czwartek, 23 lipca 2015

EPILOG.




...i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską...
...oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci...

***

- O czym myślisz? - zapytał siadając za dziewczyną na gorącym piasku i pociągnął ją na swoją klatkę piersiową splatając ich palce na jej brzuchu.
- O wszystkim. - wzruszyła ramionami układając się wygodnie w ramionach męża i spojrzała na ich dłonie. Na ich palcach w promieniach zachodzącego słońca świeciły się złote obrączki.. - Dziękuję.
- Za co, kochanie? - zapytał całując ją we włosy.
- Jesteś ze mną. Mimo wszystko...
- Bo cię kocham. Mimo wszystko...
- Też cię kocham. - powiedziała z uśmiechem i pocałowała Christiana w policzek. - Chyba powinniśmy wracać.. Za godzinę przychodzą nasi przyjaciele i rodzice.
- Co? Dlaczego ja nic o tym nie wiem? - zapytał zaskoczony spoglądając na uśmiechniętą Katherine.
- Nie wiem? Chyba zapomniałam ci powiedzieć... Czy coś. - wzruszyła ramionami i cicho zachichotała. - Chodź, pomożesz mi.
- No nie wiem, muszę się zastanowić, czy chcę... - powiedział kładąc się na piasku i patrzył na dziewczynę z dołu..
- Dobra, jak sobie chcesz, ale przez najbliższy tydzień śpisz na kanapie.
- Nie ma mowy! - krzyknął za oddalającą się dziewczyną. Zerwał się na równe nogi i pobiegł za żoną biorąc ją w ramiona. - Co robimy?
- Spaghetti. - uśmiechnęła się pocałowała go w usta, po czym skierowała się do kuchni...



*

          Siedzieli razem na tarasie i rozkoszowali się chłodnym powietrzem, które było ukojeniem po całym dniu, któremu towarzyszył upał.. Kate była wtulona w tors swojego męża i przyglądała się swoim bliskim. Tata siedział na przeciwko niej i posyłał jej co chwilę szeroki, radosny uśmiech. Mama Christiana siedziała po jej prawej stronie trzymając ją czule za rękę i kreśliła na jej dłoni kółka kciukiem. Matt, no cóż.. Matt przytulał mocno Mię siedzącą na jego kolanach i co chwilę składał na jej odkrytym ramieniu delikatne pocałunki. Bethy i Ryan o czymś zawzięcie dyskutowali mierząc się morderczymi wzrokami, po czym uśmiechnęli się do siebie i wtulili w swoje ciała, na co na twarzy Katty pojawił się szeroki uśmiech. A Chris? Chris oddychał spokojnie gładząc ją po plecach i co chwilę szeptał jej do ucha jak bardzo ją kocha.
- Czyli to jest szczęście? - pomyślała jeszcze raz omiatając wzrokiem wszystkich, którzy siedzieli obok niej... Po chwili oderwała się od Christiana i uśmiechnęła się szeroko. - Muszę wam o czymś powiedzieć. - spojrzała na męża i złapała jego dłoń przykładając ją sobie do brzucha. - Jestem w ciąży. - szepnęła, a już kilka sekund później została zamknięta w szczelnym uścisku ramion szatyna. - Cieszysz się?
- Jak cholera. - powiedział i pocałował ją. - Kocham cię.
- Kocham cię. - odpowiedziała mu tym samym, po czym była tulona przez swoje przyjaciółki... - Właśnie osiągnęłam pełnię szczęścia. Mimo wszystko... - pomyślała i pogładziła swój brzuch..



*


KONIEC.

no i tak właśnie dobrnęliśmy do końca tej historii. ♥
nareszcie.

miałam się rozpisywać, ale teraz mam pustkę w głowie i kompletnie nie wiem, co mogę napisać.. hahah


na pewno bardzo chciałabym Wam PODZIĘKOWAĆ:
• za cierpliwość, bo - nie oszukujmy się - musieliście mieć jej naprawdę dużo..
• za wszystkie wejścia
• za wszystkie komentarze
• jednym słowem... za WSZYSTKO.


ale chciałabym Was też PRZEPROSIĆ:
• za te dłuuuuugie i częste przerwy w dodawaniu rozdziałów
• za moje obietnice, których - przeważnie - nie spełniałam
• no i za wszystko, co było "na nie" 
mam nadzieję, że wybaczycie...




tak więc... do napisania?
kocham Was i mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tą historią!
werka. ♥

czwartek, 16 lipca 2015

ROZDZIAŁ 36.


          Wsiadła do samochodu swojego chłopaka z grobową miną. Szatyn spojrzał na nią i położył dłoń na jej kolanie głaszcząc je delikatnie..
- I jak wyniki? - zapytał po chwili ciszy, a Kate tylko wzruszyła ramionami. - Co jest? Aż tak źle?
- No... - szepnęła z trudem utrzymując smutek.
- Ej, przecież są drugie terminy. Możesz podejść do egzaminów jeszcze raz. Za dwa tygodnie, tak?
- Nie muszę tego robić, Chris. - powiedziała i popatrzyła na niego, a po chwili na jej ustach pojawił się uśmiech. - Zdałam! - pisnęła i przytuliła mocno chłopaka.
- Boże, nie strasz mnie. - zaśmiał się całując dziewczynę. - Gratuluję. W takim razie jedziemy na lody, pasuje?
- Jak najbardziej. - przytaknęła i zapięła pasy... - Chris?
- Tak?
- Może odwiedzimy twoją mamę? Dawno u niej nie byliśmy.
- Jest w trakcie przeprowadzki.. Pojedziemy jak już przewiezie wszystkie rzeczy do nowego mieszkania, dobrze?
- Jak to przeprowadzki? Co z waszym domem? - zapytała zaskoczona wbijając wzrok w profil szatyna. - Nie będziecie za nim tęsknić?
- Katty ten dom jest bardzo duży, mama została tam sama, więc postanowiła, że się przeprowadzi. Sprzedamy go... - wzruszył ramionami chłopak. - Dobrze wiesz, że ja nie wspominam lat w nim spędzonych za dobrze. A mama... Nigdy nie przywiązywała się do rzeczy. Uznała, że zaczyna nowy etap w życiu.
- Rozumiem. - uśmiechnęła się delikatnie. - Gdzie jedziemy na te lody?
- Pamiętasz naszą pierwszą randkę? - zapytał z uśmiechem, a Kate przytaknęła. - No to właśnie tam jedziemy.
- Nie sądziłam, że przywiązujesz wagę do takich szczegółów i o nich pamiętasz.
- Tylko jeśli chodzi o osoby, które kocham i są dla mnie ważne. - powiedział i puścił oczko w kierunku dziewczyny...



