niedziela, 31 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 17.


*wszystko co jest dłuższym fragmentem i jest pisane kursywą to albo wspomnienie, albo sen*

- Cześć. - westchnął Chris, kiedy dotarł pod drzwi mieszkania i przytulił swoją mamę. - Mogliście mnie uprzedzić, że przyjedziecie... - dodał wyjmując klucze i otworzył drzwi. - Wchodźcie, napijecie się czegoś?
- Spokojnie, synku. To była dość spontaniczna decyzja.. - uśmiechnęła się Monic.
- Jak mam być spokojny, mamo? Robicie jakąś niezapowiedzianą wizytę... Musiałem przez was praktycznie biegiem wyjść od Kate.
- Christian, uspokój się! Przecież nic się takiego nie stało. To tylko dziewczyna. - odezwał się William i wzruszył obojętnie ramionami.
- Ta tylko dziewczyna to dziewczyna, którą kocham. - warknął Chris i spojrzał wrogo na ojca.. - Dobra, koniec tematu. O co chodzi?
- O nic, do cholery! Nie możemy odwiedzić własnego syna?! - warknął zdenerwowany Will.
- Jak mnie odwiedzasz to zawsze masz jakiś interes, więc pytam!
- Stop! Nie kłóćcie się! - krzyknęła Monic. - Przyjechaliśmy, bo dawno się nie widzieliśmy. Nie było cię w niedzielę na obiedzie...
- Miałem co innego do roboty. - powiedział Christian i oparł się o ścianę.
- Wiem, ale zrozum, że się stęskniłam. Chciałam cię po prostu zobaczyć, tata zresztą też. Nie musicie się od razu kłócić.
- My nie potrafimy ze sobą normalnie rozmawiać, mamo. - westchnął szatyn... - Chcecie herbaty?
- Nie, ja dziękuję. Straciłem jakoś ochotę. - powiedział William i wyszedł z mieszkania syna.
- Will! - zawołała Monic. - Przepraszam, synku... Widzimy się w niedzielę na obiedzie i nie przyjmuję odmowy. Zabierz Kate, chętnie znowu ją zobaczę. - uśmiechnęła się kobieta. - Kocham cię, pa. - dodała, przytuliła syna, po czym wyszła z jego mieszkania...



*

          Zimny wieczór. Opuszczona część parku. Ławka. Zapłakana dziewczyna. Zimny powiew wiatru rozwiał jej włosy, a przez jej ciało przebiegł dreszcz. Usłyszała odgłos kroków za sobą, więc gwałtownie odwróciła głowę w tamtym kierunku, ale nikogo nie zauważyła. Powróciła do wcześniejszej pozycji i okryła się szczelniej szerokim swetrem. Po chwili ujrzała przed sobą postać. Posturą przypominała ona mężczyznę i jak się później okazało był to mężczyzna, który od pewnego czasu ją prześladował. Stał kilka metrów przed nią z założonymi na piersi rękoma. Po kilku sekundach podszedł bliżej ławki i wpatrywał się w zapłakane oczy brunetki z ironicznym uśmiechem na ustach.
- Nie bój się mnie, przecież nic ci nie zrobię. - powiedział i pogładził ją po policzku, na co dziewczyna zadrżała. Nagle poczuła jak mężczyzna zostaje od niej odciągnięty i ktoś obok niej siada, a po chwili poczuła delikatne ręce oplatające jej ciało. Odwróciła głowę i zauważyła osobę, za którą strasznie tęskniła.
- Mama. - szepnęła i ponownie się rozpłakała.
- Ciii, kochanie, nie płacz. Jestem tutaj i zawsze będę. - szepnęła kobieta. - Musisz komuś o tym powiedzieć.
- Nie mogę. Boję się go.
- Nic ci nie zrobi. Potrzebujesz pomocy, Katty.
- Ale...
- Musisz komuś to wszystko powiedzieć. - szepnęła ponownie Susan. - Musisz, kochanie. - dodała i pocałowała córkę w czoło, po czym rozpłynęła się niczym dym.
- Mamo! Nie zostawiaj mnie, mamo! - krzyczała Kate.
- Zawsze przy tobie jestem. - usłyszała głos mamy, który niósł wiatr i ponownie zaniosła się szlochem... 



