niedziela, 31 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 17.


*wszystko co jest dłuższym fragmentem i jest pisane kursywą to albo wspomnienie, albo sen*

- Cześć. - westchnął Chris, kiedy dotarł pod drzwi mieszkania i przytulił swoją mamę. - Mogliście mnie uprzedzić, że przyjedziecie... - dodał wyjmując klucze i otworzył drzwi. - Wchodźcie, napijecie się czegoś?
- Spokojnie, synku. To była dość spontaniczna decyzja.. - uśmiechnęła się Monic.
- Jak mam być spokojny, mamo? Robicie jakąś niezapowiedzianą wizytę... Musiałem przez was praktycznie biegiem wyjść od Kate.
- Christian, uspokój się! Przecież nic się takiego nie stało. To tylko dziewczyna. - odezwał się William i wzruszył obojętnie ramionami.
- Ta tylko dziewczyna to dziewczyna, którą kocham. - warknął Chris i spojrzał wrogo na ojca.. - Dobra, koniec tematu. O co chodzi?
- O nic, do cholery! Nie możemy odwiedzić własnego syna?! - warknął zdenerwowany Will.
- Jak mnie odwiedzasz to zawsze masz jakiś interes, więc pytam!
- Stop! Nie kłóćcie się! - krzyknęła Monic. - Przyjechaliśmy, bo dawno się nie widzieliśmy. Nie było cię w niedzielę na obiedzie...
- Miałem co innego do roboty. - powiedział Christian i oparł się o ścianę.
- Wiem, ale zrozum, że się stęskniłam. Chciałam cię po prostu zobaczyć, tata zresztą też. Nie musicie się od razu kłócić.
- My nie potrafimy ze sobą normalnie rozmawiać, mamo. - westchnął szatyn... - Chcecie herbaty?
- Nie, ja dziękuję. Straciłem jakoś ochotę. - powiedział William i wyszedł z mieszkania syna.
- Will! - zawołała Monic. - Przepraszam, synku... Widzimy się w niedzielę na obiedzie i nie przyjmuję odmowy. Zabierz Kate, chętnie znowu ją zobaczę. - uśmiechnęła się kobieta. - Kocham cię, pa. - dodała, przytuliła syna, po czym wyszła z jego mieszkania...



*

          Zimny wieczór. Opuszczona część parku. Ławka. Zapłakana dziewczyna. Zimny powiew wiatru rozwiał jej włosy, a przez jej ciało przebiegł dreszcz. Usłyszała odgłos kroków za sobą, więc gwałtownie odwróciła głowę w tamtym kierunku, ale nikogo nie zauważyła. Powróciła do wcześniejszej pozycji i okryła się szczelniej szerokim swetrem. Po chwili ujrzała przed sobą postać. Posturą przypominała ona mężczyznę i jak się później okazało był to mężczyzna, który od pewnego czasu ją prześladował. Stał kilka metrów przed nią z założonymi na piersi rękoma. Po kilku sekundach podszedł bliżej ławki i wpatrywał się w zapłakane oczy brunetki z ironicznym uśmiechem na ustach.
- Nie bój się mnie, przecież nic ci nie zrobię. - powiedział i pogładził ją po policzku, na co dziewczyna zadrżała. Nagle poczuła jak mężczyzna zostaje od niej odciągnięty i ktoś obok niej siada, a po chwili poczuła delikatne ręce oplatające jej ciało. Odwróciła głowę i zauważyła osobę, za którą strasznie tęskniła.
- Mama. - szepnęła i ponownie się rozpłakała.
- Ciii, kochanie, nie płacz. Jestem tutaj i zawsze będę. - szepnęła kobieta. - Musisz komuś o tym powiedzieć.
- Nie mogę. Boję się go.
- Nic ci nie zrobi. Potrzebujesz pomocy, Katty.
- Ale...
- Musisz komuś to wszystko powiedzieć. - szepnęła ponownie Susan. - Musisz, kochanie. - dodała i pocałowała córkę w czoło, po czym rozpłynęła się niczym dym.
- Mamo! Nie zostawiaj mnie, mamo! - krzyczała Kate.
- Zawsze przy tobie jestem. - usłyszała głos mamy, który niósł wiatr i ponownie zaniosła się szlochem... 



*

- Matty! Odwieziesz mnie do szkoły?! - zapytała Katherine opuszczając swój pokój. Miała dobry humor, mimo, że w nocy ciągle nawiedzał ją ten sam sen i nie mogła spać...
- Jasne, daj mi pięć minut! - odpowiedział chłopak.
- Ok! - Kate korzystając z okazji wzięła do ręki jabłko i zaczęła je jeść. Po chwili poczuła wibrację telefonu sygnalizującą, że dostała smsa. Odblokowała klawiaturę i odczytała wiadomość: "Z tego wszystkiego nie zapytałem wczoraj, o której mam po Ciebie przyjechać. :*" Po przeczytaniu treści na twarzy Katty uformował się uśmiech. Szybko odpisała chłopakowi: "Przyjedź o drugiej. :*" - wysłała wiadomość i w tym samym momencie obok niej stanął Matt.
- Jestem. Jedziemy?
- Tak, tak. Chodźmy. - uśmiechnęła się i wyszła z domu, a zaraz za nią uczynił to jej brat... - Nie wiem, o której wrócę, bo umówiłam się z Christianem.
- Ok.. Kate?
- Yhym? - mruknęła dziewczyna odwracając wzrok od przedniej szyby i spojrzała na bruneta.
- A tak w ogóle to, o której kończycie? - zapytał nieco zmieszany Matthew.
- O drugiej. Ale jeśli chodzi o Mię to ona ma jeszcze trening.
- Skąd pomysł, że chodzi o nią?
- Matt, mnie nie oszukasz. - zaśmiała się dziewczyna. - Kończy o czwartej... Dzięki za podwiezienie, pa. - powiedziała Kate i pocałowała brata w policzek, po czym opuściła jego samochód i ruszyła do szkoły... 



*


          Stała pod klasą do literatury i jak zawsze zastanawiała się czy zapukać, czy jednak sobie odpuścić. Wiedziała, że musi odebrać to wypracowanie osobiście, ale jednak paraliżował ją strach. Nie wiedziała jak będzie zachowywał się Parker.. Po kilku głębszych oddechach zdecydowała się zapukać, a kiedy do jej uszu dobiegło 'proszę' wypowiedziane przez nauczyciela jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Niepewnie nacisnęła klamkę i weszła do pomieszczenia. William siedział przy biurku pochylając się nad jakimiś papierami.
- Przyszłam po moje wypracowanie. - powiedziała Kate, a Will uniósł wzrok i przeszył ją spojrzeniem.
- Ok. Usiądź, zaraz go poszukam. - powiedział i uśmiechnął się... przyjaźnie? "Co z nim nie tak?" - przebiegło przez myśli Kate, ale nie odezwała się ani słowem tylko usiadła na jednej z ławek. - Bardzo dobrze napisane, Kate. Naprawdę. - Parker podał dziewczynie jej wypracowanie. - Jedno z lepszych, które czytałem. - dodał z uśmiechem.
- Dzięki. - powiedziała brunetka i zeszła ze stolika chcąc wyjść z klasy.
- Kochasz go? - zapytał Will, a Kate zatrzymała się w półkroku i odwróciła twarzą do profesora. - Mojego syna.
- Tak. Tak myślę. Nie rozumiem czemu cię to interesuje.
- Katty... - westchnął mężczyzna i podszedł do niej dotykając jej ramienia. - Mogło być tak pięknie między nami, a ty jesteś z moim synem.. Wybrałaś nie tego Parkera, skarbie. - zaśmiał się ironicznie głaszcząc ją po policzku.
- Dobrze wybrałam. On przynajmniej mnie nigdy nie uderzy. - powiedziała złośliwie, a Will złapał ją za szyję tak, jakby chciał ją udusić.
- Prosiłem, żebyś nie mówiła do mnie takich rzeczy, nie takim tonem. - warknął mężczyzna, a na jego szyi uwydatniła się jedna z żył. Był wkurzony. - Wiesz, Kate... Chciałbym cię gdzieś zaprosić dzisiaj po południu. Przejedziemy się, dobrze?
- Nigdzie z tobą nie pojadę. Mam inne plany.
- To je zmienisz.
- Nie ma mowy. - warknęła i wyrwała się Parkerowi, po czym jak najszybciej umiała wyszła z sali... Zatrzymała się dopiero obok swojej szafki. Oparła się o nią plecami i głęboko oddychała..
- Wszystko ok? - usłyszała pytanie, które zadała Elizabeth, ale nie miała siły odpowiadać, więc tylko skinęła głową. - Chodźmy, bo zaraz dzwonek.
- Jasne. - uśmiechnęła się Kate i razem z przyjaciółką poszła na ostatnią już tego dnia lekcję...


- Idziemy na kawę? - zapytała Bethy, kiedy razem z przyjaciółkami wychodziły z klasy.
- Ja mam trening. - powiedziała Mia i podeszła do swojej szafki wyjmując torbę ze strojem sportowym. - Lecę, nie mogę się znowu spóźnić, bo trener mi głowę urwie. - zaśmiała się blondynka i przytuliła przyjaciółki. - Pa, dziewczyny.
- Pa. - powiedziały zgodnie Kate i Elizabeth.
- A ty, Katty? Masz jakieś plany?
- Eee... W zasadzie umówiłam się z Christianem i.. on już chyba przyjechał, więc...
- Rozumiem. - uśmiechnęła się szatynka. - To w takim razie ja uciekam, a ty leć jeszcze popraw makijaż.
- Nie muszę tego...
- Panno Walker! - dziewczyny usłyszały za sobą głos Williama i natychmiast się odwróciły.
- Cholera. - szepnęła Kate. - Tak profesorze? - zapytała i popatrzyła na mężczyznę znudzonym wzrokiem, co widocznie go zirytowało.
- Moglibyśmy chwilę porozmawiać? - zapytał, a Katherine spojrzała na Bethy, która miała zdezorientowaną minę.
- Ja przepraszam, pójdę już. Do jutra, Katty. - uśmiechnęła się szatynka i przytuliła przyjaciółkę. - Do widzenia. - dodała i opuściła szkołę zostawiając Kate z Parkerem na szkolnym korytarzu.
- Czego chcesz?
- Mieliśmy gdzieś pojechać, nie pamiętasz? - uśmiechnął się Will.
- Powiedziałam ci już, że nigdzie z tobą nie pojadę. Mam inne plany. To tak trudno zrozumieć, do cholery?! - powiedziała dziewczyna i spojrzała w oczy Parkera. - Czyżbyś się zdenerwował? - zapytała pewnym siebie głosem. Pewnie dlatego, że rozmawiali na korytarzu pełnym ludzi i wiedziała, że nic jej nie zrobi... 

