało i skupiła się jednak na lekcji, a nie rozmowie z panem Cooperem. - powiedział Will przeszywając Katherine wzrokiem.
- Przepraszam, profesorze. - powiedziała lekko przestraszona wzrokiem mężczyzny i usiadła prosto wbijając spojrzenie w leżący przed nią egzemplarz "Szkarłatnej litery".
- Chciałby ktoś nam omówić plan wydarzeń powieści? Panna Smith?
- Może dajmy się innym wypowiedzieć, profesorze. - zaproponowała Mia i uśmiechnęła się delikatnie do mężczyzny.
- Przykro mi, ten uśmiech dzisiaj nic nie zdziała. Proszę bardzo, słuchamy. - powiedział William opierając się wygodnie o oparcie krzesła i spojrzał na Mię.
- Od czego by tu zacząć...
- Najlepiej od początku.
- To może ja odpowiem za nią. - zaproponowała Kate patrząc na Parkera. Mężczyzna zastanowił się chwilę i tylko skinął głową, po czym Katherine wstała z miejsca i odpowiedziała na zadane pytanie...
- Dziękuję, kochana jesteś. - pisnęła Mia, kiedy brunetka zajęła ponownie swoje miejsce.
- Następnym razem cię nie uratuję. Ale... Nie ma za co, Mała. - uśmiechnęła się Kate, po czym spojrzała na Willa, który w dalszym ciągu przeszywał ją spojrzeniem. Przez ułamek sekundy ich spojrzenia się skrzyżowały, a pod wpływem tego na ciele Kate pojawiła się gęsia skórka... - Tak samo patrzył na mnie wczoraj. - pomyślała dziewczyna przypominając sobie wydarzenia poprzedniego wieczora...


- Nie. Nie. Nie... Nie możesz tego robić. - Katherine próbowała odepchnąć od siebie Parkera, niestety nieskutecznie. Jego dłonie w dalszym ciągu otulały jej policzki, a oczy były wpatrzone w jej. - Obiecałeś.
- Nie mogę dotrzymać obietnicy, już mówiłem. - westchnął gładząc kciukiem usta dziewczyny.
- Dlaczego?
- Jeśli już czegoś zapragnę to to dostaję, skarbie.
- Nie mów tak do mnie.
- Nie podoba ci się to? W takim razie mogę mówić inaczej... Kochanie, słońce, kwiatuszku...
- Nie, proszę... Zostaw mnie w spokoju.
- Za bardzo mi na tobie zależy. - uśmiechnął się spoglądając na twarz brunetki z charakterystycznym błyskiem w oku.
- Dlaczego ja? Nie mogłeś wybrać innej dziewczyny?
- Wiesz, skarbie, mam dokładnie taki sam gust jak mój syn... Nie mogłem wybrać innej, bo to ty mi się spodobałaś.
- Jesteś nienormalny. - szepnęła Kate ze łzami w oczach.
- Powiedz mi coś, czego jeszcze nie słyszałem. - zaśmiał się Will i pocałował dziewczynę w czoło. - Do jutra, Katty. - szepnął jej do ucha i tak po prostu odszedł zostawiając ją samą na środku parkowej alejki...



*

- Pomóc ci w czymś?
- Nakryj do stołu, jeśli możesz.
- Jasne. - powiedziała z uśmiechem i wyjęła naczynia z szafki, po czym zaczęła je rozkładać na stole.
- Mogę o coś zapytać?
- Pytaj. Najwyżej nie odpowiem. - wzruszyła ramionami i wyjęła sztućce.
- Jak Bethy powiedziała, że macie literaturę to... Spięłaś się. Masz jakieś problemy z Parkerem? - zapytał spoglądając na twarz Kate.
- Cholera jasna, myślałam, że tego nie widać! Myśl, Kate, nie możesz mu powiedzieć prawdy... Nie teraz... - pomyślała i spojrzała na chłopaka. - Nie, po prostu już kilka razy mu podpadłam, bo się spóźniłam. Nic wielkiego. - uśmiechnęła się i wróciła do nakrywania stołu.
- Rozumiem.. Pewnie też bym się zdenerwował. Ale chyba się nie wkurzył, co?
- Nie. Nie spóźniłyśmy się, więc nie miał podstaw... Gotowe. - powiedziała z uśmiechem. - A co tak w ogóle będziemy jeść?
- Zapiekanka z kurczakiem i szpinakiem.
- Mmmm... Brzmi pysznie.
- I mam nadzieję, że takie będzie.
- Boże, jak tu jest gorąco.. - westchnęła Kate i podwinęła rękawy swojego sweterka.
- Otworzę ok..... Katty?
- O co chodzi? - zapytała widząc przerażony wzrok Ryana, który był skierowany na jej przedramię... - Cholera. - warknęła i natychmiast opuściła rękawy naciągając je mocno na dłonie.
- Siema, Ryan! - zawołał Christian.
- Cześć! Myj ręce, siadamy do stołu! - zawołał brunet ciągle przeszywając Kate spojrzeniem.
- Ry... - szepnęła dziewczyna.
- Spoko, nic mu nie powiem, ale... Chyba będziemy musieli pogadać. - powiedział utrzymując poważny ton i wyjął zapiekankę z piekarnika...