*

- Matty! Odwieziesz mnie do szkoły?! - zapytała Katherine opuszczając swój pokój. Miała dobry humor, mimo, że w nocy ciągle nawiedzał ją ten sam sen i nie mogła spać...
- Jasne, daj mi pięć minut! - odpowiedział chłopak.
- Ok! - Kate korzystając z okazji wzięła do ręki jabłko i zaczęła je jeść. Po chwili poczuła wibrację telefonu sygnalizującą, że dostała smsa. Odblokowała klawiaturę i odczytała wiadomość: "Z tego wszystkiego nie zapytałem wczoraj, o której mam po Ciebie przyjechać. :*" Po przeczytaniu treści na twarzy Katty uformował się uśmiech. Szybko odpisała chłopakowi: "Przyjedź o drugiej. :*" - wysłała wiadomość i w tym samym momencie obok niej stanął Matt.
- Jestem. Jedziemy?
- Tak, tak. Chodźmy. - uśmiechnęła się i wyszła z domu, a zaraz za nią uczynił to jej brat... - Nie wiem, o której wrócę, bo umówiłam się z Christianem.
- Ok.. Kate?
- Yhym? - mruknęła dziewczyna odwracając wzrok od przedniej szyby i spojrzała na bruneta.
- A tak w ogóle to, o której kończycie? - zapytał nieco zmieszany Matthew.
- O drugiej. Ale jeśli chodzi o Mię to ona ma jeszcze trening.
- Skąd pomysł, że chodzi o nią?
- Matt, mnie nie oszukasz. - zaśmiała się dziewczyna. - Kończy o czwartej... Dzięki za podwiezienie, pa. - powiedziała Kate i pocałowała brata w policzek, po czym opuściła jego samochód i ruszyła do szkoły... 



*


          Stała pod klasą do literatury i jak zawsze zastanawiała się czy zapukać, czy jednak sobie odpuścić. Wiedziała, że musi odebrać to wypracowanie osobiście, ale jednak paraliżował ją strach. Nie wiedziała jak będzie zachowywał się Parker.. Po kilku głębszych oddechach zdecydowała się zapukać, a kiedy do jej uszu dobiegło 'proszę' wypowiedziane przez nauczyciela jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Niepewnie nacisnęła klamkę i weszła do pomieszczenia. William siedział przy biurku pochylając się nad jakimiś papierami.
- Przyszłam po moje wypracowanie. - powiedziała Kate, a Will uniósł wzrok i przeszył ją spojrzeniem.
- Ok. Usiądź, zaraz go poszukam. - powiedział i uśmiechnął się... przyjaźnie? "Co z nim nie tak?" - przebiegło przez myśli Kate, ale nie odezwała się ani słowem tylko usiadła na jednej z ławek. - Bardzo dobrze napisane, Kate. Naprawdę. - Parker podał dziewczynie jej wypracowanie. - Jedno z lepszych, które czytałem. - dodał z uśmiechem.
- Dzięki. - powiedziała brunetka i zeszła ze stolika chcąc wyjść z klasy.
- Kochasz go? - zapytał Will, a Kate zatrzymała się w półkroku i odwróciła twarzą do profesora. - Mojego syna.
- Tak. Tak myślę. Nie rozumiem czemu cię to interesuje.
- Katty... - westchnął mężczyzna i podszedł do niej dotykając jej ramienia. - Mogło być tak pięknie między nami, a ty jesteś z moim synem.. Wybrałaś nie tego Parkera, skarbie. - zaśmiał się ironicznie głaszcząc ją po policzku.
- Dobrze wybrałam. On przynajmniej mnie nigdy nie uderzy. - powiedziała złośliwie, a Will złapał ją za szyję tak, jakby chciał ją udusić.
- Prosiłem, żebyś nie mówiła do mnie takich rzeczy, nie takim tonem. - warknął mężczyzna, a na jego szyi uwydatniła się jedna z żył. Był wkurzony. - Wiesz, Kate... Chciałbym cię gdzieś zaprosić dzisiaj po południu. Przejedziemy się, dobrze?
- Nigdzie z tobą nie pojadę. Mam inne plany.
- To je zmienisz.
- Nie ma mowy. - warknęła i wyrwała się Parkerowi, po czym jak najszybciej umiała wyszła z sali... Zatrzymała się dopiero obok swojej szafki. Oparła się o nią plecami i głęboko oddychała..
- Wszystko ok? - usłyszała pytanie, które zadała Elizabeth, ale nie miała siły odpowiadać, więc tylko skinęła głową. - Chodźmy, bo zaraz dzwonek.
- Jasne. - uśmiechnęła się Kate i razem z przyjaciółką poszła na ostatnią już tego dnia lekcję...