*** kilka miesięcy później... ***

- Kochanie, pospiesz się. - westchnął Christian opierając się o framugę drzwi.
- Jak mam się pospieszyć skoro nie wiem gdzie idziemy.. Nie wiem co mam założyć. - powiedziała Kate ponownie przeglądając ubrania.
- Powiedziałem ci, żebyś ubrała cokolwiek. Byle było ci wygodnie. - uśmiechnął się oplatając ją dłońmi w pasie i ułożył brodę na jej ramieniu.. - Załóż jakieś szorty i top, i jedziemy.
- Christiaaaaan... Powiedz mi chociaż gdzie jedziemy. - poprosiła wyjmując z szafy czarne spodenki z wysokim stanem i biały crop-top z krótkim rękawem.
- Nie ma mowy, obiecałem, że nic nie powiem.
- Komu obiecałeś?
- Twojemu bratu. Idź się ubierz, mamy coraz mniej czasu.
- Dobra, już. Daj mi dziesięć minut. - uśmiechnęła się delikatnie i wyszła z pokoju.. Kiedy Christian upewnił się, że dziewczyna zamknęła się w łazience wyjął telefon i wybrał numer Ryana.
- Halo? - chłopak odebrał po kilku sekundach.
- Gotowi? - zapytał zagryzając wargę.
- Jasne. Co wy tyle robicie w tym domu?
- Kate musi się wystroić. - zaśmiał się chłopak. - Wyjdziemy najpóźniej za dziesięć minut. Macie klucze?
- Tak, Matt nam wszystko dał. Powiedz mi tylko na ile dni mamy ją spakować..
- Nie wiem, kilka... Trzy, cztery. - westchnął przeczesując włosy palcami.
- Dobra.
- Dzięki. - powiedział i rozłączył się chowając telefon do kieszeni. W tym samym momencie do pokoju wróciła Katty.
- Muszę jeszcze wybrać biżuterię, poczekaj.
- Nie potrzebujesz tego. Wyglądasz pięknie.
- Cicho, nie znasz się. - westchnęła i wytknęła w jego kierunku koniuszek języka. - Gotowa. Może być? - zapytała okręcając się wokół własnej osi i spojrzała na szatyna.
- Ślicznie. Chodźmy już. - uśmiechnął się i złapał Katherine za rękę. Kiedy byli już przy samochodzie chłopaka kazał się jej odwrócić i zawiązał jej na oczach opaskę.
- Po co to? - zapytała zdezorientowana dotykając opaski.
- Żeby niespodzianka się za wcześnie nie wydała. - wyjaśnił i pocałował dziewczynę w policzek pomagając jej wsiąść do samochodu...


          Podjechał pod domek i z radością zauważył, że wszyscy już są. Nawet Ryan i Bethy...
- Opłacało się jednak jechać dłuższą drogą, Chris. - pomyślał i uśmiechnął się pod nosem. - Jesteśmy na miejscu. - szepnął i wysiadł z samochodu. Okrążył go i otworzył drzwi Katty, i pomógł jej wysiąść.
- Mogę już to zdjąć? Nie wiem ile mam to już na sobie, ale naprawdę zaczęło mi już mocno przeszkadzać. - westchnęła dziewczyna.
- Wytrzymaj jeszcze chwilkę. - powiedział i wziął dziewczynę na ręce.
- Co ty robisz? - zaśmiała się oplatając szyję Christiana swoimi rękami. - Nie upuść mnie.
- Spokojnie, nie upuszczę. Wolałem cię wziąć na ręce niż prowadzić, mimo wszystko to jest bezpieczniejsze. - zaśmiał się i z trudem otworzył drzwi domu. Wszedł do salonu i postawił Kate na podłodze, po czym odwiązał jej oczy. kiedy opaska opadła na podłogę w całym pomieszczeniu rozbrzmiało "Sto lat!" w wykonaniu najbliższych Kate. Brunetka stała w osłupieniu, a z jej oczu wypłynęło kilka łez. - Wszystkiego najlepszego, kochanie. - szepnął Christian wprost do jej ucha i podał jej niewielkie pudełeczko z prezentem. - Otwórz później. - dodał, a Katty przytaknęła, po czym zebrała jeszcze dużo życzeń i prezentów od przyjaciół...



*

- Dziękuję, że to dla mnie zorganizowaliście. - powiedziała Kate przytulając Christiana.
- Dziękuj swojemu bratu, to był jego pomysł. - powiedział chłopak całując ją w czoło. - Ja tylko udostępniłem domek.
- Kocham cię, Matty. Dziękuję. - uśmiechnęła się tuląc brata i pocałowała go w policzek.. - Ale teraz to chyba będziemy wracać do domu, co? Posprzątaliśmy, więc...
- Tak, będziemy wracać, ale bez ciebie. - powiedział Matt uśmiechając się do siostry.
- Jak to?
- Zostajemy tutaj, kochanie. - szepnął jej do ucha Christian.
- Ale ja nie mam żadnych rzeczy ze sobą..
- Masz. Zajęliśmy się tym z Ryanem. Wszystko jest w sypialni. - powiedziała z uśmiechem Bethy. - Tylko grzecznie, gołąbeczki. Na pieluchy chyba jeszcze trochę za wcześnie, co? - dodała za co dostała mordercze spojrzenia Kate. - No co?
- Nic, zupełnie... Może już pojedziecie?
- Jasne, już nas nie ma.. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, słoneczko. - powiedziała dziewczyna i przytuliła przyjaciółkę, po czym to samo uczynił Ryan, Matt i Mia... Kiedy wszyscy już wyszli Kate odwróciła się w stronę Christiana i uśmiechnęła się do niego przygryzając delikatnie wargę.
- Wiesz, że cię kocham? - zapytała podchodząc do niego i zarzuciła mu ręce na szyję masując palcami jego kark.
- Wiem.. Też cię kocham. Cholernie mocno. - powiedział z uśmiechem przyciągając ją do siebie.
- Wiem. - uśmiechnęła się i stanęła na palcach zatapiając ich usta w pocałunku... 