*

nie mam nic do napisania.
mam nadzieję, że się podobał. :))))
pamiętajcie o komentarzach, Misie. :*

sobota, 14 marca 2015

ROZDZIAŁ 25.


- Kate, co się stało? - do uszu dziewczyny dobiegł kobiecy głos. Rozejrzała się dookoła, a na swoim łóżku zauważyła osobę, za którą cholernie tęskniła. Katherine szybko przetarła mokre od łez policzki i rzuciła się w objęcia mamy.
- Tak strasznie za tobą tęskniłam, mamusiu... - szepnęła i pociągnęła nosem.
- Ten mężczyzna znowu cię skrzywdził? - zapytała z troską Susan.
- Zostań ze mną, dobrze? - zaszlochała Kate, jakby kompletnie nie usłyszała pytania zadanego przez mamę.
- Córeczko, ja zawsze jestem przy tobie. - szepnęła kobieta i pocałowała córkę w czoło. - Znowu ci coś zrobił?
- Nie wytrzymam tego, mamo... Nie dam rady.
- Musisz komuś o tym powiedzieć...
- Komu? Nie chcę mieć później kłopotów.
- Christian by ci pomógł. - Susan pogładziła córkę po policzku i starła jej łzę, która wypłynęła z oka brunetki.
- Nie, on nie może się o tym dowiedzieć! - zawołała Kate i oderwała się od mamy patrząc na nią zamglonym wzrokiem.
- To powiedz komukolwiek... Ktoś musi ci pomóc. - powiedziała Susan, po czym jej postać zaczęła się rozmazywać.
- Mamo?
- Muszę wracać... Pamiętaj, córeczko. Zawsze jestem przy tobie. - powiedziała z uśmiechem. - Musisz komuś w końcu powiedzieć... Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham, mamusiu. - szepnęła Kate wpatrując się w swoje łóżko, na którym jeszcze kilka sekund temu siedziała jej mama...


          Otworzyła oczy i pierwszą rzeczą, którą zrobiła było sprawdzenie, czy nikogo koło niej nie ma. Kiedy dokładnie rozejrzała się po pokoju i stwierdziła, że jest sama ukryła twarz w dłoniach i głęboko odetchnęła.
- Te sny... To się chyba nigdy nie skończy. Mimo, że dał mi spokój to w snach w dalszym ciągu mnie gnębi... Zwariuję niedługo. - pomyślała potrząsając głową i przeczesała włosy, po czym zerknęła na zegarek. 6:40. Wstała z łóżka i podeszła do szafy, z której wyjęła strój, który planowała założyć tego dnia i wyszła do łazienki...



*

- Halo? - zapytała przykładając telefon do ucha i zamknęła szafkę kierując się do klasy. Była już spóźniona, a pierwszą lekcją była literatura.
- Nie myślałem, że odbierzesz.. Nie masz lekcji? - usłyszała głos Christiana.
- Właśnie idę na literaturę, jestem spóźniona.
- To czemu odebrałaś? 
- Bo chciałam usłyszeć twój głos. - zaśmiała się poprawiając torebkę na ramieniu. - Przyjedziesz po mnie?
- Właśnie nie.. Dlatego dzwonię. Moja mama chciała się ze mną spotkać, ale jeśli chcesz możesz do nas dołączyć. 
- Nie, wrócę do domu. Pozdrów ją.
- Dobrze, pozdrowię.. Kocham cię.
- Ja ciebie też. Miłego dnia.
- Wzajemnie. - odpowiedział chłopak i rozłączył się. Kate schowała telefon do torebki i głęboko odetchnęła unosząc dłoń, żeby zapukać do drzwi, ale w tym samym momencie ktoś dotknął jej ramienia. Dziewczyna odwróciła się gwałtownie i przed sobą ujrzała twarz Williama.
- Dzień dobry, profesorze. - powiedziała z delikatnym uśmiechem i przełknęła ślinę spoglądając w oczy Parkera.
- Cześć, Kate. - odpowiedział z uśmiechem. - Jak minął weekend?
- Bardzo dobrze, dziękuję.. A twój? To znaczy...
- Spokojnie, jesteśmy sami... Był dość pracowity, dużo sprawdzianów do poprawienia i tak dalej... - powiedział naciskając klamkę i otworzył drzwi. - Zapraszam.
- Dziękuję. - szepnęła niepewnie Kate i weszła do klasy, a wzrok wszystkich uczniów natychmiast padł na jej osobę, a później przeniósł się na Willa.
- Dzień dobry, kochani. Mam nadzieję, że wypoczęliście i nabraliście siły na ten tydzień. - powiedział z uśmiechem Parker. - Wyjmijcie lekturę, wszyscy ją przeczytali, prawda? Bo nie mam ochoty na wstawianie jedynek. - uśmiechnął się i usiadł przy biurku.
- Co mu zrobiłaś? - zapytała Bethy trącając ramieniem Katherine.
- Nic... Widocznie gorsze dni minęły. - powiedziała z uśmiechem dziewczyna i zerknęła na Williama... Gdyby tylko wtedy wiedziała co zmiana nastroju mężczyzny zwiastuje nie cieszyłaby się tak bardzo... 