- Nie tym tonem, młoda panno.
- Wiesz co? Daj mi spokój. Spieszę się. - powiedziała i obróciła się na pięcie ruszając do wyjścia, w tym samym momencie zadzwonił dzwonek, a ona poczuła obecność nauczyciela za sobą.. Jak najszybciej szarpnęła za drzwi, które się otworzyły i wyszła na zewnątrz. Od razu zobaczyła uśmiechniętego Christiana, który czekał na nią oparty o samochód. Dziewczyna niewiele myśląc ruszyła w jego kierunku, ale przeszkodził jej w tym uścisk na nadgarstku. - Puść mnie, tam stoi twój syn. - warknęła szeptem, a wzrok Williama spoczął na zaskoczonym Christianie.
- Jeszcze do tego wrócimy, Katty. - stwierdził mężczyzna i spojrzał jeszcze raz na swojego syna, po czym puścił nadgarstek dziewczyny i poszedł do swojego samochodu...
- Hej, kochanie. - uśmiechnęła się brunetka stając obok Chrisa i pocałowała go w usta.
- Cześć. Czego chciał mój ojciec? Nic ci nie zrobił? - zapytał zatroskany chłopak.
- Nie, wszystko w porządku. - zapewniła dziewczyna. - Dzisiaj mi nic nie zrobił. - dodała w myślach i uśmiechnęła się. - Dokąd mnie zabierasz? - zapytała, kiedy obydwoje siedzieli już w samochodzie.
- A dokąd chcesz?
- Zdaję się na ciebie. Umieram z głodu.
- Ok. - zaśmiał się Chris, po czym odjechał spod szkoły... 



*

          Zaparkował pod szkołą i nerwowo stukał palcami o kierownicę. Zegar wskazywał 15:48, więc miał jeszcze trochę czasu, żeby się uspokoić. Odetchnął głęboko i wysiadł z samochodu. Postanowił trochę się przejść i pomyśleć... Spacerował po dziedzińcu szkoły, a do jego głowy zaczęły powracać wspomnienia sprzed kilku lat:

          Siedział w piaskownicy w ogrodzie i próbował zbudować zamek, ale niestety piasek był zbyt suchy i budowla cały czas się rozpadała. Zdenerwowany postanowił skończyć zabawę i pobiegł na huśtawkę. Po chwili do ogrodu wbiegła jego siostra, która trzymała za rękę jakąś dziewczynkę - blondynkę. Obydwie podbiegły do Matta i szeroko się uśmiechnęły.
- Matty, popatś, mam nową koleziankę. Chodzi zie mną do psiedśkola. - wysepleniła czteroletnia Kate. Chłopiec spojrzał na blondynkę i uśmiechnął się przyjaźnie w jej kierunku. - To Mia. Będzie mieszkać niedaleko. A to mój blat, Matt. - powiedziała dumnie dziewczynka, na co Matthew przytaknął.
- Cześć. - uśmiechnął się chłopczyk i zeskoczył z huśtawki. - Chcesz się pohuśtać? - zapytał, a Mia przytaknęła i wdrapała się na huśtawkę, po czym uśmiechnęła się słodko... 


- Matty! Matty! Matty! - krzyczała trzynastoletnia Kate wbiegając do domu.
- O co chodzi? - zapytał chłopak wychodząc z salonu, w którym oglądał ulubiony program muzyczny. - Czemu tak wrzeszczysz? - dodał, ale kiedy zauważył kulejącą Mię, którą podtrzymywała Elizabeth zrozumiał zdenerwowanie siostry. - Co się stało?
- Mia chciała, żebyśmy nauczyły ją jeździć na desce. Nie utrzymała równowagi i spadła. Mówi, że strasznie boli ją kolano. - wytłumaczyła Bethy. Chłopak spojrzał na wspomniane kolano i zauważył, że leciała z niego krew.
- Oj dziewczyny, dziewczyny. - westchnął i pokręcił głową. - Chodź, Mała, trzeba to opatrzyć. - uśmiechnął się ciepło do Mii i wziął ją na ręce. - Kate, przynieś mi apteczkę. - powiedział odkładając przyjaciółkę siostry na kanapę. - Dzięki, siostra. - uśmiechnął się, po czym wyjął z apteczki wodę utlenioną, wacik i plaster z opatrunkiem. - Teraz może trochę szczypać, ale myślę, że wytrzymasz, co?
- Tak. - szepnęła Mia, a Matt polał ranę dziewczyny wodą utlenioną, po czym przemył ją delikatnie wacikiem i nakleił plaster.
- No i po krzyku. Nie było chyba tak strasznie, co? - zaśmiał się spoglądając na blondynkę.
- No nie. - odpowiedziała z uśmiechem Mia. - Dziękuję, Matty. - dodała i przytuliła mocno chłopaka, i pocałowała go w policzek...


          Pod wpływem tych wspomnień na twarz Matta wstąpił szeroki uśmiech. Chłopak podszedł do swojego samochodu i oparł się o maskę wpatrując się w drzwi wejściowe szkoły, i czekał na Mię. Po kilku minutach drzwi się otworzyły i ze szkoły wyszło kilka dziewczyn, a wśród nich była oczywiście przyjaciółka Kate. Dziewczyna miała szeroki uśmiech na ustach i rozmawiała z koleżankami, a kiedy jej wzrok trafił na Matta powiedziała coś do dziewczyn i szybko się z nimi pożegnała, po czym podbiegła do chłopaka.
- Hej, Matty. Co ty tutaj robisz? Kate skończyła lekcje dwie godziny temu. - powiedziała dziewczyna.
- Cześć, Mia. - uśmiechnął się chłopak i pocałował blondynkę w policzek. - Wiem, pojechała gdzieś z Christianem.. A ja przyjechałem po ciebie. Widziałem rano, że przyjechałaś z Bethy, więc...
- Naprawdę przyjechałeś po mnie?
- No tak.
- Awww... To słodkie. Ale czym sobie na to zasłużyłam?
- Oj, niczym. Po prostu nie chciałem, żebyś musiała się tłuc autobusem do domu. - wzruszył ramionami chłopak.
- Ok. Dziękuję, Matt. - powiedziała dziewczyna i przytuliła brata swojej przyjaciółki.. 




*

tadam! no i jest rozdział 17. :)
jak się podobał?
końcówka pisana na szybko, bo chciałam dodać dzisiaj, a nie był dokończony. 


ostatni dzień wakacji... kiedy to zleciało? 

teraz trzeba będzie wrócić do 'codzienności' :( mam nadzieję, że wypoczęliście na tych wakacjach i nabraliście sił na nowy rok szkolny, co? no i, że te wakacje były niezapomniane. <3


powodzenia jutro (i przez wszystkie inne dni w roku szkolnym) kochani! :*
Wera.

teraz rozdziały będą się pojawiać raz w tygodniu - myślę, że będzie to niedziela.
nie będę pisać "limitu" komentarzy. mam nadzieję, że nie zawiedziecie mnie i nadal będziecie komentować tak, jak do tej pory. :)

wtorek, 26 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 16.


          Pod dom Katty podjechał samochód i po chwili wysiadł z niego mężczyzna. Na dworze było już ciemno, więc brunetka nie wiedziała kto to może być.
- Kto to? - zapytał Chris patrząc w tym samym kierunku co jego dziewczyna, ale w odpowiedzi otrzymał tylko wzruszenie ramion. Dopiero, kiedy mężczyzna wyjął walizki z bagażnika i zaczął kierować się w stronę domu na twarzy Katherine pojawił się szeroki uśmiech.
- Matty! - krzyknęła dziewczyna i rzuciła się bratu na szyję.
- Udusisz mnie, Mała. - zaśmiał się chłopak.
- Dobrze, że jesteś. - powiedziała Kate i pocałowała go w policzek.
- Mówiłem, że przyjadę... To Chris? - szepnął, a dziewczyna skinęła głową. - To mam życzyć szczęścia? - ponowne skinięcie głową. - Gratuluję, Słoneczko. - powiedział Matt i pocałował siostrę w czoło. - Cześć, Christian.
- Cześć, Matt. - uśmiechnął się szatyn. - Fajnie cię poznać.
- Ciebie też. Wejdziesz?
- W zasadzie to się już trochę spieszę, ale dostałem zaproszenie na jutro, więc się raczej zobaczymy.
- Super. W takim razie do zobaczenia. - powiedział Matty i złapał ponownie swoje walizki, i wszedł do domu.
- Cieszysz się, że przyjechał.
- Bardzo. Tęskniłam za nim.
- Wiem... Dobra, kochanie. Widzimy się jutro wieczorem, tak?
- Ehe... Pozdrów Ryana.
- Oczywiście. Dobranoc. - powiedział Chris i pocałował Kate w usta, po czym wsiadł do samochodu i chwilę później odjechał...