***

- Cześć dziewczyny, dobrze, że jesteście. - uśmiechnął się przytulając przyjaciółki swojej dziewczyny.
- Hej. Wyciągnąłeś mnie od fryzjera, więc lepiej, żeby to było coś naprawdę ważnego. - westchnęła Bethy.
- A ja musiałam urwać się z treningu.. Ledwo przyjęli mnie do kadry, a już opuszczam treningi. Także mam nadzieję, że nie będę żałować, Parker. - warknęła Mia, ale zaraz cicho się zaśmiała.
- To jest cholernie ważne. I na pewno wynagrodzi wam to, że odciągnąłem was od tych jakże ważnych obowiązków. - uśmiechnął się delikatnie, a dziewczyny popatrzyły na niego jakby miał trzy głowy. - No co?
- Co brałeś?
- Nic.
- Nie żartuj. Nie zachowujesz się normalnie. Musiałeś coś brać. - zaśmiała się Bethy.
- No poważnie, nic. Po prostu... Miłość. - powiedział, a jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. - Dobra, chodźmy, bo tracimy tylko czas. - westchnął i wszedł do centrum handlowego, a Mia i Elizabeth podążyły za nim...
- Gdzie idziemy? - zapytała blondynka.
- Do jubilera. - odpowiedział spokojnie Christian.
- Co?! - zawołały zgodnie i przystanęły patrząc zaskoczone na szatyna.
- Zamierzam się oświadczyć. Musicie pomóc mi wybrać pierścionek.
- Czekaj, czekaj. Co powiedziałeś?
- Chcę się oświadczyć Kate. Idziemy po pierścionek. - powiedział z uśmiechem, a dziewczyny popatrzyły na siebie i z szerokimi uśmiechami rzuciły się na Christiana. - Udusicie mnie. - zaśmiał się chłopak. - No, już. Chodźmy... 



*

- Jest taka słodka, kiedy śpi. - szepnął Matt.
- Tak. Lubię na nią wtedy patrzeć. - powiedział z uśmiechem. - Kocham ją tak cholernie mocno. - westchnął Chris wpatrując się w spokojną twarz Kate. - Chciałbym, żeby była ze mną już zawsze.

- To znaczy, że... 
- Tak, chciałbym się z nią ożenić. Mieć dzieci. Dom z ogródkiem.. Nie, to głupie. Pewnie masz mnie teraz za romantyka mięczaka, co? - zaśmiał się drapiąc się po karku.
- Nie. Widzę jak na nią patrzysz, z miłością i uwielbieniem. Troszczysz się o nią, dbasz o to, żeby była bezpieczna i żeby niczego jej nie brakowało.. Jeśli chodzi o mnie to jak najbardziej możesz się z nią ożenić i awansować z roli 'chłopaka mojej siostry' na 'mojego szwagra'. - zaśmiał się Matt, a Chris mu zawtórował.
- Dzięki. Twoje błogosławieństwo już mam, został jeszcze wasz tata.
- Na pewno się zgodzi. Zawsze chciał dla nas jak najlepiej, szczególnie dla Katty. - uśmiechnął się Matty. - Tak samo jak mama. Szkoda, że jej z nami nie ma...
- Przecież jest z nami, debilu. Nie pamiętasz? W sercach. - szepnęła Kate przecierając twarz dłońmi. - A tak w ogóle to mogliście rozmawiać ciszej, albo wyjść. Chciałam się przespać. - powiedziała i spojrzała z udawaną złością na chłopaków... - Aha i skąd pewność, że ja będę chciała zostać twoją żoną, Chris?
- A nie będziesz chciała? - zapytał zaskoczony chłopak.
- Będę musiała się nad tym zastanowić. - zaśmiała się i posłała mu buziaka. - Mam ochotę obejrzeć jakiś film... Zróbmy mini maraton, proooszę. - powiedziała przeciągając ostatni wyraz.
- Mnie pasuje. Idę po resztę, a wy wybierzcie filmy. - uśmiechnął się Matthew i wyszedł z pokoju..
- Będziesz musiała się zastanowić, tak? - zapytał Christian podchodząc do łóżka z dziwnym uśmiechem na ustach.
- Nawet nie próbuj.
- Czego mam nie próbować?
- Właśnie tego. - zaśmiała się Katty w tym samym momencie, w którym palce Christiana znalazły się na jej talii i zaczęły ją łaskotać.
- Wyjdziesz za mnie? - zapytał chłopak po kilku sekundach i uśmiechnął się do swojej dziewczyny.
- Oświadczasz mi się? Właśnie teraz? - zapytała próbując unormować oddech.
- Tak, właśnie teraz. - uśmiechnął się chłopak i wyjął z kieszeni granatowe pudełeczko, które po chwili otworzył.. Oczom Kate ukazał się pierścionek z błękitnym oczkiem. - Katherine Walker, zostaniesz moją żoną? - zapytał ponownie, a w oczach Katty zebrały się łzy. Nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Wpatrywała się w klęczącego przed nią Christiana i nie mogła wykrztusić słowa. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy...
- W takich momentach chyba pada to cholernie wyczekiwane 'tak', słoneczko. - powiedziała stojąca w drzwiach pokoju Mia.
- No dalej, Katty, bo nam chłopak zaraz padnie. Zgódź się. - dodała Bethy. Katherine przeniosła swój wzrok na drzwi, w których stała Mia, Elizabeth, Ryan, Matt, a nawet jej tata. Wszyscy czekali na moment, w którym udzieli odpowiedzi zestresowanemu Christianowi.
- Powiesz coś w końcu? - zapytał szatyn drżącym głosem.
- Tak. - szepnęła dziewczyna i szeroko się uśmiechnęła. - Tak, zostanę twoją żoną. - powiedziała głośniej. Christian pospiesznie wsunął na jej palec pierścionek i mocno objął ją w talii przyciągając do siebie i złożył na jej ustach pocałunek...


*


prawie KONIEC, bo jeszcze czeka nas epilog.


nie spodziewaliście się chyba takiego zakończenia, co?

szczerze to ja też nie, wyszło dość spontanicznie :)


dobra, rozpisywać się będę pod epilogiem.. teraz Was żegnam i - napiszę to po raz ostatni tutaj - DO NASTĘPNEGO, KOCHANI. ♥

*

do wszystkich, którzy są zainteresowani nową historią:
planuję coś napisać... nie wiem czy wyjdzie długie, czy raczej krótkie. ale coś wyjdzie.
OBIECUJĘ I TEJ OBIETNICY DOTRZYMAM!
zapraszam Was na bloga: live-for-lovee ---- tam znajdziecie nieco więcej informacji. :3


werka. 


czwartek, 9 lipca 2015

ROZDZIAŁ 35.