*

          Wyszła ze szkoły zakładając kurtkę i zarzucając torebkę na ramię. Rozejrzała się po parkingu i ruszyła w kierunku przystanku autobusowego. Mogłaby zadzwonić po tatę, oczywiście, ale nie chciała robić mu kłopotu. Kiedy przechodziła przez ulicę zauważyła, że spod szkoły odjeżdża Will, a już po chwili jego samochód zatrzymał się koło niej.
- Wsiadaj, podwiozę cię. - powiedział mężczyzna, kiedy odsunął szybę.
- Nie, dziękuję. Poradzę sobie. - powiedziała i wskazała głową przystanek autobusowy.
- Daj spokój, Katty, nie będziesz jechać autobusem. Wsiadaj.
- No.. dobrze. - westchnęła i otworzyła drzwi zajmując miejsce pasażera i zapięła pasy. - Dziękuję.
- Nie ma sprawy... Co byś powiedziała na gorącą czekoladę? - zapytał Will przerywając ciszę w samochodzie.
- Nie jestem pewna czy to dobry pomysł. - powiedziała niepewnie i nerwowo poprawiła się na miejscu.
- Dlaczego? Przecież to tylko...
- Jesteś moim nauczycielem. Ojcem mojego chłopaka.
- Jeszcze niedawno byłem kimś więcej. - warknął William kładąc swoją dłoń na kolanie Kate, a jej ciało pod wpływem tego dotyku zamarło.
- Byłeś... Wbrew mojej woli! - krzyknęła brunetka strącając dłoń Parkera ze swojego kolana i spojrzała na niego.
- Podobało ci się, skarbie, nie zaprzeczaj. - uśmiechnął się ironicznie również patrząc na dziewczynę.
- Nie, nie podobało mi się to! - krzyknęła i odpięła swój pas. - Zatrzymaj samochód.
- Nie ma mowy.
- Zatrzymaj samochód, do cholery!
- Dobra, już! - krzyknął wkurzony mężczyzna i zatrzymał się na poboczu, a Kate wysiadła z samochodu trzaskając drzwiami... - Ciąg dalszy zabawy czas zacząć. - powiedział do siebie i zaśmiał się ironicznie, po czym odjechał w kierunku swojego domu...


          Wbiegła do domu, szybko zdjęła z siebie kurtkę i odwiesiła ją w przedpokoju, zdjęła buty i poszła do swojego pokoju.. Położyła torebkę koło biurka i rzuciła się na łóżko ukrywając twarz w poduszce, a z jej oczu wypłynęły łzy. Sama nie wiedziała czemu płacze, ale nie potrafiła powstrzymać łez, które cisnęły się jej do oczu odkąd wysiadła z samochodu Williama.. Była zdenerwowana, zła na siebie, że w ogóle zgodziła się wsiąść do tego cholernego samochodu, ale... Coś mimo wszystko ciągnęło ją do mężczyzny. Nie mogła nic na to poradzić. Wiedziała, że ten człowiek ją niszczy. Że jej psychika przez niego jest w strasznym stanie, ale on jednak miał to coś, co ją do niego przyciągało...
- Jesteś beznadziejna, Kate. Beznadziejnie głupia i naiwna. - szepnęła ocierając mokre policzki. Wstała z łóżka i podeszła do komody. Odsunęła pierwszą szufladę i wyjęła z niej zwykłą koszulkę z krótkim rękawem, rozłożyła ją, a na podłogę spadł metalowy przedmiot, o którym przez ostatni miesiąc Katherine zdążyła zapomnieć. Dziewczyna schyliła się i podniosła ostre narzędzie, które dawno powinno znaleźć się w koszu na śmieci. Obracała żyletkę w dłoni, a do jej głowy powracały wspomnienia... Przypomniała sobie każdą sytuację, w której William ją pocałował, uderzył. Pamiętała wszystko z najmniejszymi szczegółami. Wtedy w jej oczach ponownie pojawiły się łzy, które zaczęły spływać po jej policzkach. Kate starła je wierzchem dłoni i wybiegła z pokoju, kierując się do łazienki. Usiadła na kraju wanny, podciągnęła rękaw bluzki i przyłożyła żyletkę do skóry, po czym delikatnie ją nacięła.. Na jej twarzy pojawił się grymas, ale po chwili już nie odczuwała bólu. Zrobiła jeszcze kilka nacięć i popatrzyła w lustro. Zobaczyła tam dziewczynę, która już kompletnie nie radzi sobie ze swoim życiem i ewidentnie potrzebuje pomocy, ale boi się o nią poprosić... - Dlaczego cię ze mną nie ma, mamo...? - szepnęła i ponownie wybuchnęła płaczem.