- Czemu nie zadzwoniłeś wcześniej i nie powiedziałeś, że przyjeżdżasz?
- Chciałem wam zrobić niespodziankę, udało się?
- Pewnie, że się udało, synu. - uśmiechnął się Paul i przytulił Matta. - I jak, Katty? Jak weekend?
- Super, tato. - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Zaraz, zaraz. Jak to weekend? To ona... Nie! Katherine Walker, gdzie byłaś cały weekend?!
- Spokojnie, braciszku, bo ci żyłka pęknie. - zaśmiała się brunetka.
- Tato, pozwoliłeś jej zostać u nieznajomego chłopaka?!
- Znam go. Ufam mu. Uspokój się, Matt.
- Ech... No dobra. Ale to nie zmienia faktu, że to było nieodpowiedzialne!
- Syndrom st
arszego brata, przejdzie mu. - szepnął Paul tak, żeby tylko Kate to usłyszała i obydwoje się zaśmiali. - Dobranoc, dzieciaki.
- Dobranoc, tatku. - uśmiechnęła się Katty i pocałowała mężczyznę w policzek. - Dobranoc, Matty.. Zdejmij już tą durną maskę wkurzonego bohatera, co? - zaśmiała się cicho i przytuliła brata.
- Oj, Mała, co ja z tobą mam. - westchnął chłopak. - Śpij dobrze. - powiedział i pocałował siostrę w czoło...



*

          Rano Kate obudziła się z ogromnym bólem brzucha. Dziewczyna ledwo zdołała wstać z łóżka i dowlec się do łazienki... Po kilku minutach wróciła do pokoju i ponownie się położyła szczelnie okrywając się kołdrą. Nie miała siły, ani ochoty, żeby iść do szkoły, więc nawet nie próbowała się zmuszać. Miała nadzieję, że jej tata to zrozumie... Katty przymknęła powieki i już odpływała, kiedy ktoś wszedł do jej pokoju.
- Mała, nie powinnaś już wstawać? - usłyszała głos Matta. - Spóźnisz się do szkoły.
- Nie idę.. Nie mam siły. - westchnęła brunetka otwierając oczy i spoglądnęła na brata, który bacznie się jej przyglądał. - Nie patrz tak, brzuch mnie boli... Babskie sprawy.
- Nie tłumacz się. Herbatka i termofor?
- Jak ty mnie dobrze znasz. - uśmiechnęła się Katty.
- Wracam za dziesięć minut, no i powiem tacie, że źle się czujesz.
- Ok. Dzięki.
- Nie ma za co. - powiedział z uśmiechem chłopak i wyszedł z pokoju siostry. Natomiast Katherine złapała do ręki telefon i wybrała numer Mii przykładając urządzenie do ucha.
- Hej, Słonko. - powiedziała radośnie Mia. - Co tam? 
- Hej. Nie będzie mnie w szkole... Mogłabyś odebrać od Parkera moje wypracowanie?
- Jasne... Coś się stało? - zapytała zasmuconym głosem dziewczyna.
- Nie, źle się czuję po prostu..
- Rozumiem. Wpadniemy z Bethy po szkole, ok?
- Zapraszam. Mam niespodziankę. - powiedziała z uśmiechem brunetka.
- Tak? A jaką? - dopytywała Mia.
- Nie powiem, to niespodzianka... Dobra, kończę. Idź się pilnie uczyć. - zaśmiała się Kate. - Do zobaczenia.
- No dobraa. Pa. - pożegnała się Mia i rozłączyła się, a Kate odłożyła telefon na stolik obok łóżka i wygodnie oparła się o poduszki...


- No jestem, trzymaj. - powiedział Matt podając siostrze termofor, a następnie postawił przed nią tacę z gorącą herbatą i tostami z dżemem. - A teraz się trochę przesuń i zrób miejsce dla ukochanego braciszka. - dodał z uśmiechem, a Katty wykonała jego prośbę. - Smacznego, Mała.
- Dzięki, jesteś kochany. - powiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się w stronę bruneta.
- Oj tam... Jak do tego doszło?
- Do czego?
- Do tego, że jesteście razem. Kate, myśl. - zaśmiał się Matt.
- No to... Chris ma taki domek nad jeziorem i zaprosił mnie tam. Zjedliśmy kolację, a później po prostu zapytał czy zostanę jego dziewczyną. - Kate uśmiechnęła się na to wspomnienie.
- I zostałaś z nim na noc...
- Tak, ale do niczego nie doszło. Boże, nie wierzę, że masz o mnie takie zdanie.
- Wcale nie mam! Po prostu... Jezu, martwię się o ciebie.
- Ok. Przepraszam, hormony buzują. - zaśmiała się Katherine... - Na ile przyjechałeś? - zapytała odstawiając tacę na szafkę przy łóżku.
- Eeee... No, bo ja... Ja tu zostaję, Kate. - westchnął chłopak i podrapał się po karku.
- Co?!
- No tak... Przemyślałem sobie wszystko i stwierdziłem, że tam mnie nic nie trzyma, a tutaj.. Tutaj mam ciebie, tatę i osobę, na której jednak cholernie mi zależy.
- Ale... Czekaj, mówisz o tej osobie, o której ja myślę?
- No raczej..
- O mój Boże! Mój brat w końcu to do siebie dopuścił, nie wierzę! - zaśmiała się Kate. - Ale co ze studiami?
- Przeniosłem się tutaj. Nie martw się, nie rzuciłem studiów.
- Dobrze będzie cię mieć w domu, Matty.
- Wiem. - powiedział chłopak i mocno przytulił do siebie siostrę... 



*

          Około 15:00 w domu Walker'ów rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Matt wstał z kanapy w salonie, na której leżał razem z Kate i oglądał film, po czym podszedł do drzwi. Otworzył je, a jego oczom ukazała się uśmiechnięta Mia, a obok niej stała Elizabeth. Na twarzy chłopaka uformował się szeroki uśmiech, a twarz blondynki zdobiło zdziwienie.
- Cześć, Matt. Dobrze cię widzieć. - odezwała się Bethy i wyminęła przyjaciółkę, po czym przytuliła bruneta.
- Ciebie też. Katty jest w salonie. - powiedział chłopak, a dziewczyna przytaknęła i poszła do wskazanego pomieszczenia... - Halo, Mia. Jesteś tu?
- Co? Tak, jestem. Co ty tu robisz?
- Przyjechałem na stare śmieci... Ale nie przywitasz się ze mną? - zapytał rozkładając ramiona. Na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech i wtuliła się w ciało Matta. - Fajnie cię widzieć. - szepnął chłopak i pocałował Mię w głowę. - Idź do dziewczyn do salonu, a ja wam zrobię coś do picia. - dodał oddalając się od blondynki i poszedł do kuchni... 


          Po ponad dwóch godzinach Elizabeth i Mia stwierdziły, że pora wracać do domu. Kate czuła się już lepiej, więc odprowadziła przyjaciółki do drzwi i się z nimi pożegnała...
- A, Katty, zapomniałabym! - powiedziała Mia i uderzyła się otwartą dłonią w czoło. - Byłam u Parkera, ale kazał ci powiedzieć, że masz przyjść po to wypracowanie osobiście. - zakomunikowała dziewczyna, a Kate zamarła... Zaczęło się jej kręcić w głowie i miała wrażenie, że zaraz zemdleje. Bała się iść do niego... Brunetka wzięła głęboki oddech i nikło uśmiechnęła się w stronę przyjaciółki.
- Jasne, ale dzięki. - powiedziała przytulając Mię. - Do jutra. - dodała i przytuliła Elizabeth, po czym zamknęła drzwi za dziewczynami. - Matty!
- Co jest, Mała? - zapytał chłopak schodząc po schodach.
- Wychodzisz gdzieś?
- Nie. Dlaczego?
- Nie wiem, tak tylko pytam.. Mam ochotę na czekoladowe lody i jakiś płaczliwy film. Potowarzyszysz mi? - zapytała z 'miną szczeniaczka'.
- Od dawna ta mina na mnie nie działa, ale mojej siostrze nie potrafię odmówić. Idź, wybierz film, a ja idę po lody.
- Dziękuję. - pisnęła dziewczyna i przytuliła brata, po czym poszła do salonu... 


- O której przychodzi Chris? - zapytał Matt, kiedy na ekranie telewizora pojawiły się napisy końcowe. Kate przetarła zapłakane oczy, wytarła nos i spojrzała na ekran telefonu.
- Za dwadzieścia minut powinien być. - powiedziała zachrypniętym od płaczu głosem.
- Ej, siostra, weź już nie płacz. Nie powinnaś oglądać takich filmów.
- Ale ja kocham "Trzy metry nad niebem", no...
- Oj wiem, wiem. Ale zawsze płaczesz jak głupia na tym filmie. - westchnął chłopak podnosząc się z kanapy.
- Jesteś facetem, nie zrozumiesz... Pójdę się ogarnąć.
- Przecież jesteś ogarnięta.
- Oczywiście.. Mam jakieś gniazdo na głowie, oczy mam czerwone, a ty mi mówisz, że jestem ogarnięta. Wiesz co, Matt. - prychnęła brunetka.
- Dobra, nie marudź tylko idź. - zaśmiał się chłopak i cmoknął ją w czoło, po czym poszedł wyrzucić pudełka po lodach, a Kate weszła po schodach na górę... Kiedy była już w swoim pokoju pościeliła łóżko i podeszła do szafy, z której wyjęła zwykłe dresy i czarny sweter, i razem z ubraniami poszła do łazienki, gdzie włosy związała w kucyka i przemyła twarz zimną wodą.. Po około dziesięciu minutach w całym domu rozbrzmiał dzwonek, więc Katty wyszła z pokoju i zeszła na dół.
- Cześć, Chris. Wchodź, Kate zaraz... O, już idzie. - powiedział Matt i wpuścił chłopaka swojej siostry do środka.
- Cześć, Matt... Hej, kochanie. - uśmiechnął się szatyn i przytulił Katty. - Coś się stało? - zapytał przyglądając się dziewczynie.
- Hej. Nie, wszystko w porządku. - uśmiechnęła się. - Niezbyt dobrze się czuję, ale poza tym ok.. Napijesz się czegoś?
- Jedyne o czym marzę to mocna kawa. - zaśmiał się chłopak.
- Dobra, to chodź. Matty, chcesz coś do picia?
- Nie. Mną się nie przejmujcie. - stwierdził chłopak i wszedł do salonu... 