- Halo? - odebrała lekko drżącym głosem. Nie wiedziała kto dzwonił, nie znała numeru.. W słuchawce dało się słyszeć cichy szmer, a chwilę potem odezwał się męski głos.
- Dzień dobry, dzwonię z komisariatu. Mam nadzieję, że pani nie obudziłem. 
- Nie, nie obudził mnie pan. - powiedziała pospiesznie. - O co chodzi?
- Wczoraj późnym wieczorem William Parker został zatrzymany. Zostały postawione mu zarzuty gwałtu i znęcania się fizycznego jak i psychicznego nad panią... Niedługo zostanie postawiony przed sądem.
- Dziękuję za informację.. A czy ja... No wie pan.
- Niestety będzie pani musiała się stawić na rozprawie. Wiem, że będzie to dla pani ciężkie, ale takie mamy przepisy.
- Dobrze, rozumiem. Coś jeszcze?
- Nie, to wszystko. Do widzenia. - powiedział mężczyzna i połączenie zostało przerwane. Katherine odłożyła telefon, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- W końcu to wszystko się skończy. - pomyślała..
- Cześć, kochanie. - powiedział Christian wchodząc do pokoju. - Coś się stało? - zapytał widząc uśmiech dziewczyny.
- Wczoraj zatrzymali Williama.. - powiedziała i przytuliła się do chłopaka, a on w przypływie radości okręcił się wokół własnej osi.
- To cudownie, Katty.. - uśmiechnął się całując dziewczynę w czoło, ale po chwili posmutniał. - Mama... - szepnął i natychmiast wyjął z kieszeni telefon. Wybrał numer i przyłożył komórkę do ucha. Przez kilka sekund dało się słyszeć dźwięk połączenia, a później zgłosiła się poczta głosowa. - Nie odbiera.. Katty, przepraszam, ale...
- Jedź. - powiedziała Kate i pocałowała chłopaka delikatnie w usta. - Dam sobie radę.
- Przyjadę jak najszybciej się da.. - zapewnił chłopak i niemalże biegiem opuścił dom swojej dziewczyny... 


- Mamo?! - zawołał wchodząc do domu. - Mamo, gdzie jesteś?! - wszedł do salonu i wtedy zauważył zgarbioną postać rodzicielki siedzącą na kanapie. - Mamo.. - szepnął kucając przed kobietą. - Wszystko w porządku? - zapytał, a Monic pokręciła przecząco głową. - No tak, głupie pytanie...
- Zabrali go. Był taki spokojny.. - szepnęła zachrypniętym głosem. - Wiedział, że po niego przyjdą. Czekał na to... - mówiła wpatrując się w swoje dłonie... - Jak się czuje Kate? Boże, jak sobie pomyślę, że Will ją...
- Spokojnie, mamo. Kate dochodzi do siebie, jest pod stałą opieką psychologa.. - powiedział Chris obejmując kobietę. - Może coś zjemy? Zrobię jakieś śniadanie. Wypijemy kawę, co?
- Nie, dziękuję. Nie jestem głodna, synku... Jedź do Katty, to nią się powinieneś zajmować, nie mną. Dam sobie radę sama..
- Ale, mamo...
- Nie, Chris. Naprawdę. Poradzę sobie. - szepnęła patrząc chłopakowi w oczy.
- No dobrze, ale jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń, przyjadę. - powiedział uśmiechając się delikatnie i pocałował rodzicielkę w policzek.
- Dobrze... Chris?
- Tak?
- Myślisz, że będę mogła się z nim zobaczyć?
- Naprawdę tego chcesz?
- Tak. Mimo wszystko ja... Przecież go kocham... Kochałam..
- Zadzwoń do adwokata, na pewno załatwi ci widzenie. - powiedział chłopak. - Trzymaj się. Pa. - dodał i wyszedł z domu...



***

- Monic. - szepnął i zerwał się z miejsca podchodząc do żony. Chciał ją przytulić, ale został zatrzymany przez jednego z policjantów. Westchnął i pokręcił głową, po czym uśmiechnął się delikatnie do Monic. - Dobrze, że jesteś..
- Daruj sobie, Will. - powiedziała kobieta zajmując miejsce na przeciwko męża. - Jak mogłeś? Boże... Nie sądziłam, że będziesz zdolny do czegoś tak okropnego. Brzydzę się tobą..
- A jednak mnie odwiedziłaś..
- Tak, ale teraz zaczynam się zastanawiać czemu w ogóle to zrobiłam.
- Przykro mi, kochanie... - westchnął William spoglądając na żonę. - Naprawdę mi przykro! Gdybym mógł cofnąć czas..
- Ale nie możesz... Jak ja mogłam niczego nie zauważyć.. Byłam taka naiwna.. 
Nigdy nie chciałam widzieć twoich wad, twoich wszystkich zdrad, twoich kłamstw. Wierzyłam w każde twoje słowo, bo byłam w tobie tak głupio i naiwnie zakochana...* Ja naprawdę uwierzyłam, że się zmieniłeś. Chris jednak miał rację, tacy ludzie, jak ty się nie zmieniają. - westchnęła patrząc z obrzydzeniem na mężczyznę siedzącego przed nią. - Nigdy ci tego nie zapomnę, Will..
- Nie śmiałbym nawet o to prosić.
- To dobrze... Chciałabym już iść. - Monic zwróciła się do policjanta i wstała z miejsca. - Nie licz, że jeszcze kiedyś cię odwiedzę. - powiedziała patrząc na męża. - Widzimy się na rozprawie, to będzie nasze ostatnie spotkanie...
- Nadal jesteś moją żoną.. Będziesz nią...
- Już niedługo. Zrobię wszystko, żeby nasze małżeństwo zostało unieważnione. Nie chcę mieć z tobą już nic wspólnego.. Mimo tego wszystkiego, co nas łączyło. - szepnęła, a jej oczy zaszły łzami. Było jej ciężko, mimo wszystko. - Żegnaj, Will... - powiedziała i opuściła pokój widzeń, a William wbił wzrok w drzwi, przez które przed chwilą wyszła.
- To koniec, William... Koniec. - pomyślał, a po jego policzku niekontrolowanie spłynęła samotna łza...


*** kilka dni później... ***

- To już dziś, mamo. To wszystko się właśnie dzisiaj zakończy. Raz na zawsze uwolnię się od Williama Parkera.. - szepnęła Katherine wpatrując się w zdjęcie rodzicielki znajdujące się na niewielkim nagrobku. - Nawet nie wiesz jak ogromny kamień spadł mi z serca, kiedy dowiedziałam się, że został zatrzymany... A jeszcze to, że grozi mu nawet do 20 lat pozbawienia wolności. Cudowna wiadomość, co? - zapytała uśmiechając się lekko. - Wizyty u psychologa pomagają. Nawet lubię tam chodzić, wiesz? Nie czuję się skrępowana, mogę mówić o wszystkim, co mnie gryzie...  Jestem wdzięczna doktor Reed za to, co dla mnie robi. Będzie mi jej brakować, naprawdę...
- Słoneczko, musimy już iść.. Nie możemy się spóźnić. - szepnął Christian obejmując ramiona dziewczyny.
- Już idę... Daj mi jeszcze moment. - uśmiechnęła się nikło spoglądając na twarz szatyna. Chłopak skinął głową i odszedł dołączając do Mii, Ryana i Bethy.. Wszyscy dostali wezwanie do sądu, każdy z nich miał być przesłuchiwany w charakterze świadka. Oprócz tego policja z pomocą Chrisa odnalazła inne dziewczyny, które William nękał. Po rozmowie z Kate zgodziły się zeznawać, co było świetną wiadomością...
- Muszę iść, mamo. Trzymaj kciuki, tam na górze. - powiedziała z delikatnym uśmiechem. - Kocham cię mocno... - dodała i podeszła do przyjaciół i chłopaka.
- Gotowa? - zapytała Bethy obejmując przyjaciółkę ramieniem.
- Tak, jedźmy wsadzić go za kratki.
- Z wielką chęcią. - powiedziała Mia i wszyscy razem wsiedli do samochodu i odjechali w kierunku sądu... 