***

- Katty, wychodzisz? - zapytał Matt widząc, że jego siostra zakłada buty.
- Idę na spacer. - wzruszyła ramionami dziewczyna i założyła kurtkę. - Nie wiem, o której wrócę. Muszę odpocząć. - uśmiechnęła się i schowała do kieszeni telefon i klucze.
- Jasne, tylko uważaj na siebie. - powiedział z troską chłopak i pocałował siostrę w czoło.
- Dobrze, pa. - otworzyła drzwi i wyszła z domu.. Postanowiła iść do parku, bo tam jest o tej porze najspokojniej. Włożyła ręce głęboko do kieszeni kurtki i ruszyła przed siebie... Było już dość ciemno, mimo, że była dopiero 17, a do tego wiał delikatny wiatr. - Nienawidzę zimy. - pomyślała i usiadła na jednej z ławek. Odchyliła głowę do tyłu spoglądając w niebo i wypuściła powietrze z ust.. Po chwili usłyszała niedaleko siebie kroki i zauważyła zbliżającą się do niej postać. Trochę się przestraszyła i wstała z ławki. Chciała odejść, ale poczuła silny uścisk na nadgarstku. Odwróciła się i zobaczyła przed sobą Williama. Natychmiast poczuła suchość w gardle, serce zaczęło jej bić szybciej, a ciało wydawało się sparaliżowane. Parker uśmiechnął się do niej delikatnie i niepewnie dotknął jej policzka gładząc go dłonią. Kate przymknęła powieki przygotowując się na uderzenie, ale zamiast tego poczuła delikatny pocałunek na policzku. Otworzyła oczy i spojrzała zdezorientowana na mężczyznę stojącego przed nią. Przełknęła głośno ślinę i postanowiła się odezwać.. - Co ty tu robisz? - zapytała, a jej głos był niewiele głośniejszy od szeptu.
- Chciałem się przejść.. Rozpoznałem cię, więc podszedłem. - wzruszył ramionami i spojrzał głęboko w oczy dziewczynie. - Zimno ci? - zapytał zauważając, że całe ciało Kate drży. Brunetka tylko pokręciła przecząco głową i wbiła swój wzrok w czubki butów.
- Idiotka... Powinnaś sobie pójść! Czemu jeszcze tutaj stoisz?! - krzyczała na siebie w myślach. Chciała uciec jak najdalej od Niego, ale jej ciało pragnęło chyba czegoś innego, bo nie mogła się poruszyć.
- Może teraz dasz się zaprosić na gorącą czekoladę?
- Nie mam ochoty, przepraszam. - powiedziała niepewnie. - Powinnam już iść. - dodała i odwróciła się ruszając przed siebie, ale po chwili poczuła obecność Williama przy sobie, więc się zatrzymała. - O co ci chodzi?
- Jest już ciemno, nie powinnaś sama wracać. Chciałem cię odprowadzić.
- Nie musisz, poradzę sobie. Jestem dorosła, jakbyś zapomniał!
- Oj, skarbie, radziłbym ci nie krzyczeć. - uśmiechnął się ironicznie i pogładził ją po policzku, a przez jej ciało przeszedł dreszcz. Tylko ona sama nawet nie wiedziała, czy to z przyjemności jaką dawał jej jego dotyk, czy ze strachu przed nim... - Odprowadzę cię, nie mogę pozwolić, żeby coś ci się stało. - szepnął do ucha Kate i delikatnie przygryzł jego płatek, po czym złożył czuły pocałunek na policzku dziewczyny. - Chodź.
- Nie. Nigdzie z tobą nie pójdę. Zostaw mnie w spokoju... Tak, jak obiecałeś. - ostatnią część powiedziała szeptem patrząc załzawionymi oczami na twarz Williama.
- Obiecałem, ale nie mogę dotrzymać obietnicy, skarbie. Przykro mi. - powiedział i złapał twarz Katherine w swoje duże dłonie i zbliżył się do niej. - Jesteś na mnie skazana. - szepnął, po czym złożył pocałunek na ustach brunetki...


*


krótki. 
dodany z opóźnieniem.
wiem, PRZEPRASZAM.

ale mimo to mam nadzieję, że się podoba. bo mi - o dziwo - bardzo. ♥

Parker wraca! kto się cieszy? haha

pamiętajcie o komentarzach - one naprawdę motywują. :*
KOCHAM. ♥     


środa, 4 marca 2015

ROZDZIAŁ 24.


          Z głośników wypływały delikatne dźwięki i słowa piosenki "My immortal" jednej z ulubionych piosenek Kate, a ona sama siedziała na parapecie z głową opartą o zimną szybę i wpatrywała się w oświetlone ulice. W dłoniach trzymała zimny już kubek z herbatą, ale nie przejmowała się tym. Nie przejmowała się w tej chwili niczym. Jej głowę zaprzątała tylko jedna myśl: "Czemu odczuwam taką dziwną pustkę?" No właśnie... Dlaczego? Przecież ma przy sobie najważniejsze osoby w jej życiu - Christiana, którego mocno kocha i codziennie dziękuje, że Bóg postawił go na jej drodze. Matta - jej kochanego brata. Tatę i przyjaciółki, bez których jej życie nie wyglądałoby tak samo. Więc czym spowodowane jest to cholerne uczucie pustki? A może raczej KIM?