*

          Leżeli w ciszy wtuleni w siebie na łóżku Kate. W tle cicho grała muzyka, a oni napawali się swoją obecnością. Cieszyli się tą chwilą, ale niedługo - telefon Chrisa zaczął dzwonić i przerwał tą cudowną chwilę.
- Cholera, przepraszam. Powinienem go wyciszyć. - westchnął chłopak biorąc do ręki komórkę, na co dziewczyna tylko się uśmiechnęła i skinęła głową na znak, żeby odebrał. - Ojciec? - szepnął zaskoczony i niechętnie odebrał połączenie. - Czego?

- Może trochę grzeczniej, co? Jestem jednak twoim ojcem. - westchnął William.
- Spoko, o co chodzi?
- Gdzie jesteś?
- U Kate.
- A dlaczego? - zapytał nieco zaskoczony mężczyzna.
- To nie mogę być po prostu u swojej dziewczyny? Lepiej mów o co chodzi, bo nie mam ochoty na taką bezsensowną wymianę zdań.
- Możesz, uspokój się... Nie ma Ryana, a my z mamą jesteśmy pod waszym mieszkaniem.
- Z jakiej niby okazji?
- Bez okazji, po prostu chcieliśmy was odwiedzić. Za ile możesz tu być?
- A nie możecie po prostu pojechać do domu i przyjechać kiedy indziej? - warknął coraz bardziej zdenerwowany Christian.
- Nie. Za ile będziesz? - odpowiedział takim samym tonem Will.
- Kwadrans. - powiedział Chris i rozłączył się spoglądając na Katty. - Muszę iść. - westchnął ze smutkiem.
- Rozumiem. - powiedziała dziewczyna i wydęła usta w podkówkę.
- Jutro się zobaczymy, ok? Przyjadę po ciebie do szkoły i zabiorę na obiad, co ty na to?
- Ok.
- A teraz poproszę buziaka i śliczny uśmiech. - powiedział z uśmiechem, co Kate odwzajemniła, a następnie złączyła ich usta w pocałunku.
- Odprowadzę cię do drzwi.
- Nie trzeba, słońce, poradzę sobie. Do jutra.
- Ok. Do jutra, kochanie. - uśmiechnęła się dziewczyna i po wyjściu Chrisa opadła na poduszki... 




*


nuuuuuuuda :/
nie umiem pisać ciekawych rozdziałów... wrrrr -,- 
ale mam nadzieję, że mnie nie zabijecie, co? :)
kocham Was. ♥
Wera. :*



12 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ

sobota, 23 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 15.


- Halo? - wyszeptała Katherine zachrypniętym głosem przykładając telefon do ucha. Tak, została brutalnie obudzona przez dzwoniący telefon i to w sobotę rano!
- Hej, siostra! - zawołał ucieszony Matt, a na twarzy brunetki momentalnie pojawił się uśmiech.
- Cześć, Matty. Obudziłeś mnie. - powiedziała z wyrzutem, ale zaraz po tym się zaśmiała.
- Ups... Ale, czekaj. Czemu jesteś jeszcze w łóżku?! Jest już po dwunastej! 
- Co?! - przeraziła się dziewczyna i zerwała się z łóżka zerkając na zegarek. Matt miał rację była już 12:24. - W takim razie dziękuję, że mnie obudziłeś.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - zaśmiał się chłopak. - Co słychać?
- W zasadzie to nic nadzwyczajnego.. Mam dziś randkę.
- Z Christianem? 
- No, a z kim innym mogę mieć randkę? Przecież, że z nim.
- No nie wiem, nie jestem chyba na bieżąco z twoimi chłopakami... A w ogóle to jak to między wami jest. Wyjaśniło się coś?
- Nie.. Ale nie ważne. Powiedz mi lepiej, kiedy przyjeżdżasz?
- Nie powiem, bo nie wiem. Ale jak już przyjadę to zrobię wszystko, żebyś miała mnie dość. - zaśmiał się Matthew.
- Niemożliwe. Matty, nie obraź się, ale ja bym poszła coś zjeść. I muszę się wyszykować, więc...
- No jasne, tylko nie szalejcie za bardzo, co? Kocham cię, siostra. Do usłyszenia.
- Ja ciebie też, pa. - powiedziała Kate i rozłączyła się. Odłożyła telefon na stolik i założyła na siebie szlafrok, po czym wyszła z pokoju... - Cześć tato. - powiedziała mijając Paula na schodach.
- Hej, kochanie. Miałem iść cię właśnie budzić.
- Matt cię wyręczył.. Mamy już jakiś obiad czy mam się zadowolić czymś innym?
- Zaraz się makaron ugotuje, jest spaghetti.
- Ok, to poczekam. - westchnęła dziewczyna z uśmiechem i usiadła przy stole nalewając sobie kawy do kubka... - Czemu tak na mnie patrzysz?
- Masz siniaka na policzku? - zapytał mężczyzna wskazując swój policzek, a Katherine natychmiast zesztywniała.
- Cholera jasna! Przecież już go prawie nie widać! - zawołała w myślach... - A to... Uderzyłam się o oparcie krzesła, kiedy podnosiłam bluzkę z podłogi. Nic takiego... - powiedziała i machnęła ręką. - Jaka ty jesteś głupia, Kate. Nie uwierzył, na pewno!
- Ale z ciebie niezdara, córeczko. - zaśmiał się Paul i pokręcił głową.
- Dokładnie, tato... A jednak uwierzył... Pomóc ci? - zapytała widząc jak ojciec podchodzi do kuchenki.
- Wyjmij talerze, to wszystko.
- Ok. - Kate wykonała polecenie taty i już kilka minut później zajadała się pysznym spaghetti...



*

- Dobra, stary, wszystko gotowe. W lodówce masz szampana, nie zapomnij! - powiedział Ryan, kiedy zakładał kurtkę.
- Nie zapomnę, spokojnie. Dzięki za pomoc. - uśmiechnął się Chris. - To co, odwiozę cię do domu i jadę po Katty?
- Oczywiście... Wcześniej jeszcze po coś. Zapomniałeś!
- Co? Nie, nie zapomniałem przecież. Wcześniej jadę po... Po...
- Kwiaty.
- No właśnie, przecież pamiętałem, no. Po kwiaty jadę.
- Zakręcony jesteś. - zaśmiał się Ry. - Jakbyś się co najmniej miał oświadczać.
- Ej! Nie nabijaj się, co?! Lepiej wsiadaj, bo cię tu zostawię. - stwierdził szatyn i wsiadł do samochodu, a chwilę później to samo zrobił jego przyjaciel... Kilkanaście minut później Christian zaparkował samochód pod mieszkaniem, żeby Ryan mógł wysiąść.
- Weź się w garść. Wiem, że się stresujesz, ale to wcale nie jest takie straszne. Powodzenia, stary. - zaśmiał się brunet i poklepał kumpla po ramieniu. - Daj znać jak poszło. - dodał, a szatyn przytaknął.
- Dzięki, do jutra. - powiedział Chris i odjechał w kierunku kwiaciarni...

          Zaparkował pod domem Kate i złapał bukiet czerwonych róż, które kilka minut temu kupił, po czym wysiadł z samochodu i podszedł do drzwi. Nacisnął delikatnie dzwonek i czekał... Po chwili ktoś nacisnął klamkę i drzwi się uchyliły.
- A to ty, Chris. Wejdź. - uśmiechnął się Paul i zaprosił chłopaka do środka. - Usiądź, zawołam Kate.
- Dobrze, dziękuję. - uśmiechnął się chłopak i usiadł na kanapie w salonie. Czuł zdenerwowanie, ręce zaczęły mu się trząść. - Ogarnij się chłopie! To nic wielkiego, przecież!
- Hej, Chris. - usłyszał głos Katherine za plecami i szybko odwrócił się w jej kierunku. Wyglądała świetnie - niby nic nadzwyczajnego, ale jednak. Chłopak wstał z kanapy i podszedł do dziewczyny. Pocałował ją w policzek i wręczył jej bukiet.
- Cześć, Katty. - uśmiechnął się widząc zdezorientowany wzrok dziewczyny.
- Piękne, dziękuję. - powiedziała z uśmiechem. - Wstawię je do wody.
- Ok... O Boże, nie zrobię tego! Nie, muszę to zrobić! 
- Nie denerwuj się tak, zgodzi się. - zaśmiał się Paul, a Christian natychmiast odwrócił się w jego kierunku.
- Skąd pan...
- To widać, synu... Masz moje błogosławieństwo. I proszę, nie pan, jestem Paul.
- Eee... Dobrze. Dziękuję.
- Nie musisz dziękować. Powodzenia. - powiedział mężczyzna i mrugnął w kierunku szatyna, po czym wszedł do salonu.
- Jestem, możemy już iść.
- Jasne, idziemy. Do widzenia!
- Pa, tatku! Do jutra!
- Do jutra, dzieciaki! - zawołał Paul, a Kate i Chris z uśmiechami na ustach wyszli z domu...

*

- I jak, smakowało?
- Było pyszne. Sam gotowałeś?
- Niestety nie, ja mam dwie lewe ręce jeśli chodzi o gotowanie. To Ryan. - uśmiechnął się Christian i pozbierał naczynia, po czym włożył je do zmywarki.
- A już myślałam, że będziesz mi gotował takie pyszne obiadki, kiedy już weźmiemy ślub, no ale cóż... - zaśmiała się Katty.
- Ślub?
- Nie chciałbyś? - zapytała i zrobiła smutną minkę.
- Wiesz... Chciałbym i to bardzo. Ale to chyba za wcześnie na takie plany.
- Oj tam, za wcześnie. Myślę, że warto mieć sprecyzowane plany na przyszłość.
- A ja myślę, że tobie już wystarczy tego szampana. Masz słabą głowę, Katty. - zaśmiał się chłopak i zabrał dziewczynie kieliszek.
- Nieprawda, ja mówię poważnie! - oburzyła się i ponownie wzięła do ręki kieliszek z szampanem.
- Skoro tak myślisz to... Weźmiemy ślub, zamieszkamy na przedmieściach w dużym domu z ogródkiem, będziemy mieć psa, a z naszej miłości powstaną dzieci. Co najmniej dwójka.
- Z naszej miłości?
- No tak... Czy nie?
- Nie wiem. Twierdzisz, że cię kocham?
- Ja to wiem, kochanie. - szepnął Christian i pocałował Kate. - Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał szeptem, kiedy się od siebie oderwali.
- Eeee... Możesz powtórzyć?
- Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał ponownie, tym razem nieco głośniej. W odpowiedzi dostał szeroki uśmiech brunetki i delikatne skinięcie głową.
- Miałeś rację... Kocham cię. - szepnęła Kate prosto w usta chłopaka, choć sama do końca nie była pewna czy to prawda, po czym go pocałowała wplątując swoje palce w jego włosy, natomiast on objął ją w talii i mocno do siebie przyciągnął... 