*

          Po nieco ponad dwóch godzinach wszyscy opuścili salę sądową. Rozprawa zakończyła się dość surowym wyrokiem - William został skazany na 15 lat pozbawienia wolności bez możliwości zwolnienia warunkowego, a oprócz tego miał dożywotni zakaz zbliżania się do Kate i innych dziewczyn...
- W końcu cały ten koszmar się skończył. - westchnęła Katty wtulając się w ciało Christiana.
- Tak, nareszcie. - przytaknął chłopak całując brunetkę w czoło... - Dziękujemy dziewczyny, gdyby nie wy.. Pewnie kara byłaby inna. - westchnął zwracając się do innych dziewczyn, które były ofiarami jego ojca.
- Nie ma sprawy. Mimo wszystko nam też zależało, żeby poniósł karę. - powiedziała Charlotte.
- Teraz możemy żyć spokojnie. - dodała z uśmiechem Caroline.
- Idziemy świętować? - zapytał Ryan obejmując Elizabeth w talii i pocałował ją w policzek. Tak, byli parą.. - Proponuję gorącą czekoladę w Starbucks'ie. Kto jest za?
- Jak najbardziej za! - uśmiechnęła się Kate. - Pojedziecie z nami? - zapytała zwracając się do towarzyszących im dziewczyn.
- Nie, świętujcie sami. Ale dziękujemy za zaproszenie. - uśmiechnęła się Lottie. - Odezwij się kiedyś, może gdzieś wyskoczymy. - dodała przytulając Kate.
- Jasne. Byłoby miło.
- Powodzenia, Katty. - dodała Caroline również przytulając dziewczynę. - Do zobaczenia.
- Pa... No to jak, jedziemy?
- Zadzwonię do Matt'a, żeby do nas dołączył z waszym tatą, co? - zapytała Mia.
- Super.. Chris, może zabierzemy twoją mamę? - zaproponowała Katherine.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. - westchnął chłopak spoglądając na kobietę, która rozmawiała z adwokatem i z trudem powstrzymywała się przed płaczem. - Pójdę do niej, zaraz wracam. - szepnął całując dziewczynę w czoło... Podszedł do mamy i przepraszając mężczyznę, z którym rozmawiała, przytulił ją mocno do siebie. - Wszystko dobrze? - zapytał odsuwając się od kobiety.
- Tak, w porządku, synku. - uśmiechnęła się delikatnie. - A jak Katty?
- Bardzo dobrze. - powiedział z uśmiechem. - Może miałabyś ochotę pojechać z nami do Starbucks'a?
- Nie, dziękuję za zaproszenie, ale musimy jeszcze coś załatwić. - powiedziała kiwając głową w kierunku jej adwokata. - Innym razem.
- No dobrze. W takim razie do zobaczenia. Kocham cię, mamo. - powiedział tuląc do siebie Monic.
- Ja ciebie też, synku. Pa. - powiedziała, kiedy się od siebie odsunęli. Chris wrócił do przyjaciół i mocno objął Kate w talii..
- Wszystko ok?
- Jak najbardziej. Chodźmy już. - uśmiechnął się i wszyscy razem opuścili budynek sądu... 



*** kilka tygodni później... ***

- Nie, Bethy, nigdzie nie idę. Zapomnij. - westchnęła Katherine i położyła się na łóżku.. Elizabeth od ponad 20 minut próbowała ją namówić, żeby poszła z nią do kina, bo Ryan pojechał do jego rodziców, a jej się nudzi..
- Ale Katty no.... Proszę. 
- Nie, nie mam ochoty wychodzić. Zresztą za chwilę powinien przyjechać Christian..
- On też może iść. Kate nie mam zamiaru spędzić wieczoru w domu.. Jest piątek. Inni ludzie imprezują, spotykają się ze znajomymi, a ja mam siedzieć w domu? Nigdy w życiu. 
- Jesteś upierdliwa, wiesz? - zaśmiała się Kate.
- Może i jestem, ale mam ku temu powód... Zgadzasz się?
- Nie. Nie męcz mnie już, błagam.. Pomęcz Mię.
- Już z nią rozmawiałam. Poszła z Matt'em na kręgle. - westchnęła dziewczyna. - Czyli zostaje mi towarzystwo samej siebie, tak?
- Cześć, słońce. - powiedział Chris wchodząc do jej pokoju. - Ups, przeszkadzam? - zapytał nieco ciszej siadając na łóżku, a Kate pokręciła tylko głową.
- Na to wygląda. Przepraszam, Bethy, ale Chris przyszedł.. Miłego wieczoru.
- Już nie żyjesz Walker!
- Też cię kocham, Collins. - zaśmiała się i zakończyła połączenie.. - Hej. - powiedziała z uśmiechem i pocałowała Christiana w usta.
- O co chodzi? - zapytał wskazując głową telefon dziewczyny.
- Elizabeth chciała mnie wyciągnąć do kina.. Wiesz, Ry pojechał do rodziców, a jej się nudzi samej. - wzruszyła ramionami. - Co robimy?
- Idziemy do kina. - uśmiechnął się szeroko chłopak.
- Co? Żartujesz? Nie po to przez prawie pół godziny mówiłam Bethy, że nie pójdę z nią, żeby teraz wychodzić...
- Trudno, kochanie. Nie żartuję.. Zresztą, w tej chwili do niej dzwoń i powiedz, że za 15 minut po nią jesteśmy.
- Nienawidzę cię. - warknęła sięgając po telefon, po czym wybrała numer przyjaciółki.
- Nie, nie.. Kochasz mnie. - uśmiechnął się Chris. - Masz 10 minut, czekam na dole. - powiedział i wyszedł z jej pokoju...
- Idiota. - westchnęła i pokręciła rozbawiona głową.
- To do mnie? - usłyszała głos Elizabeth.
- Nie, to o Christianie, nie ważne... Masz 15 minut. Podjedziemy po ciebie. - powiedziała, a po chwili w słuchawce dało się słyszeć pisk jej przyjaciółki. - Ciszej! Nie chcę stracić słuchu w wieku 18 lat!
- Przepraszam. - zaśmiała się Bethy. - Będę czekać po domem, paa. - dodała i zakończyła połączenie.. Kate odłożyła telefon i wstała z łóżka, skoro szli do kina to musiała zmienić ubrania... 