***

- Ciekawe jaki humor ma dzisiaj Parker. - westchnęła Mia wyjmując książki z szafki. - Nie wytrzymam kolejnej lekcji, na której będzie tylko warczał na wszystkich.
- I te durne notatki, które dyktuje.. Co go ugryzło? Przecież był taki miły, można było z nim pogadać. A teraz... Boję się do niego cokolwiek powiedzieć, bo nie wiadomo jak zareaguje. - dodała Elizabeth.
- Każdy ma gorszy dzień. - wzruszyła ramionami Kate i zamknęła swoją szafkę spoglądając na przyjaciółki.
- On ma te dni od miesiąca... W ogóle to, że jest twoim przyszłym teściem nie znaczy, że masz go bronić.
- Nie bronię go, ja tylko... Zresztą nie ważne. Idziemy? Chyba nie chcecie się spóźnić, tym bardziej jeśli ma podły humor, co?
- Pewnie, chodźmy. - odezwała się Mia i wszystkie ruszyły do klasy. Literatura. Z profesorem Williamem Parkerem. Te słowa nie wywierały już jakiegoś większego wrażenia na Kate. Will tak, jak jej obiecał zostawił ją w spokoju. Starał się jej unikać. Nie zadawał jej pytań, chyba, że naprawdę był do tego zmuszony. Nie spoglądał w jej stronę. Żył jakby jej nie było. Ale była... I nawet trochę, pewnie nieświadomie, tęskniła za nim. Niedorzeczne, ale chyba jednak prawdziwe...


- Przypominam, że w poniedziałek zaczynamy omawianie "Szkarłatnej litery". Mam nadzieję, że wszyscy podejdziecie do tego poważnie i przeczytacie tą powieść. - powiedział Parker i usiadł przy biurku. Po kilku sekundach zadzwonił dzwonek, ale w klasie pozostała idealna cisza. Mężczyzna podniósł głowę i spojrzał na uczniów, którzy ciągle siedzieli w ławkach i wpatrywali się w niego. - Na co czekacie? Możecie iść, koniec lekcji. - westchnął i omiótł spojrzeniem całą klasę, a jego wzrok zatrzymał się na Kate. Dziewczyna pakowała swoje rzeczy do torby podczas cichej rozmowy z przyjaciółką. Will już chciał coś do niej powiedzieć, chciał ją jakoś zatrzymać, ale przecież nie mógł. Dlatego spuścił ponownie wzrok i wbił go w papiery leżące przed nim...
- Coś się stało? - usłyszał po chwili głos Katherine. Pomyślał, że to tylko jego wyobraźnia płata mu figle, ale gdy poczuł dotyk na ramieniu podniósł wzrok. - Wszystko dobrze? - zapytała ponownie dziewczyna, chociaż w jej głowie huczało od myśli, że nie powinna zostawać z nim sam na sam.
- Nie powinnaś mnie o to pytać, Kate. - powiedział spokojnie William i powrócił do czytania dokumentów.
- Mam wrażenie, że coś się stało. Od kilku tygodni jesteś dziwnie poddenerwowany. Chciałam tylko...
- Wszystko w porządku.. Nie masz lekcji?
- Jest przerwa na lunch.
- W takim razie czemu nie poszłaś na stołówkę? Nie jesteś głodna?
- Will...
- Profesorze Parker, jeśli już panno Walker. - warknął mężczyzna. Czuł, że powoli zaczyna tracić nad sobą kontrolę i za chwilę rzuci się na Kate, więc ostatni raz spojrzał na dziewczynę i - mimo, że jego oczy wyrażały zupełnie co innego - kazał jej wyjść.
- Ale.. Na pewno wszystko dobrze? - zapytała, po czym skarciła się w myślach: - Cholera, Kate, co ty odpierdalasz?! Wyjdź stąd!
- Tak! Idź już sobie! - krzyknął, a po plecach Katherine przebiegł dreszcz. Przestraszyła się.
- Dobrze... Przepraszam. - szepnęła nie patrząc na profesora i niemalże wybiegła z klasy...
- Kurwa. - warknął pod nosem Parker i ukrył twarz w dłoniach głęboko oddychając. - Weź się w garść, Will. Musisz wytrzymać jeszcze jakiś czas. Za wcześnie na kolejny etap 'zabawy'. 