- Idziemy na kawę? - zapytała Bethy, kiedy razem z przyjaciółkami wychodziły z klasy.
- Ja mam trening. - powiedziała Mia i podeszła do swojej szafki wyjmując torbę ze strojem sportowym. - Lecę, nie mogę się znowu spóźnić, bo trener mi głowę urwie. - zaśmiała się blondynka i przytuliła przyjaciółki. - Pa, dziewczyny.
- Pa. - powiedziały zgodnie Kate i Elizabeth.
- A ty, Katty? Masz jakieś plany?
- Eee... W zasadzie umówiłam się z Christianem i.. on już chyba przyjechał, więc...
- Rozumiem. - uśmiechnęła się szatynka. - To w takim razie ja uciekam, a ty leć jeszcze popraw makijaż.
- Nie muszę tego...
- Panno Walker! - dziewczyny usłyszały za sobą głos Williama i natychmiast się odwróciły.
- Cholera. - szepnęła Kate. - Tak profesorze? - zapytała i popatrzyła na mężczyznę znudzonym wzrokiem, co widocznie go zirytowało.
- Moglibyśmy chwilę porozmawiać? - zapytał, a Katherine spojrzała na Bethy, która miała zdezorientowaną minę.
- Ja przepraszam, pójdę już. Do jutra, Katty. - uśmiechnęła się szatynka i przytuliła przyjaciółkę. - Do widzenia. - dodała i opuściła szkołę zostawiając Kate z Parkerem na szkolnym korytarzu.
- Czego chcesz?
- Mieliśmy gdzieś pojechać, nie pamiętasz? - uśmiechnął się Will.
- Powiedziałam ci już, że nigdzie z tobą nie pojadę. Mam inne plany. To tak trudno zrozumieć, do cholery?! - powiedziała dziewczyna i spojrzała w oczy Parkera. - Czyżbyś się zdenerwował? - zapytała pewnym siebie głosem. Pewnie dlatego, że rozmawiali na korytarzu pełnym ludzi i wiedziała, że nic jej nie zrobi... 

- Nie tym tonem, młoda panno.
- Wiesz co? Daj mi spokój. Spieszę się. - powiedziała i obróciła się na pięcie ruszając do wyjścia, w tym samym momencie zadzwonił dzwonek, a ona poczuła obecność nauczyciela za sobą.. Jak najszybciej szarpnęła za drzwi, które się otworzyły i wyszła na zewnątrz. Od razu zobaczyła uśmiechniętego Christiana, który czekał na nią oparty o samochód. Dziewczyna niewiele myśląc ruszyła w jego kierunku, ale przeszkodził jej w tym uścisk na nadgarstku. - Puść mnie, tam stoi twój syn. - warknęła szeptem, a wzrok Williama spoczął na zaskoczonym Christianie.
- Jeszcze do tego wrócimy, Katty. - stwierdził mężczyzna i spojrzał jeszcze raz na swojego syna, po czym puścił nadgarstek dziewczyny i poszedł do swojego samochodu...
- Hej, kochanie. - uśmiechnęła się brunetka stając obok Chrisa i pocałowała go w usta.
- Cześć. Czego chciał mój ojciec? Nic ci nie zrobił? - zapytał zatroskany chłopak.
- Nie, wszystko w porządku. - zapewniła dziewczyna. - Dzisiaj mi nic nie zrobił. - dodała w myślach i uśmiechnęła się. - Dokąd mnie zabierasz? - zapytała, kiedy obydwoje siedzieli już w samochodzie.
- A dokąd chcesz?
- Zdaję się na ciebie. Umieram z głodu.
- Ok. - zaśmiał się Chris, po czym odjechał spod szkoły... 



*

          Zaparkował pod szkołą i nerwowo stukał palcami o kierownicę. Zegar wskazywał 15:48, więc miał jeszcze trochę czasu, żeby się uspokoić. Odetchnął głęboko i wysiadł z samochodu. Postanowił trochę się przejść i pomyśleć... Spacerował po dziedzińcu szkoły, a do jego głowy zaczęły powracać wspomnienia sprzed kilku lat:

          Siedział w piaskownicy w ogrodzie i próbował zbudować zamek, ale niestety piasek był zbyt suchy i budowla cały czas się rozpadała. Zdenerwowany postanowił skończyć zabawę i pobiegł na huśtawkę. Po chwili do ogrodu wbiegła jego siostra, która trzymała za rękę jakąś dziewczynkę - blondynkę. Obydwie podbiegły do Matta i szeroko się uśmiechnęły.
- Matty, popatś, mam nową koleziankę. Chodzi zie mną do psiedśkola. - wysepleniła czteroletnia Kate. Chłopiec spojrzał na blondynkę i uśmiechnął się przyjaźnie w jej kierunku. - To Mia. Będzie mieszkać niedaleko. A to mój blat, Matt. - powiedziała dumnie dziewczynka, na co Matthew przytaknął.
- Cześć. - uśmiechnął się chłopczyk i zeskoczył z huśtawki. - Chcesz się pohuśtać? - zapytał, a Mia przytaknęła i wdrapała się na huśtawkę, po czym uśmiechnęła się słodko... 