*

- Świetny film, co? - zapytała uradowana Elizabeth, kiedy wychodzili z kina.
- Całkiem fajny. - przytaknął Christian obejmując Kate. - A tobie się podobał, kochanie? - zapytał, po czym wybuchnął śmiechem, a Bethy mu zawtórowała.
- Bardzo śmieszne, naprawdę. Byłam zmęczona.. Mówiłam, że nie chcę nigdzie wychodzić. - powiedziała, a z jej ust uciekło krótkie ziewnięcie. - Ale te fragmenty, które widziałam były całkiem znośne. - dodała i uśmiechnęła się delikatnie.
- To co, dziewczyny, może pizza? - zaproponował Chris.
- Ja to się chyba będę zwijać do domu.. Nie będę wam zabierać wieczoru.
- Coś ty, chodź z nami.. - uśmiechnęła się Kate i złapała przyjaciółkę za rękę. - Nie przyjmujemy odmowy.
- Tak, nie przyjmujemy.. Chodź.
- No dobra, niech wam będzie. - westchnęła dziewczyna...


          Siedzieli w pizzerii i rozmawiali na wszystkie możliwe tematy. Śmiali się i spędzali po prostu miło czas. Po chwili drzwi do lokalu się otworzyły, a do środka weszła Mia, a zaraz za nią Matt. Wzrok dziewczyny od razu padł na stolik, przy którym siedzieli jej przyjaciele..
- Matty, popatrz kogo my tu mamy. - szepnęła odwracając się do swojego chłopaka. Brunet spojrzał w prawo i jego wzrok odnalazł jego siostrę...
- Cześć wam. - powiedział podchodząc do stolika i szeroko się uśmiechnął. - Nas się już nie informuje o spotkaniach towarzyskich, co? - zapytał całując siostrę w czoło. Z Christianem przybił piątkę, a Bethy przytulił i usiadł obok niej. Mia również przywitała się ze wszystkimi i zajęła miejsce obok swojego chłopaka.
- Tak jakoś wyszło, przepraszam. - uśmiechnęła się słodko Kate. - Głodni?
- Nie, przyszliśmy tylko po kawę.
- Tutaj?
- Tak, mają najlepszą w okolicy. - zaśmiał się Matt. - Gdzie Ryan?
- Pojechał do rodziców. - westchnęła Bethy.
- Wróci, nie przejmuj się. - powiedział trącając dziewczynę ramieniem... - Kate, a ty nie miałaś się przypadkiem uczyć do egzaminów? - zapytał podejrzliwie.
- A twoja dziewczyna też przypadkiem nie miała takich planów?
- Ej, ja tu jestem.. - zaśmiała się blondynka. - Miałam, ale plany zawsze można zmienić.
- Dobra, przecież żartowałem... Ale macie niestety coraz mniej czasu. Ostatnie trzy tygodnie...
- I uwolnimy się z tej szkoły. - uśmiechnęła się Bethy.
- Tak, nareszcie.. - powiedziała Katty, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech...



*


pod koniec coś mocno powiało nudą, ale już trudno... :)
jak wrażenia?



* - znalazłam ten tekst gdzieś w internecie, a że pasował tu idealnie to... rozumiecie :)

ps. nie wiem, czy takie kary funkcjonują, po prostu... to moja wyobraźnia :)



niedziela, 5 lipca 2015

ROZDZIAŁ 34.


- Dobrze, zajmiemy się tą sprawą.. Byłaś bardzo dzielna, naprawdę podziwiam cię, że z takim spokojem o tym opowiadałaś. Dziewczyny, które do nas przychodzą z taką sprawą przeważnie nie mogą wydusić z siebie słowa. Ty sobie z tym poradziłaś. - powiedział mężczyzna w granatowym mundurze i delikatnie uśmiechnął się w stronę Katherine. - Jak już poczynimy jakieś kroki to się odezwiemy.
- Dobrze, dziękuję. - szepnęła dziewczyna i wstała z krzesła, które zajmowała. Uścisnęła dłoń policjantowi i ruszyła do drzwi.
- Przepraszam, czy moglibyśmy porozmawiać? - odezwał się Christian zwracając się do funkcjonariusza.
- Tak, oczywiście. Słucham?
- Przepraszam... Katty, poczekasz na zewnątrz? Zaraz przyjdę, nic ci się nie stanie. - powiedział patrząc na dziewczynę, a ona tylko skinęła głową i wyszła. - Chodzi o to, że.. Moja dziewczyna nie była jedyną 'ofiarą'.
- To znaczy?
- Ten mężczyzna to.. To mój ojciec. On odkąd pamiętam przyprowadzał do domu jakieś dziewczyny. Przeważnie to były jego uczennice.. Z każdą było tak samo, na początku był miły, owijał je sobie wokół palca, a potem ranił. Nie wszystkie gwałcił... Przynajmniej ja o tym nie wiem. Już nie raz chciałem, żeby policja się tym zajęła. Znalazłem niedawno dwie dziewczyny, ale nie chciały nic z tym zrobić. One się go boją.. Mam nadzieję, że w końcu się to wszystko skończy..
- Nienawidzisz ojca, prawda?
- Tak samo jak on mnie.. Jestem zwykłą wpadką. - prychnął pod nosem Chris. - Nigdy mnie nie kochał. Nigdy nie byłem dla niego synem.. A on nigdy nie był dla mnie ojcem.. Zajmijcie się tym i zróbcie z tym jak najszybciej porządek, zanim zrani więcej dziewczyn. Proszę.
- Obiecuję, że zrobimy wszystko, żeby już nic się nikomu nie stało.
- Dziękuję. - uśmiechnął się delikatnie chłopak. Teraz mógł odetchnąć i czekać aż zobaczy swojego ojca skutego w kajdanki na sali sądowej. - Do widzenia.
- Do widzenia. - odpowiedział policjant zapisując coś na komputerze...
- Jedziemy?
- Tak. - szepnęła Kate spoglądając na Chrisa. - O czym z nim rozmawiałeś?
- Można powiedzieć, że składałem zeznania. - odpowiedział szatyn obejmując dziewczynę w pasie. - Już niedługo William Parker będzie tylko okropnym wspomnieniem. Obiecuję, Katty. - dodał składając pocałunek na jej czole i wspólnie opuścili komisariat...