*

           Wtuliła się w klatkę piersiową Christiana i zaciągnęła się jego perfumami z uśmiechem na ustach. Po chwili oderwała się od niego i delikatnie musnęła jego usta.
- Cześć kochanie.
- Stęskniłem się. - powiedział chłopak obejmując talię brunetki.
- Ja też. - zaśmiała się Kate. - Co dzisiaj robimy?
- Nie myślałem o tym. A co byś chciała robić?
- Musimy chyba ogarnąć tą imprezę, co? Mikołajki już za tydzień.
- W takim razie jedziemy do mnie i wszystko ustalimy, tak?
- Oczywiście. - uśmiechnęła się i okrążyła samochód dookoła, żeby wsiąść do środka, kiedy jej wzrok spotkał Williama. - Chris?
- Tak? - zapytał chłopak patrząc na swoją dziewczynę.
- Co z twoim tatą?
- A co ma być?
- Nie wiem. Od kilku tygodni chodzi dziwnie zdenerwowany. Nie wiesz o co chodzi?
- Nie, jakoś nie specjalnie interesuje mnie samopoczucie mojego ojca, przecież wiesz. A dlaczego cię to tak interesuje?
- Mam z nim literaturę. I jak każdy w mojej klasie mam dość jego humoru... Z nim gorzej niż z kobietą w ciąży.
- Jeśli chcesz to mogę podpytać, ale nie obiecuję, że czegoś się dowiem. - wzruszył ramionami Chris wyjeżdżając spod szkoły.
- Nie, nie musisz. Ale dzięki za miłe chęci. - uśmiechnęła się Kate.
- Nie ma sprawy... 



*** tydzień później ***

          Katherine stała przed szafą i szukała sukienki odpowiedniej na dzisiejszą imprezę. Przeglądała wszystkie swoje ubrania, ale nic wartego uwagi nie wpadło jej w oko. Po kilku minutach poddała się i opadła bezradnie na łóżko...
- Hej Słoneczko. Ty jeszcze nie gotowa? - zapytała Mia siadając obok przyjaciółki. - Podnieś się, bo zniszczysz fryzurę! - krzyknęła i uszczypnęła dziewczynę w rękę.
- Au! Dobrze się czujesz? - zaśmiała się Kate i rozmasowała bolące miejsce. - Nie wiem którą sukienkę założyć.
- Ja ci zaraz coś znajdę. - westchnęła Mia i podeszła do szafy przyjaciółki. Po chwili poszukiwań wyjęła idealną sukienkę i podała ją przyjaciółce. - Idź się przebierz. Masz pięć minut, bo Matty się już trochę niecierpliwi. - powiedziała z uśmiechem i usiadła na łóżku, a Kate wyszła z pokoju. Wróciła kilka minut później i okręciła się wokół własnej osi prezentując swój strój. - Idealnie. - klasnęła w dłonie blondynka i podniosła się z miejsca. - Chodź już. - dodała i wcisnęła Katherine torebkę, i obydwie zeszły na dół.
- Jesteśmy gotowe! - zawołała Kate i zdjęła z wieszaka swój płaszcz, który założyła na ramiona, i to samo uczyniła Mia.
- Nareszcie. - westchnął Matthew. - Zapraszam, moje panie do samochodu. - powiedział i otworzył dziewczynom drzwi, po czym wszyscy wyszli z domu...  



*

          Niepewnie nacisnęła dzwonek i czekała aż ktoś otworzy jej drzwi. Ciągle nie była pewna czy dobrze zrobiła przychodząc na tą imprezę - była pewna, że nie będzie się bawić za dobrze, ale nie mogła nie przyjść. Kate i Mia nie wybaczyłyby jej tego.. Postanowiła, że zostanie chwilę, a później - jeśli nie będzie się czuła dobrze w towarzystwie - po prostu wyjdzie... Stała tak kilka sekund i już miała naciskać klamkę i wejść do środka, kiedy drzwi otworzyły się a przed nią pojawiła się jej przyjaciółka.
- Już myślałam, że nie przyjdziesz. Dobrze, że jesteś. - powiedziała z uśmiechem i wpuściła ją do środka. - Daj płaszcz. - powiedziała i odwiesiła płaszcz przyjaciółki na wieszak. - Wow, Bethy, jak ty ślicznie wyglądasz. - uśmiechnęła się i przytuliła dziewczynę.
- Dzięki. - uśmiechnęła się niepewnie Elizabeth.
- Chodź, nie będziemy tu tak stać. Napijesz się czegoś? Woda, sok, wino, może jakiś drink?
- Może wino. Nie mam jakoś ochoty na nic innego.
- Rozluźnij się, większość ludzi znasz. - uśmiechnęła się Kate i nalała do kieliszka trochę czerwonego wina, po czym podała je przyjaciółce.
- Dzięki... Postaram się. - uśmiechnęła się Bethy i napiła się czerwonej cieczy.
- Cześć Elizabeth. - usłyszała za sobą męski głos i natychmiast się odwróciła, i ujrzała przed sobą Christiana. - Dobrze, że już jesteś. - dodał z uśmiechem i delikatnie przytulił dziewczynę.
- Hej. Kate by mi nie darowała, gdybym nie przyszła. Wolałam się jej nie narażać. - zaśmiała się cicho.
- I bardzo dobrze!
- Nie podsłuchuj kochanie.
- Przepraszam. - uśmiechnęła się Kate i pocałowała Chrisa w policzek, po czym wtuliła się w jego klatkę piersiową...