- Może coś obejrzymy? - zaproponował Christian, kiedy leżeli w swoich objęciach.
- Co proponujesz?
- Za dużego wyboru to nie mamy. - westchnął podnosząc się z łóżka i podszedł do szafki z płytami. - "Titanic", "Pamiętnik", "Nietykalni"...
- "Nietykalni", proszę. - pisnęła Katty.
- Ok. - uśmiechnął się chłopak. - Idę zrobić popcorn. - powiedział i pocałował Kate w policzek, po czym poszedł do kuchni, a dziewczyna ułożyła się wygodnie na łóżku. Po chwili usłyszała dźwięk telefonu, więc wzięła urządzenie do ręki i odebrała.
- Halo?
- Cześć, skarbie. Tęsknię. - usłyszała głos Williama, a jej dłonie natychmiast zaczęły się trząść i głos ugrzązł jej w gardle. - Czemu nic nie mówisz? Odebrało ci mowę? - zaśmiał się Parker. - Dobra, to już przestaje być śmieszne. Odezwij się, do cholery! - warknął, a Kate z trudem powstrzymała się od piśnięcia.
- Nie mogę rozmawiać. - szepnęła załamującym się głosem.
- Jesteś z moim synem... Mogłem się domyślić. Pieprzyliście się już, czy jesteście przed?
- Nie powinno cię to obchodzić. - powiedziała dziewczyna próbując unormować przyspieszony oddech.
- Ohoho, widzę, że cięty języczek wraca. Ale powinnaś już wiedzieć, że mnie się nie pyskuje, skarbie... Nie chcesz chyba znowu mieć siniaka na twarzy, prawda? - zapytał mężczyzna, a oczy Katherine natychmiast zaszły łzami i niekontrolowanie przyłożyła dłoń do policzka. - Biorę to za 'tak'. No dobra, już nie ważne. Do zobaczenia w poniedziałek, Maleńka. - powiedział i rozłączył się. Katty odrzuciła telefon na drugi koniec łóżka i przyciągnęła kolana do brody. Mocno, naprawdę mocno, broniła się przed tym, żeby się nie rozpłakać, ale nie wyszło jej i z jej oczu popłynęły łzy...  Christian wszedł do pokoju z dużą miską popcornu i ogromnym uśmiechem na ustach, ale kiedy zobaczył płaczącą brunetkę jego nastrój diametralnie się zmienił.
- Skarbie, co się stało? - zapytał i dotknął ramienia dziewczyny, ale Kate mu się wyrwała i zaniosła jeszcze większym płaczem. - Ej, Katty, spokojnie. To ja. - szepnął i ponownie spróbował dotknąć ramienia dziewczyny - tym razem się nie wyrwała, więc mocno ją do siebie przytulił. - Ciii... Spokojnie. Co się stało, kochanie?
- Nic. Tak jakoś... Przepraszam. - westchnęła Katty i otarła mokre policzki. - Idę to coś na mojej twarzy ogarnąć, zaraz wrócę.
- Dobrze, skar...
- Nie! - krzyknęła dziewczyna, a Chris spojrzał na nią pytającym wzrokiem. - Nie mów do mnie 'skarbie', możesz mówić jak chcesz tylko nie 'skarbie', dobrze?
- Dobrze, ale...
- Kiedyś ci wyjaśnię, obiecuję. Na razie o to nie pytaj.

- Dobrze.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się delikatnie Kate. - Zaraz wracam... 



***

- To był cudowny weekend. - uśmiechnęła się Katty, kiedy w niedzielę wieczorem żegnała się z Christianem pod jej domem.
- Masz rację. Najlepszy weekend. Trzeba to powtórzyć jak najszybciej. - powiedział Chris i ułożył swoje dłonie na biodrach dziewczyny.
- Tak, ale... Chyba wisimy twojej mamie wyjaśnienia, co? Mieliśmy być dziś na obiedzie. - westchnęła brunetka, choć tak naprawdę cieszyła się, że tam nie poszli.
- Nic się nie stało. Mówiłem jej, że mamy inne plany, zrozumiała. Ale za tydzień nam nie odpuści. - skrzywił się chłopak.
- Przeżyjemy, co?
- Chyba będziemy musieli... Pojedziemy na godzinę i się zmyjemy. Dłużej tam nie wytrzymam.
- Ok... To ja już chyba będę szła.
- No tak. Masz jutro szkołę.
- Niestety. I literaturę z twoim ojcem. - skrzywiła się dziewczyna.
- Będzie ok. Lepiej mi powiedz, kiedy się widzimy, kochanie.
- Nie wiem... Jutro?
- Pasuje, a co będziemy robić?
- Wpadnij do mnie po prostu. - wzruszyła ramionami Kate.
- No dobrze. A teraz leć, Mała. Kocham cię. - szepnął Chris, po czym zatopił swoje usta w wargach Katherine.
- Też cię kocham. - powiedziała dziewczyna i przygryzła dolną wargę szatyna, po czym jeszcze raz go cmoknęła w usta. - Do jutra. - uśmiechnęła się i już miała nacisnąć klamkę, żeby wejść do domu, ale pod jej domem zatrzymał się samochód i wysiadł z niego........




*
KTO WYSIADŁ Z SAMOCHODU? :D
JAK ROZDZIAŁ? PODOBAŁ SIĘ?
DZIĘKUJĘ, MISIAKI, ZA KOMENTARZE. :*
jednak jak chcecie to potraficie! ♥


10 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ
nie licząc oczywiście moich ewentualnych odpowiedzi :*

KOCHAM, WERA. ♥

środa, 20 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 14.


          Siedziała skulona na łóżku, a z jej oczu płynęły łzy. Dziewczyna wpatrywała się pustym wzrokiem w okno i słuchała kropli deszczu uderzających o parapet. Nagle usłyszała trzask drzwi wejściowych, a jej serce natychmiast zaczęło mocniej bić. Przestraszyła się. Po chwili do jej uszu dobiegł odgłos ciężkich kroków na schodach i wstrzymała oddech zerkając na drzwi. Kilka sekund później ktoś gwałtownie szarpnął za klamkę i drzwi szeroko się otworzyły ukazując sylwetkę mężczyzny. Przez łzy w oczach i mrok panujący w pomieszczeniu dziewczyna nie rozpoznała kto to... Dopiero, kiedy mężczyzna stanął przy jej łóżku zamarła. Na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek, a jego dłoń natychmiast znalazła policzek dziewczyny. Na początku delikatnie muskał go opuszkami palców, po czym zamachnął się i z całej siły uderzył dziewczynę. Z jej ust wydobył się pisk, a z oczu niekontrolowanie zaczęło płynąć jeszcze więcej łez. Złapała się za bolący policzek i spojrzała załzawionym wzrokiem na swojego oprawcę. Mężczyzna ciągle miał na ustach ten kpiący uśmiech. Spojrzał w oczy brunetki i ucałował jej czoło, po czym opuścił jej pokój...


*

          6:30. Jak co rano Kate obudził dźwięk jej budzika. Dziewczyna niechętnie uchyliła powieki i podniosła się do pozycji siedzącej, a do jej głowy zaczęły powracać obrazy z jej snu. Katherine nie chcąc się rozpłakać odgoniła myśli związane ze snem i wstała z łóżka podchodząc do szafy. Po kilku minutach przeglądania ubrań wybrała odpowiedni strój i poszła do łazienki odbyć poranną toaletę... Kiedy już wzięła szybki prysznic, ubrała się i rozczesała włosy przyszedł czas na makijaż. Tego dnia potrzebowała go bardziej niż zwykle - musiała zakryć ogromnego siniaka, który powstał na jej prawym policzku...

- Cześć, tato.
- Hej, kochanie. Jak się spało?
- Nie najgorzej, choć mogło być troszkę dłużej. - uśmiechnęła się delikatnie brunetka. - Ja nie chcę śniadania, nie jestem głodna.
- Katty, ale śniadanie to...
- Najważniejszy posiłek dnia... Wiem, ale naprawdę nic nie przełknę. Zjem coś w szkole.
- Dobrze, jak wolisz... Ale wszystko w porządku? Jesteś jakaś przygaszona.
- Nie, wszystko ok. Po prostu... Siedziałam dość długo nad wypracowaniem na literaturę i nie wyspałam się zbytnio.
- Oj kochanie, nie powinnaś aż tak się poświęcać.
- Daj spokój... Lecę, bo się spóźnię.
- No dobrze. Tylko zjedz jakiś lunch...
- Ok. Do zobaczenia, tatku. Kocham cię.
- Też cię kocham, skarbie. - uśmiechnął się Paul, a Kate jak najszybciej wyszła z kuchni i zabierając kluczyki do samochodu opuściła dom.



*

          Przyjechała na parking piętnaście minut przed rozpoczęciem lekcji i z racji tego, że miała dość dużo czasu oparła się wygodnie o fotel i przymknęła powieki. Nie wiedziała dlaczego, ale odczuwała pewnego rodzaju strach przed wejściem do tego budynku. Nie wiedziała, a może nie chciała się przyznać, że wie? Dziewczyna potrząsnęła głową i otworzyła oczy zerkając przed siebie, ale od razu tego pożałowała. Zobaczyła go. Szedł uśmiechnięty przez szkolny parking i co jakiś czas z jego ust wypływało kilka słów skierowanych do uczniów, których mijał. Na widok Parkera przez ciało Kate przeszedł dreszcz, a jej oczy momentalnie wypełniły się łzami.
- Nie, Katherine, nie możesz się teraz rozpłakać! - krzyczała na siebie w myślach. - Weź się w garść i idź tam, musisz stawić temu czoła... - pomyślała i odetchnęła głęboko, po czym zabierając swoją torbę wyszła z samochodu. Kiedy zatrzasnęła drzwi usłyszała dźwięk dzwonka rozpoczynającego lekcję. W normalnych okolicznościach pewnie by się spieszyła, ale dzisiaj było jej wszystko jedno. Na pierwszej lekcji miała literaturę z Williamem, a on był ostatnią osobą, którą chciała tego dnia oglądać...