*

          Leżała w objęciach Christiana z głową na jego klatce piersiowej i wsłuchiwała się w bicie jego serca. Na ekranie laptopa wyświetlał się jakiś film - nawet nie wiedziała jaki, niespecjalnie zagłębiała się w fabułę, jej umysł zaprzątały inne myśli. W jej głowie ciągle słychać było głos lekarza, który zakomunikował jej, że istnieje prawdopodobieństwo, że zaszła w ciążę.. W tamtym momencie jej życie straciło już jakikolwiek sens. Jeśli to okazałoby się prawdą... Nie mogłaby pokochać tego dziecka, przecież ono.. Kiedy o tym pomyślała z jej oczu wypłynęły łzy. Christian natychmiast zareagował, bo poczuł, że jego koszulka staje się mokra. Przytulił mocniej swoją dziewczynę i pocałował ją w głowę delikatnie kołysząc jej ciałem. O nic nie pytał, w jego głowie kłębiły się podobne myśli co w głowie Kate.. Po kilku minutach dziewczyna uspokoiła się i spojrzała w oczy Chrisa, które również były zaszklone.
- Przepraszam. - szepnęła.
- Za co? - zapytał zachrypniętym głosem.
- Obiecałam, że będę na siebie uważać. Że nie dam się omamić twojemu ojcu... A jak mi się to nie udało to nie powiedziałam ci co się dzieje. Jestem beznadziejna... Teraz jeszcze masz mnie na głowie, bo ten cholerny psychol mnie zgwałcił i możliwe, że do tego wszystkiego zapłodnił.. Dlatego przepraszam.
- Ciii... Nie jesteś beznadziejna. I o żadną z tych rzeczy nie mam do ciebie żalu. Nie myśl tak.. Nikt nie wiedział, że tak się to potoczy. Spokojnie. - powiedział tuląc drobne ciało Kate do swojej piersi. Wiedział, że ona z każdą chwilą cierpi coraz bardziej i wiedział, że musi dawać jej jak najwięcej oparcia. Choć dla niego to też było ciężkie... Spojrzał na zegar, który stał na szafce przy łóżku dziewczyny i delikatnie odsunął od siebie brunetkę. - Chyba powinienem już iść.. Jest prawie pierwsza w nocy. Musimy się wyspać, wypocząć przed jutrem. - powiedział podnosząc się z łóżka.
- Zostań. - szepnęła Katty.
- Nie sądzę, żeby... Co na to twój tata? Nie powinienem...
- Daj spokój. Zostań ze mną, proszę, Chris... - powiedziała załamującym się głosem.
- No dobrze, zostanę. - powiedział uśmiechając się delikatnie i ponownie położył się obok Katherine.
- Dziękuję. - szepnęła całując chłopaka w policzek i przytuliła się do jego boku...


          Przebudził się w środku nocy i chciał przytulić się do Kate, ale nie było jej obok niego. Usiadł na łóżku i rozglądnął się po pokoju dziewczyny. Niestety nigdzie jej nie było.. Przez szparę pod drzwiami zauważył światło z korytarza, więc pospiesznie wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Kiedy znalazł się na korytarzu natychmiast do jego uszu dobiegł cichy szloch, który dochodził z łazienki.. Nie zawracał sobie głowy pukaniem. Nacisnął klamkę i wszedł do pomieszczenia. W samą porę.. Zauważył skuloną postać jego dziewczyny, która trzymała w dłoni przyciśniętą do nadgarstka żyletkę. Chłopak natychmiast doskoczył do Kate i wyrwał jej z ręki żyletkę, po czym mocno przytulił ją do swojego ciała.
- Katty, kochanie, co ty chciałaś zrobić? - szepnął całując ją w czoło i spojrzał w jej załzawione oczy.
- Nie dam rady, Christian. Nie dam rady. - załkała i wtuliła się mocno w chłopaka.
- Ciii... Popatrz na mnie... Nie możesz tego robić, rozumiesz? To wszystko się skończy, już niedługo. Zobaczysz. Wszystko się ułoży.
- Nic się nie ułoży! Jak możesz mówić, że wszystko będzie dobrze, skoro sam wiesz, że nie będzie?! On mnie zgwałcił! Myślisz, że tak po prostu o tym zapomnę i będę żyć normalnie?!
- Nie, Katty.. Nie myślę tak, wiem, że tak nie będzie.. Ale kiedyś na pewno cała trauma minie. Nauczymy się jakoś z tym żyć. Musimy... Musisz tylko w to uwierzyć. Proszę kochanie, nie rań mnie jeszcze bardziej... - szepnął i w tym momencie dał upust łzom, które trzymał w sobie od kilkunastu godzin.. - Nie pozwolę już nigdy, żeby stała ci się jakakolwiek krzywda. I nie pozwolę, żeby na twoich nadgarstkach znalazło się jeszcze więcej ran. - powiedział całując dłonie Kate. - Nie pozwolę, obiecuję. - dodał patrząc w oczy dziewczyny. - Wracamy do łóżka? - zapytał, a brunetka tylko przytaknęła głową. Chris podniósł się z zimnych płytek i wziął swoją dziewczynę na ręce niosąc ją do pokoju i delikatnie ułożył jej ciało na łóżku kładąc się koło niej.
- Kocham cię. - szepnęła łamiącym się głosem.
- Też cię kocham, skarbie. - odpowiedział tuląc ją do siebie, ale Kate natychmiast od niego odskoczyła. Christian spojrzał na nią zdezorientowany, a kiedy zobaczył na jej policzkach łzy i przerażenie w oczach... - Co się stało? - zapytał ze smutkiem w głosie. - Zrobiłem coś nie tak? - dodał, a Kate pokręciła głową. - To o...
- Po prostu nie mów do mnie... tak. - szepnęła. - On mnie tak nazywał. Kiedy słyszę to słowo... Nie mów tak, dobrze?
- Kochanie, przepraszam... To o to chodziło wtedy, w domku? Boże, już wtedy to trwało!
- Teraz to już nie jest ważne, Chris. Po prostu tak do mnie nie mów.
- Dobrze.. - szepnął i zamknął dziewczynę w swoich ramionach składając pocałunek na jej czole. 