*

- No i jak? Bardzo źle się bawisz? - zapytała Mia podchodząc do Elizabeth, która stała pod ścianą i popijała drinka.
- Nie, nie jest źle. - uśmiechnęła się szatynka ciągle patrząc w jednym kierunku.
- Na co ty tak patrzysz? - zapytała Mia spoglądając w tym samym kierunku co jej przyjaciółka. - A może raczej na kogo? - zaśmiała się, kiedy domyśliła się co jest obiektem, który Bethy ciągle obserwuje. - Rozmawialiście od momentu, kiedy przyszłaś?
- Nie. On chyba nawet nie wie, że tu jestem. - wzruszyła ramionami dziewczyna. - Napijesz się ze mną?
- Bethy to chyba nie jest dobry pomysł, żebyś tyle piła...
- Oj, daj spokój. Chodź. - westchnęła i pociągnęła przyjaciółkę w kierunku barku...
- O, widzę, że trafiła się nam panna z ogromną chęcią upicia się do nieprzytomności. - zaśmiał się Matt.. - Bethy, chyba nie powinnaś tyle pić.
- To samo jej powiedziałam. - odezwała się Mia wtulając się w swojego chłopaka.
- Zejdźcie ze mnie. Jestem dorosła..
- Tak, ale nie masz mocnej głowy. - zaśmiał się Matthew zabierając dziewczynie kieliszek i odstawił go na stolik. - Odczekaj trochę.
- Nienawidzę was. - warknęła szatynka i udała obrażoną, ale po chwili wybuchnęła śmiechem... - Słodko razem wyglądacie. - powiedziała po chwili z uśmiechem na ustach, a Mia i Matt go odwzajemnili. - Idźcie zatańczyć, czy coś. - wzruszyła ramionami i wskazała na środek salonu, gdzie zebrało się kilka wtulonych w siebie par, bo właśnie z głośników zaczęła lecieć wolna piosenka.
- Dobra, ale nie dotykaj tego kieliszka. - powiedziała Mia.
- Nie dotknę go, obiecuję. - powiedziała i cicho się zaśmiała opierając się o szafkę stojącą obok niej...
- Zatańczysz ze mną? - usłyszała głos skierowany prosto do jej ucha. Dziewczyna delikatnie zadrżała, ale gdy obróciła głowę i zobaczyła przed sobą uśmiechniętego Ryana zgodziła się. - Nie wiedziałem, że przyjdziesz. Kate nic nie mówiła.
- Uwierz, że ja też nie wiedziałam, że przyjdę. Wahałam się do samego końca.
- To dlaczego zdecydowałaś się przyjść?
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Nie chciałam sprawić przykrości Kate i Mii... - powiedziała, a Ryan delikatnie się uśmiechnął chowając twarz w jej włosach. - No i chciałam cię zobaczyć. - powiedziała cicho mając nadzieję, że brunet tego nie usłyszał i ułożyła głowę na jego ramieniu...


- Bethy, co się dzieje? - zapytał zmartwiony Ryan.
- Nie wiem, kręci mi się w głowie.
- Chodź, wyjdziemy na balkon. Pooddychasz świeżym powietrzem to może ci przejdzie. - uśmiechnął się delikatnie i pomógł dziewczynie wyjść. - Poczekaj, przyniosę ci jakąś bluzę, żebyś nie zmarzła.
- Ryan.. Nie trzeba. Tak jest dobrze. - powiedziała opierając się o poręcz balkonu, a chłopak stanął obok niej i przyglądał się jej twarzy. Była wstawiona - można było to zauważyć na pierwszy rzut oka, ale według Ryana to było nawet urocze, kiedy uśmiechała się sama do siebie i kołysała się na boki. Po kilku sekundach pochyliła się do przodu, a chłopak bojąc się, że może spaść objął ją w pasie przyciskając mocno do siebie, na co Elizabeth zareagowała śmiechem.
- To nie jest śmieszne, możesz spaść. - szepnął chłopak kierując swoje słowa prosto do ucha szatynki.
- Teraz już nie spadnę, bo mnie trzymasz. - powiedziała i uśmiechnęła się w jego kierunku.
- Jesteś pijana.
- A ty jesteś cholernie przystojny.
- A ty słodka.
- A ty seksowny. - szepnęła i zarzuciła ręce na szyję chłopaka zagryzając wargę.
- Nie panujesz nad tym, co mówisz. - westchnął kręcąc głową.
- Możliwe, ale pamiętaj, że słowa pijanych to myśli trzeźwych. Gdyby nie alkohol nie powiedziałabym ci teraz, że cholernie bardzo chcę cię pocałować.
- Uważaj, bo jeśli będziesz tak mówić to jeszcze twoje pragnienie się spełni.
- Nie miałabym nic przeciwko.
- Czy pani ze mną flirtuje?
- Może troszeczkę. - powiedziała, a z jej ust uciekł cichy chichot. - To jak, pocałuje mnie pan? - zapytała patrząc Ryanowi w oczy.
- Jesteś pijana Bethy, później możesz tego żałować...
- Jak wytrzeźwieję to pewnie nie będę tego pamiętać.
- Tym bardziej nie powinienem. Przepraszam. - powiedział chłopak i odsunął się od Elizabeth. - Wracamy do środka?
- Jasne. - przytaknęła dziewczyna i nieco chwiejnym krokiem wróciła do mieszkania...  