- Panna Walker. Nareszcie zaszczyciła nas pani swoją obecnością. - powiedział Parker, kiedy Kate weszła do klasy, spóźniona prawie dwadzieścia minut. - Czy pani spóźnienie ma jakiś związek z wypracowaniem, które klasa miała dziś oddać?
- Nie, profesorze. - powiedziała dziewczyna. - Zaspałam, a moje zadanie jest tutaj. - dodała po chwili wręczając Willowi jej pracę.
- Dziękuję, ale na przyszłość prosiłbym, żebyś nie spóźniała się na lekcje.
- Postaram się, profesorze... Ale mógłby pan już skończyć temat mojego spóźnienia i wrócić do lekcji. - powiedziała brunetka i usiadła obok Mii. - Cześć. - uśmiechnęła się delikatnie do przyjaciółki i wyjęła notatnik i długopis.
- Cześć.. Ostro, siostro. - zaśmiała się blondynka, a Kate jej zawtórowała, ale kiedy spojrzała na Williama, który patrzył na nią wrogim spojrzeniem zamilkła... 


- Czemu tak naprawdę się spóźniłaś? Widziałam jak przyjechałaś pod szkołę... Coś nie tak? - zapytała Mia, kiedy razem z Kate wychodziły z klasy.
- Nie, wszystko ok. Musiałam pobyć chwilę sama... Zamyśliłam się i bum. Nic takiego się przecież nie stało, każdemu się może zdarzyć. - wzruszyła ramionami dziewczyna.
- No tak, ale... Parker się dziwnie zachowywał. Jeszcze niedawno mówił, że możesz, możemy się do niego spóźniać, a dzisiaj. Nie rozumiem tego człowieka.
- Nie wiem, może jakiś gorszy dzień ma po prostu. On też jest człowiekiem. - powiedziała Kate, ale sama nie wierzyła w te słowa. Poza tym ona znała powód jego zachowania.
- Czy mi się wydaje czy ty go bronisz?
- Nie bronię tylko... Ech, możemy skończyć ten idiotyczny temat, proszę?
- Jasne, ok. Chodź, bo się spóźnimy na chemię. - stwierdziła Mia i pociągnęła przyjaciółkę za rękę...



*

          Wyszedł z biura swojej mamy i niemal biegiem ruszył do swojego samochodu. Była już 16:30, a on na 18:00 był umówiony z Kate. Szybko wsiadł do samochodu i z piskiem opon odjechał z parkingu... Po niecałych piętnastu minutach był już w mieszkaniu.
- Siema, Ry! - krzyknął przy wejściu i poszedł do swojego pokoju. Otworzył szafę i wyjął z niej świeże ubrania, po czym udał się do łazienki.
- Wychodzisz gdzieś? - zapytał Ryan opierając się o framugę drzwi od swojej sypialni.
- Tak, z Kate.
- Gdzie idziecie?
- Do kina.
- Na co?
- Jeszcze nie wiem... Skończ ten wywiad, stary. Mam naprawdę bardzo mało czasu.
- Ok, sorry. - zaśmiał się brunet i wszedł z powrotem do swojego pokoju, a Chris w końcu wszedł do łazienki. 


- Nie mam pojęcia, o której wrócę, więc.. Błagam cię, nie spal mieszkania i bądź grzeczny, co?
- Dobra, Chris. Dzisiaj nic nie planuję, więc możesz być spokojny.
- To dobrze. Nara, Ry.
- Cześć. - uśmiechnął się chłopak, co Christian odwzajemnił. Szatyn złapał jeszcze swoje dokumenty i klucze, po czym wyszedł z mieszkania. Kiedy już wsiadł do swojego samochodu wyjął telefon i zadzwonił do Katherine.
- Halo? - usłyszał zachrypnięty głos dziewczyny.
- Hej, kochanie. Będę po ciebie za kwadrans. - powiedział z uśmiechem, ale odpowiedziała mu cisza, którą przerwało pociągnięcie nosem. - Katty, wszystko w porządku? Płaczesz?
- Nie, wszystko ok. Alergia... Czekam na ciebie. 
- Stęskniłem się.
- Ja też. - zachichotała dziewczyna. - Jedź ostrożnie.
- Jasne. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. - powiedziała Kate i rozłączyła się. Chris rzucił komórkę na fotel pasażera i odjechał w kierunku domu Katherine. Miał dziwne przeczucie, że nie powiedziała mu prawdy... 


          Po skończonej rozmowie Kate wstała z łóżka i szybko poszła do łazienki. Kiedy weszła do środka od razu podeszła do lusterka i zmyła rozmazany przez łzy makijaż, po czym zajęła się ponownym nakładaniem kosmetyków na twarz. Próbowała jak najlepiej zakryć sińce pod oczami i - co najważniejsze - zatuszować choć trochę wielkiego siniaka na policzku.. Po skończonym makijażu wróciła do pokoju i nie zmieniając stroju zabrała torebkę i telefon, po czym zeszła na dół, a w tym samym momencie rozbrzmiał dzwonek.
- To do mnie! - zawołała i nacisnęła klamkę. - Hej, Chris. - powiedziała i uśmiechnęła się najszczerzej jak potrafiła.
- Hej, Katty. - odpowiedział chłopak i cmoknął ją w policzek, na co dziewczyna nieznacznie się skrzywiła. - Gotowa?
- Tak, pewnie.. Wychodzę!
- Dobrze, kochanie! Uważaj na nią, Chris! - zawołał Paul z salonu.
- Oczywiście, proszę pana! - odkrzyknął szatyn i cicho się zaśmiał. - Chodźmy... Jak minął dzień? - zapytał, kiedy siedzieli już w samochodzie.
- Jak każdy inny. Monotonnie. - wzruszyła ramionami Kate.
- Coś nie tak?
- Nie, dlaczego?
- Nie wiem, nie obraź się, ale dziwnie się zachowujesz. Jak nie ty. Martwię się.
- Przepraszam, Chris... Ostatnie dni były dość stresujące, to dlatego. Ale dzisiaj mam zamiar trochę się odstresować. Mam nadzieję, że mi pomożesz. - uśmiechnęła się dziewczyna, kiedy Chris zaparkował pod kinem.
- Z miłą chęcią. - powiedział chłopak i musnął usta Kate. - To może najpierw jakaś komedia, a później spacer?
- Jestem jak najbardziej za.
- Super, więc chodźmy...


*

- Masz jakieś plany na sobotę? - zapytał Chris splatając swoje palce z palcami Kate.
- Na ten moment nie, ale zaraz będę mieć, mam rację? - zaśmiała się dziewczyna. Naprawdę poprawił się jej humor i zapomniała o przykrych wydarzeniach ostatnich dni.
- No masz... Może pojechalibyśmy nad jezioro? Co ty na to?
- Pewnie. Chętnie znowu tam pojadę, to cudowne miejsce.
- Świetnie. - uśmiechnął się szatyn. - Myślisz, że twój tata nie będzie miał nic przeciwko jeśli zostaniesz tam ze mną na noc?
- Nie wiem, ale jeszcze jest mój brat, nie zapominaj o tym.
- No to mam przechlapane. Nie zgodzą się.
- Ej! Matt nie musi wiedzieć, a tata się zgodzi. Przynajmniej mam taką nadzieję, ale musisz z nim sam to załatwić.
- Ok. Boję się. - stwierdził chłopak przystając.
- Przestań, on nie gryzie. - zaśmiała się Katherine. - Poza tym polubił cię. Będzie dobrze. - dodała i delikatnie musnęła wargi chłopaka, po czym się uśmiechnęła. - Mieliśmy iść na spacer.
- Oczywiście, kochanie




*

ech... znowu nuuuuda. ;_______;
jak się podobało? jak wrażenia? :)

5 komentarzy = następny rozdział
nie sądziłam, że kiedyś to nastąpi, no cóż.... bywa.

nadal Was kocham! Wera. ♥

środa, 13 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 13.


- Hej. - uśmiechnęła się Mia i przytuliła przyjaciółkę na powitanie.
- Cześć. - powiedziała Kate i odwzajemniła uśmiech. - Co na pierwszej?
- Matma.. Idziesz ze mną do Bethy po lekcjach?
- Jasne, przecież obiecałam.
- No tak, chciałam się tylko upewnić, że nie zapomniałaś. - zaśmiała się blondynka. - Jak wczorajsza randka?
- To nie była randka, Mia.. Poznałam jego mamę. - wzruszyła ramionami Katherine.

- Przedstawił cię mamie? Boże, Kate, on cię naprawdę lubi! - zawołała podekscytowana Mia. - Więc jak to jest między wami, co?
- Ja naprawdę tego nie wiem... - westchnęła brunetka.
- Nie rozumiem.
- Ja też, Mia. Ale skończmy ten temat. Chodźmy na lekcję..
- Katty. - powiedziała Mia, a Kate na nią spojrzała. - Pamiętaj, że mi możesz o wszystkim powiedzieć, ok?
- Tak, wiem. Dziękuję. - uśmiechnęła się dziewczyna i delikatnie uścisnęła przyjaciółkę, po czym obydwie weszły do klasy... 