*

- Cześć, Chris. - powiedział Matt patrząc na chłopaka wchodzącego do kuchni. - Chcesz kawy?
- Cześć, jasne. - przytaknął siadając przy stole.
- Zjesz coś?
- Nie, nie jestem głodny. - westchnął szatyn i podparł głowę na rękach.
- Dzień dobry. Jak spaliście, chłopcy? - zapytał Paul siadając przy stole na przeciwko Christiana.
- Niezbyt dobrze. Kate nie mogła spać, więc czuwałem. - szepnął Chris obejmując dłońmi kubek, który Matt przed nim postawił. - Płakała przez pół nocy.. Zasnęła nad ranem.
- Też nie mogłem spać. - westchnął Matthew również siadając do stołu. - Ciągle się wierciłem. Nie mogłem sobie znaleźć miejsca..
- O której ma być w szpitalu?
- O 12. Pojadę z nią.
- Dziękuję, Chris. Gdyby nie ty... Nie wiem jakbyśmy sobie z tym poradzili. - powiedział Paul uśmiechając się delikatnie do szatyna.
- Przecież to oczywiste, że pomagam. Katty to moja dziewczyna. - powiedział chłopak. - Teraz potrzebuje nas wszystkich jak nigdy wcześniej...
- Policja się odzywała? - zapytał Matt.
- Jeszcze nie.. To chyba jeszcze trochę potrwa. Dopiero wczoraj dostali zgłoszenie.
- Boże, jak sobie pomyślę, że moja mała córeczka... Że ktoś potrafił zrobić coś takiego... Przepraszam, Chris. Wiem, że to twój ojciec, ale...
- On nigdy nie był dla mnie ojcem. Nie musi się pan przejmować moim zdaniem, bo.. No cóż, myślę tak jak pan. - chłopak wzruszył ramionami i wbił wzrok w blat stołu...
- Hej wam. - usłyszeli słaby głos Katherine i natychmiast ich wzroki padły na jej sylwetkę. - Dostanę jakieś śniadanie? - zapytała unosząc delikatnie kąciki ust ku górze.
- Jasne. Co chcesz? Kanapki, omlet, tosty, jajecznica? - zapytał Matt zrywając się na równe nogi.
- Omlet? - powiedziała, a raczej zapytała wdrapując się na kolana Christiana. Matty przytaknął i zabrał się za przygotowywanie śniadania dla siostry, a ona przytuliła się mocno do swojego chłopaka. - Przestraszyłam się jak się obudziłam i cię nie było. - szepnęła tak, że tylko on mógł ją usłyszeć.
- Przepraszam, potrzebowałem kofeiny. - powiedział chłopak całując ją w czoło.
- Wybaczam... 



*** kilka dni później... ***

- Halo? - odebrał telefon niemal natychmiast. Nie chciał, żeby Kate się obudziła. Wrócili ze szpitala z badań kontrolnych i dziewczyna zasnęła.. Wstał z łóżka i podszedł do okna opierając się o parapet i ciągle obserwując swoją dziewczynę.
- Chris, nareszcie odebrałeś. Próbuję się do ciebie dodzwonić od kilku godzin. - usłyszał głos swojej mamy.. - Czemu nie odbierałeś?
- Byłem w szpitalu z Kate. - westchnął, ale na jego twarzy dało się zobaczyć ulgę. Katty nie była w ciąży, to było już pewne.. - Dzwonisz w jakiejś konkretnej sprawie?
- W zasadzie to nie. Chciałam tylko zapytać jak się czuje Katherine. 
- Lepiej. Powoli dochodzi do siebie.
- Martwimy się o nią z tatą.. 
- Oczywiście. Tata wyjątkowo bardzo pewnie. - prychnął chłopak, a jego dłoń zacisnęła się w pięść.
- Daruj sobie te złośliwości. Naprawdę bardzo się przejął.
- Jasne. - warknął. - Wiesz co, mamo. Muszę kończyć.
- Dobrze, synku. Trzymaj się i pozdrów Katty. 
- Ok. Pa. - powiedział i rozłączył się, po czym schował telefon do kieszeni spodni i położył się obok Kate patrząc na jej twarz...

*

          W domu Williama rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Mężczyzna spojrzał na żonę, która była oparta o jego ramię i wzruszył ramionami.
- Kto to może być o tej porze... - zastanowiła się kobieta i wstała z kanapy kierując się do przedpokoju. Przekręciła zamek i otworzyła drzwi, a jej oczom ukazało się dwóch policjantów. - Słucham?
- Dobry wieczór. Zastaliśmy pana... Williama Parkera? - zapytał jeden z funkcjonariuszy.
- Tak, mąż jest w domu. Proszę.. A czy mogę wiedzieć o co chodzi? - zapytała Monic wpuszczając mężczyzn do środka. W tym momencie z salonu wyszedł Will, a kiedy zobaczył policjantów stanął w miejscu i zacisnął szczękę.
- No, Will, ten moment już nadszedł... - pomyślał i spojrzał na swoją żonę, która była zdezorientowana.
- Pan William Parker? - zapytał jeden z mężczyzn.
- Tak, to ja. - odpowiedział pewnym siebie głosem.
- Pójdzie pan z nami.
- Jak to? Dlaczego? Will?
- Kochanie... Przepraszam. - szepnął mężczyzna i pocałował żonę w czoło, po czym założył kurtkę. Policjant skuł kajdankami ręce Williama i skierował się z nim do wyjścia.
- Mogę wiedzieć dlaczego zabieracie mojego męża?! - krzyknęła Monic.
- Pan Parker został oskarżony o gwałt i znęcanie się fizyczne i psychiczne nad Katherine Walker. Tutaj jest nakaz zatrzymania. - powiedział policjant pokazując kobiecie papier. - Przykro mi... Dobranoc.
- Dobranoc. - szepnęła Monic i zamknęła drzwi... - Gwałt? Mój William kogoś zgwałcił? I tym kimś była... Katherine? Nie, to jest chyba jakiś żart. - westchnęła kobieta i usiadła na podłodze w przedpokoju wbijając wzrok w drzwi wejściowe. Miała nadzieję, że za chwilę Will wróci i powie, że to był tylko głupi żart, a ona naiwnie się dała nabrać, ale nic takiego się nie stało.. Po kilku minutach bezczynnego siedzenia do Monic dotarło, że to może być prawda, w kocu w przeszłości jej mąż miał kilka romansów z nastolatkami, i wybuchnęła płaczem... 




*


no to się porobiło...

zostało nam tylko dwa rozdziały + epilog..


BĘDZIECIE TĘSKNIĆ ZA KATE, CHRISEM, WILLEM I RESZTĄ? 

*

zastanawiam się czy chcielibyście przeczytać jeszcze coś 'mojego'... pomysły są, gorzej będzie pewnie z realizacją, ale jeśli byście chcieli to może mi się uda :)
 TO JAK?