- No i co z nią zrobimy? - zapytała Kate spoglądając na swoją przyjaciółkę, która leżała na kanapie w salonie. - Że też ona zawsze musi coś odstawić...
- Mogę zanieść ją do mojej sypialni. Prześpi się, a rano wrócicie razem do domu. - zaproponował Ryan. - Bo ty też zostajesz, prawda?
- Tak, też zostaję.. Jeśli to nie będzie dla ciebie problem to chyba najlepiej będzie jak tak zrobisz i ona faktycznie tu zostanie.
- Żaden problem. - uśmiechnął się chłopak i wziął śpiącą Bethy na ręce i zaniósł ją do swojego pokoju.
- My już będziemy uciekać. Dzięki za super imprezę. Naprawdę świetnie się bawiliśmy, prawda Matty?
- Tak. Musimy to kiedyś powtórzyć, koniecznie. - uśmiechnął się chłopak. - Katty, przyjechać po was?
- Daj spokój, przyjedziemy autobusem.
- Nie ma mowy, siostra... Jak będziecie już w stanie wrócić to zadzwoń. Przyjadę.
- Dobra. - zaśmiała się Kate. - Zadzwonię.
- Super. W takim razie do jutra. - powiedział chłopak i przytulił siostrę całując ją w czoło, a po nim to samo uczyniła Mia. - Stary tylko nie wywiń jakiegoś numeru. - zwrócił się do Christiana i spojrzał na niego znacząco, po czym się zaśmiał.
- Będę trzymał rączki przy sobie. No może nie do końca... Bo przytulić to ją chyba mogę, co?
- Ale tylko przytulić, ewentualnie pocałować.
- Dobrze.
- Ej! A ja to już nie mam nic do gadania, tak?
- Wybacz, ale tak. - zaśmiał się Matthew. - Na razie.
- Pa. - powiedziała Kate i zamknęła drzwi za swoim bratem, i odwróciła się z uśmiechem do Christiana...


***

          Całował ją. Delikatnie z czułością jakiej nigdy jej nie okazywał. Nie był brutalny. Był... inny. Nie rozumiała co go tak zmieniło. Nie wiedziała co wpłynęło na to, że zachowywał się inaczej niż zwykle. Może TEŻ się za nią stęsknił? Tak, jak ona za nim... Za nią, a nie za znęcaniem się nad nią.. Może zrozumiał, że nie powinien podnosić na nią ręki, że nie powinien być tak porywczy, brutalny... Ale po kilku minutach cała ta 'delikatna otoczka' zniknęła. Odsunął się od niej i patrzył na nią jak na kawałek mięsa.. W jego oczach dało się dostrzec wściekłość. Na skórze Kate natychmiast pojawiła się gęsia skórka, a ona sama skuliła się chcąc jakoś ochronić się przed nadciągającym atakiem ze strony Williama. Niestety to nic nie dało.. Mężczyzna złapał jej dłonie jedną ręką i wykręcił je do tyłu, a drugą ręką złapał za jej włosy i szarpnął do tyłu. Kate jęknęła z bólu, a w jej oczach zaświeciły się łzy. Spojrzała na Parkera wzrokiem pełnym strachu, a na jego ustach pojawił się tylko ironiczny uśmiech. Puścił jej dłonie i zaczął gładzić policzek, by po chwili w niego uderzyć. Głowa Katherine natychmiast odleciała na bok, a z jej oczu popłynęły łzy, których już dłużej nie mogła powstrzymywać.
- Dlaczego mi to robisz? - wyszlochała patrząc wzrokiem przepełnionym bólem na twarz Willa.
- Bo sprawia mi to przyjemność, skarbie. - zaśmiał się ironicznie i wyszedł z pokoju zostawiając zapłakaną dziewczynę samą...


*


hej, Miśki! :*
nie podoba mi się ten rozdział.... ale to normalne, już się przyzwyczaiłam.
(chyba trochę wyszłam z wprawy, ale obiecuję poprawę!)


wiecie, że już 27 marca minie rok z tym opowiadaniem? OMG. szybko to minęło... 
może dlatego, że było kilka przerw w dodawaniu rozdziałów, nie wiem... ale i tak WOW. ♥

mam jeszcze dla Was trzy fanfiki, które po prostu są genialne! ♥
mam nadzieję, że któryś Was zaciekawi:
STARS


KOMENTUJCIE, KOCHANI :*
do następnego ♥