          Po kilkunastu minutach, które na lekcji matematyki ciągnęły się jak godziny, Kate poczuła wibrację telefonu. Wyjęła go z kieszeni spodni i zerknęła na wyświetlacz, na którym widniała uśmiechnięta twarz Christiana. Niekontrolowanie na twarzy brunetki pojawił się uśmiech i szybko uniosła rękę do góry.
- Tak, Kate? - zapytał profesor spoglądając na dziewczynę.
- Mogłabym wyjść? Ważny telefon. - powiedziała wskazując na komórkę, którą trzymała w dłoni.
- Oczywiście, tylko szybko.
- Dobrze, dziękuję. - uśmiechnęła się i szybko wyszła z klasy, niestety nie zdążyła odebrać połączenia, więc natychmiast oddzwoniła... - Hej, Chris.
- Kate, masz lekcję, prawda? Przepraszam... - westchnął chłopak.
- Spokojnie. To tylko matma, nic się nie stało. Dlaczego dzwoniłeś?
- Żeby usłyszeć twój głos. - zaśmiał się cicho. - Ale tak na poważnie to... Chciałbym cię zaprosić do kina, dzisiaj wieczorem. Co ty na to?
- Chris, przepraszam, ale dzisiaj nie dam rady. Muszę odwiedzić Elizabeth, bo jest chora. A później muszę skończyć pracę na literaturę. Możemy to przełożyć na inny dzień, proszę?
- Och, szkoda... Ale jasne, rozumiem. W takim razie może jutro?
- Jutro mi odpowiada. Jeszcze raz przepraszam.
- Spokojnie, Katty, nic się nie stało. To pozdrów Elizabeth i powodzenia z literaturą.
- Dzięki.
- Pa. - pożegnał się chłopak i Kate usłyszała dźwięk zakończonego połączenia. Dziewczyna schowała telefon do kieszeni i odwróciła się w stronę drzwi, żeby wrócić do klasy, ale w kogoś wpadła. A tym kimś okazał się nikt inny tylko William...
- Czemu nie jesteś na lekcji?
- Nie twoja sprawa. Już tam wracam. - powiedziała dziewczyna i chciała wyminąć Parkera, ale jej to uniemożliwił łapiąc ją za nadgarstek.
- Myślałem, że też się za mną stęskniłaś. - uśmiechnął się Parker, a Kate mimowolnie się skrzywiła.
- Ani trochę... Możesz mnie puścić? Chcę wrócić do klasy. - syknęła dziewczyna.
- Jasne, nie ma sprawy... Aha, Kate, wpadnij do mnie na długiej przerwie. Będę w mojej klasie. - powiedział mężczyzna. - No i oczywiście nie przyjmuję odmowy. - dodał po chwili i mrugnął w kierunku Katherine, po czym odszedł w sobie tylko znanym kierunku. Natomiast Kate odetchnęła głęboko i niepewnie weszła do klasy... 



*

- No nareszcie lunch, umieram z głodu. - westchnęła Mia. - Co dzisiaj jemy?
- Nie wiem, ja chyba nie idę.
- Jak to nie idziesz? Kate, co się dzieje?
- Nic tylko... Jakoś dziwnie się czuję. Przewietrzę się, może przejdzie. - uśmiechnęła się uspokajająco brunetka.
- Może pójdę z tobą?
- Nie, Mia. Idź coś zjedz, bo mi tu zejdziesz niedługo. - zaśmiała się Katherine. - Dam sobie radę, zobaczymy się na chemii.
- No dobrze, ale... Jesteś pewna? Martwię się o ciebie.
- Nie musisz, jestem już duża, potrafię o siebie zadbać.
- Ok, to do zobaczenia, Mała. - powiedziała Mia i przytuliła Kate, po czym każda poszła w swoją stronę... 


          Stanęła przed drzwiami klasy i uniosła delikatnie rękę zaciśniętą w pięść. Odetchnęła głęboko i...
- Cholera, Kate, co ty wyprawiasz?! Nie możesz tam wejść, to pedofil! Idź z tym do dyrektora, zadzwoń na policję, cokolwiek, ale tam nie wchodź! - krzyczała na siebie w myślach dziewczyna. Już chciała się wycofać i odejść, ale drzwi przed nią gwałtownie się otworzyły i została wciągnięta do środka. - Puść mnie. - warknęła przez zęby, ale Parker przycisnął ją do ściany i zaczął całować szyję dziewczyny. - Powiedziałam, żebyś mnie puścił, do cholery! - krzyknęła Kate i odepchnęła od siebie Willa.
- Co kurwa?! - wrzasnął wkurzony mężczyzna.
- Jesteś głuchy, czy jesteś idiotą?! Mówiłam, żebyś mnie puścił! Jak jesteś jakiś niewyżyty czy coś to idź do burdelu, a mi daj spokój!
- Ciszej! Jesteśmy w szkole!
- Boisz się, że ktoś usłyszy i wylecisz?! A no tak, wtedy nie będziesz mógł napastowywać nastolatek, bo nikt ci nie da pracy w szkole, wśród dzieci! Jesteś zwykłym pedofilem! - Katherine wykrzyczała wszystko, co ślina przyniosła jej na język i w tym samym momencie poczuła ostry, przeszywający ból na policzku. Uderzył ją. Dziewczyna skrzywiła się z bólu i spojrzała załzawionymi oczami na Parkera.
- Nigdy więcej tak, kurwa, nie mów! Następnym razem może się to skończyć dużo, dużo gorzej, Maleńka. - warknął mężczyzna.
- Nienawidzę cię! - krzyknęła Kate i z płaczem wybiegła z klasy, a następnie opuściła szkołę. Kiedy dotarła na parking wsiadła do swojego samochodu i oparła głowę o kierownicę zanosząc się jeszcze większym płaczem... Siedziała tak kilka minut, aż w końcu się uspokoiła. Wyjęła z kieszeni swój telefon i napisała wiadomość do Mii: "Wróciłam do domu. Nie martw się o mnie, wszystko w porządku. Widzimy się u Bethy. :)" Po wysłaniu wiadomości zapięła pasy i odpaliła samochód, po czym wyjechała z parkingu... 



*

          Katherine wróciła do domu i pierwszą rzeczą jaką zrobiła było przejrzenie się w lusterku. Na jej prawym policzku widoczny był nieco zaczerwieniony ślad, ale nie rzucał się tak bardzo w oczy, co ucieszyło dziewczynę, ale mimo wszystko poszła do kuchni i z zamrażarki wyjęła woreczek z lodem i przyłożyła do twarzy. Z szafki wyjęła szklankę, po czym nalała do niej zimnej wody i pociągnęła łyk. Po chwili usłyszała dźwięk dzwoniącego telefonu, wzięła komórkę do ręki i odebrała..
- Cześć, Mia.
- Dzięki Bogu, odebrałaś. - odetchnęła z ulgą dziewczyna. - Czemu wyszłaś wcześniej? Martwiłam się.
- Mówiłam ci, że źle się czuję... Wezmę jakąś tabletkę, położę się. Przejdzie mi.
- Och, ok. Ale do Bethy to chyba nie pójdziesz, c?
- Nie. Pójdę. Stęskniłam się za nią.
- Ale... No dobra. Jak będę do niej jechała to po ciebie wpadnę, dobrze?
- Mogę pojechać sama, to niedaleko.
- Kate, naprawdę wolę po ciebie przyjechać.
- No dobrze. To do zobaczenia, Mia.
- Pa. - powiedziała dziewczyna i rozłączyła się.. Katty odłożyła lód z powrotem do zamrażalnika i poszła do salonu. Włączyła telewizor i ułożyła się wygodnie na kanapie, a po kilkunastu minutach zasnęła... 


          Obudził ją dzwonek do drzwi. Zdezorientowana dziewczyna podniosła się z kanapy, wyłączyła telewizor i podeszła do drzwi, ale po drodze zerknęła jeszcze do lustra. Jej wzrok natychmiast padł na delikatnie opuchnięty policzek. Kate zebrała wszystkie włosy na prawe ramię chcąc choć trochę zakryć policzek i dopiero otworzyła drzwi.
- Hej, Mała. - uśmiechnęła się Mia i przytuliła przyjaciółkę.
- Hej. Daj mi pięć minutek i możemy jechać.
- Jasne... Kate?
- Tak? - zapytała dziewczyna spoglądając na przyjaciółkę.
- Co ci się stało w policzek? - zapytała podejrzliwie Mia, a Katty momentalnie wstrzymała oddech i dotknęła spuchniętego miejsca.
- A to... Jak skończyłam z tobą rozmawiać to zakręciło mi się w głowie i upadłam. Musiałam się o coś uderzyć. - wzruszyła ramionami brunetka.
- To nie wygląda na takie uderzenie... Stało się coś?

- Nie, wszystko ok, naprawdę. Uderzyłam się po prostu i koniec tematu, Mia...
- Dobra, jak uważasz. Idziemy?
- Już, już. Napiszę tylko tacie kartkę. - zakomunikowała dziewczyna i napisała kartkę z informacją, że jest u Elizabeth i wróci wieczorem, po czym przypięła ją do lodówki. - Ok, możemy iść.
- W takim razie, chodź. - powiedziała Mia i obydwie dziewczyny wyszły z domu Kate.




*


co ten Parker zrobił!!! :O
mam nadzieję, że choć trochę się podobało, co?
nie zapominajcie, Misie o komentarzach! :*

kocham, Wera :*

środa, 6 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 12.


          Weszli do restauracji trzymając się za ręce i niemal natychmiast odnaleźli stolik, przy którym siedziała Monic. Christian przywitał się z mamą buziakiem w policzek, po czym przedstawił jej Kate.
- Mamo, to jest właśnie Katherine, moja... przyjaciółka. Katty, to moja mama, Monic. - powiedział chłopak i spojrzał uspokajająco na dziewczynę stojącą obok niego.
- Dzień dobry, miło mi panią poznać. - powiedziała uprzejmie Kate i uścisnęła wyciągniętą w jej kierunku dłoń mamy Chrisa.
- Ciebie również, Katherine. Ale, proszę cię, mów mi po imieniu. - uśmiechnęła się kobieta. - Będzie mi bardzo miło, no i przede wszystkim poczuję się trochę młodziej. - dodała po chwili i cicho się zaśmiała.
- Jeśli to nie problem to będę zaszczycona... Monic.
- Żaden problem, kochana... No dobra, dzieciaki, siadajcie i może złóżmy zamówienie, bo umieram z głodu. - powiedziała Monic i otworzyła menu.
- Rzadko każe mówić do siebie po imieniu nowo poznanej osobie, ale ty widocznie jesteś wyjątkiem. Mówiłem, że cię polubi. - szepnął Christian tak, żeby tylko Katty mogła go usłyszeć. Dziewczyna spojrzała na niego i delikatnie się uśmiechnęła, po czym przeniosła swój wzrok na listę dań...