- Matty! Matty! Matty! - krzyczała trzynastoletnia Kate wbiegając do domu.
- O co chodzi? - zapytał chłopak wychodząc z salonu, w którym oglądał ulubiony program muzyczny. - Czemu tak wrzeszczysz? - dodał, ale kiedy zauważył kulejącą Mię, którą podtrzymywała Elizabeth zrozumiał zdenerwowanie siostry. - Co się stało?
- Mia chciała, żebyśmy nauczyły ją jeździć na desce. Nie utrzymała równowagi i spadła. Mówi, że strasznie boli ją kolano. - wytłumaczyła Bethy. Chłopak spojrzał na wspomniane kolano i zauważył, że leciała z niego krew.
- Oj dziewczyny, dziewczyny. - westchnął i pokręcił głową. - Chodź, Mała, trzeba to opatrzyć. - uśmiechnął się ciepło do Mii i wziął ją na ręce. - Kate, przynieś mi apteczkę. - powiedział odkładając przyjaciółkę siostry na kanapę. - Dzięki, siostra. - uśmiechnął się, po czym wyjął z apteczki wodę utlenioną, wacik i plaster z opatrunkiem. - Teraz może trochę szczypać, ale myślę, że wytrzymasz, co?
- Tak. - szepnęła Mia, a Matt polał ranę dziewczyny wodą utlenioną, po czym przemył ją delikatnie wacikiem i nakleił plaster.
- No i po krzyku. Nie było chyba tak strasznie, co? - zaśmiał się spoglądając na blondynkę.
- No nie. - odpowiedziała z uśmiechem Mia. - Dziękuję, Matty. - dodała i przytuliła mocno chłopaka, i pocałowała go w policzek...


          Pod wpływem tych wspomnień na twarz Matta wstąpił szeroki uśmiech. Chłopak podszedł do swojego samochodu i oparł się o maskę wpatrując się w drzwi wejściowe szkoły, i czekał na Mię. Po kilku minutach drzwi się otworzyły i ze szkoły wyszło kilka dziewczyn, a wśród nich była oczywiście przyjaciółka Kate. Dziewczyna miała szeroki uśmiech na ustach i rozmawiała z koleżankami, a kiedy jej wzrok trafił na Matta powiedziała coś do dziewczyn i szybko się z nimi pożegnała, po czym podbiegła do chłopaka.
- Hej, Matty. Co ty tutaj robisz? Kate skończyła lekcje dwie godziny temu. - powiedziała dziewczyna.
- Cześć, Mia. - uśmiechnął się chłopak i pocałował blondynkę w policzek. - Wiem, pojechała gdzieś z Christianem.. A ja przyjechałem po ciebie. Widziałem rano, że przyjechałaś z Bethy, więc...
- Naprawdę przyjechałeś po mnie?
- No tak.
- Awww... To słodkie. Ale czym sobie na to zasłużyłam?
- Oj, niczym. Po prostu nie chciałem, żebyś musiała się tłuc autobusem do domu. - wzruszył ramionami chłopak.
- Ok. Dziękuję, Matt. - powiedziała dziewczyna i przytuliła brata swojej przyjaciółki.. 




*

tadam! no i jest rozdział 17. :)
jak się podobał?
końcówka pisana na szybko, bo chciałam dodać dzisiaj, a nie był dokończony. 


ostatni dzień wakacji... kiedy to zleciało? 

teraz trzeba będzie wrócić do 'codzienności' :( mam nadzieję, że wypoczęliście na tych wakacjach i nabraliście sił na nowy rok szkolny, co? no i, że te wakacje były niezapomniane. <3


powodzenia jutro (i przez wszystkie inne dni w roku szkolnym) kochani! :*
Wera.

teraz rozdziały będą się pojawiać raz w tygodniu - myślę, że będzie to niedziela.
nie będę pisać "limitu" komentarzy. mam nadzieję, że nie zawiedziecie mnie i nadal będziecie komentować tak, jak do tej pory. :)