*  


- A jak się poznaliście? - zapytała Monic popijając kawę.
- Dość przypadkowo. - zaśmiała się Kate.
- Tak. - przytaknął Christian. - Wpadliśmy na siebie na ulicy. Mnie posypały się papiery, Kate się przewróciła...
- Dokładnie. A następnego dnia spotkaliśmy się na imprezie i stwierdziliśmy, że to już jest nie jest przypadkowe. - dodała z uśmiechem brunetka.
- W życiu nie ma przypadków. - stwierdziła Monic. Kilka sekund później rozdzwonił się jej telefon. - Przepraszam was... Halo? - odebrała i odeszła kilka kroków od stolika.
- Fajną masz mamę.
- Dziękuję. - uśmiechnął się Chris.
- Przypomina mi trochę moją. Też wiecznie zapracowana, ale jeśli chodzi o jej dziecko to zawsze znajdzie dla niego czas. - uśmiechnęła się smutno Katty.
- Ej, rozchmurz się. Nie lubię jak jesteś smutna. - powiedział chłopak i pogładził brunetkę po policzku, a ona delikatnie się uśmiechnęła...
- Jak mnie nie ma to wszystko się wali. - westchnęła Monic. - Muszę wracać do pracy. - powiedziała smutno. - Może wpadniecie w weekend na obiad? - zapytała zabierając ze stolika teczkę z dokumentami i torebkę. Kiedy Katherine usłyszała to pytanie delikatnie się wzdrygnęła...
- Mamo, jest dopiero poniedziałek. - zaśmiał się Chris.
- Z tobą to się trzeba umawiać z co najmniej tygodniowym wyprzedzeniem, więc nie marudź... To jak? Kate?
- Byłoby mi bardzo miło, ale nie chcę robić kłopotu. - odpowiedziała dziewczyna, choć od razu chciała zaprzeczyć, ale coś jej nie pozwalało...
- Żaden kłopot. To widzimy się w niedzielę, dobrze?
- Jeśli nic ważnego nam nie wypadnie to tak. - powiedział szatyn widząc zmieszanie Katty.
- No dobrze. W takim razie dajcie jeszcze znać. Do zobaczenia, Kate. - powiedziała kobieta i przytuliła brunetkę. - Cieszę się, że cię poznałam.
- Ja również. - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Dbaj o nią, synku, bo to skarb... Kocham cię. - uśmiechnęła się i pocałowała syna w policzek.
- Ja ciebie też, mamo.
- No to pa, dzieciaki. - powiedziała Monic i szybko wyszła z restauracji...
- Nie chcesz tam iść, prawda? - zapytał Christian łapiąc Kate za dłoń, a ona pokręciła głową. - Nie dziwię ci się. Też nie lubię tam chodzić ze względu na mojego ojca... Coś wymyślimy. Mamy cały tydzień.
- Twojej mamie będzie przykro jeśli nie przyjdziesz. - stwierdziła dziewczyna. - Może po prostu pójdziesz sam?
- Nie ma mowy, bez ciebie nie pójdę. A mama zrozumie... - uśmiechnął się Chris. - Chodź, kochanie. Musimy cię bezpiecznie odstawić do domu...


          Chris zaparkował pod domem Kate i obrócił się w stronę brunetki z uśmiechem na ustach. Po chwili wyjął ze schowka niewielkie pudełeczko i wręczył je dziewczynie.
- Co to?
- Otwórz.
- Mam się bać? - zaśmiała się i spojrzała na szatyna, który pokręcił głową. - No dobrze. - westchnęła i otworzyła pudełko, w którym był komplet kluczy. - Christian...
- Zgodziłaś się, Kate. Z samego rana je dorobiłem...
- Nie musiałeś przecież. I tak nie będę tam jeździć sama. - wzruszyła ramionami dziewczyna.
- Nie marudź. Chyba należy mi się jakieś podziękowanie, co? - zapytał rozbawiony chłopak nachylając się.
- No może... - zachichotała Kate i pocałowała Chrisa w policzek. - Dziękuję. - uśmiechnęła się jeszcze otwierając drzwi. - Do zobaczenia. - powiedziała i wysiadła z samochodu.
- Ej, a buziak na pożegnanie?
- Przepraszam, kochany, ale trochę się spieszę. - zaśmiała się dziewczyna i odwróciła się w stronę drzwi, ale w połowie drogi zatrzymały ją ręce splecione na jej brzuchu. Katherine obróciła się i przytuliła do Christiana. - Nie jesteśmy nawet parą, Chris. Jesteśmy przyjaciółmi... - westchnęła spoglądając na twarz szatyna.
- Masz rację. - przytaknął. - Trzeba coś z tym zrobić. - dodał po chwili i uśmiechnął się szeroko... - Do zobaczenia, Katty. - powiedział i pocałował dziewczynę w czoło, po czym skierował się do samochodu, a Kate weszła do domu...



*

          Stanął przed drzwiami pokoju Ryana i nie wiedział co ma zrobić. Jeśli tam wejdzie - wyjdzie na idiotę, jeśli nie - nic nie wymyśli. Odetchnął głęboko i niepewnie zapukał.
- Wejdź! - zawołał Ry, a Chris wszedł do środka. - Ty pukasz? Od kiedy? - zaśmiał się chłopak widząc swojego przyjaciela i uniósł się na łokciach.
- Przestań, mam mały problem. - powiedział szatyn i usiadł na jednym z foteli na przeciwko kumpla. Ryan usiadł na łóżku i wpatrywał się z niedowierzaniem w Chrisa. - No co?
- Masz problem i przyszedłeś z tym do mnie? Stary, nie poznaję cię.
- Ryan, to poważne. Chodzi o Kate... Nie mam za wielkiego doświadczenia z dziewczynami, dlatego przyszedłem do ciebie.
- Ok, rozumiem. To o co chodzi?
- Nie wiem jak się jej zapytać, czy... Czy zostanie moją dziewczyną.
- No, nareszcie, Chris. - zaśmiał się Ry. - Nie wiem, pokaż jej domek nad jeziorem, idźcie na spacer i wtedy ją zapytaj.
- Byliśmy tam w sobotę...
- No to co? Jedźcie tam znowu... Spodobało się jej to miejsce?
- No tak.
- Więc w czym problem? Zrób kolację, zabierz ją tam... Jezu, bądź romantyczny, Chris!
- To nie jest takie proste...
- Czemu? Z czym ty masz do cholery problem?
- Nie umiem gotować. - zaśmiał się szatyn.
- Boże... Dobra, ja się wszystkim zajmę, a ty masz ją tam tylko przywieźć... Sobota?
- Sobota. Dzięki, stary. - uśmiechnął się Chris.
- Wisisz mi duże piwo, Christian. 



*

- Cześć braciszku. - powiedziała z uśmiechem, kiedy Matt odebrał telefon.
- Katty! Jezu, nareszcie dzwonisz. Zapomniałaś o mnie. - powiedział ze smutkiem chłopak.
- Nie zapomniałam... Ty też możesz czasem zadzwonić.
- Dobra, dobra. Ja pracuję, a ty nic nie robisz.
- Jak to nic? Uczę się, kochany, to wystarczy. - zaśmiała się Kate. - Co słychać?
- Wszystko w porządku. Trochę mało czasu na odpoczynek, a później będzie jeszcze gorzej, ale nie żebym narzekał czy coś... A co u ciebie? 

- Nie najgorzej. Szkoła, szkoła, szkoła. Nuda.
- A co z... Christianem?
- A co ma być? - zapytała Katty i niekontrolowanie się uśmiechnęła.
- Jezu, muszę to wszystko tak od ciebie wyciągać? Zmieniło się coś między wami?
- Nie... Raczej nie.
- Raczej, czyli tak... To jesteście razem? Mam życzyć szczęścia? - zaśmiał się chłopak.
- Matt, ja sama nie wiem jak to jest. - westchnęła Kate. - Mówi do mnie kochanie, całujemy się, chodzimy za rękę, poznał tatę, dorobił mi klucze do domku nad jeziorem. Powiedział mi, że jestem idealną kandydatką na jego dziewczynę, ale przedstawił mnie swojej mamie jako przyjaciółkę... Nie wiem co mam o tym myśleć.
- Kurcze, nie wiem. Może po prostu czeka na odpowiedni moment, żeby cię o to zapytać? Cierpliwości, Mała.
- Obyś miał rację.
- Słuchaj starszego brata. - zaśmiał się Matt. - A co u dziewczyn?
- Bethy aktualnie jest chora, ma anginę, a Mia próbuje jej pomóc się wyleczyć. - zaśmiała się dziewczyna. - No i tęskni za tobą...
- Dziwnie to może zabrzmieć, ale też za nią tęsknię... Kurde, mięczak się ze mnie robi. Dziewczyna mnie rzuciła po tygodniu bycia ze sobą i z postawy twardziela zostało całe nic. - zaśmiał się Matthew.
- Ty miałeś dziewczynę?!
- No tak, ale nie warto o niej mówić. Byliśmy ze sobą tydzień, więc... To nie ważne.      

- Taki biedny Matty... - zaśmiała się Kate. - Kiedy przyjeżdżasz?
- Jeszcze nie wiem, Mała. Coś ogarnę może w przyszłym tygodniu, ale nie obiecuję.
- Ok. Tęsknię.
- Ja też... Kocham cię, siostra.
- Też cię kocham...
- Dobra, lecę do pracy. Uściskaj tatę. Pozdrów dziewczyny. No i trzymaj się. 
- Dobra. Pa, Matty. - powiedziała Katherine i rozłączyła się, po czym odłożyła telefon i położyła się na łóżku wpatrując w sufit...




*


nuda trochę, co? zresztą nie ważne.

mam nadzieję, że choć trochę się podobał. :)
pamiętajcie o komentarzach (postarajcie się, proszę!)
i do następnego! <3

Wera. :*