Weszli do restauracji trzymając się za ręce i niemal natychmiast odnaleźli stolik, przy którym siedziała Monic. Christian przywitał się z mamą buziakiem w policzek, po czym przedstawił jej Kate.
- Mamo, to jest właśnie Katherine, moja... przyjaciółka. Katty, to moja mama, Monic. - powiedział chłopak i spojrzał uspokajająco na dziewczynę stojącą obok niego.
- Dzień dobry, miło mi panią poznać. - powiedziała uprzejmie Kate i uścisnęła wyciągniętą w jej kierunku dłoń mamy Chrisa.
- Ciebie również, Katherine. Ale, proszę cię, mów mi po imieniu. - uśmiechnęła się kobieta. - Będzie mi bardzo miło, no i przede wszystkim poczuję się trochę młodziej. - dodała po chwili i cicho się zaśmiała.
- Jeśli to nie problem to będę zaszczycona... Monic.
- Żaden problem, kochana... No dobra, dzieciaki, siadajcie i może złóżmy zamówienie, bo umieram z głodu. - powiedziała Monic i otworzyła menu.
- Rzadko każe mówić do siebie po imieniu nowo poznanej osobie, ale ty widocznie jesteś wyjątkiem. Mówiłem, że cię polubi. - szepnął Christian tak, żeby tylko Katty mogła go usłyszeć. Dziewczyna spojrzała na niego i delikatnie się uśmiechnęła, po czym przeniosła swój wzrok na listę dań...
*
- A jak się poznaliście? - zapytała Monic popijając kawę.
- Dość przypadkowo. - zaśmiała się Kate.
- Tak. - przytaknął Christian. - Wpadliśmy na siebie na ulicy. Mnie posypały się papiery, Kate się przewróciła...
- Dokładnie. A następnego dnia spotkaliśmy się na imprezie i stwierdziliśmy, że to już jest nie jest przypadkowe. - dodała z uśmiechem brunetka.
- W życiu nie ma przypadków. - stwierdziła Monic. Kilka sekund później rozdzwonił się jej telefon. - Przepraszam was... Halo? - odebrała i odeszła kilka kroków od stolika.
- Fajną masz mamę.
- Dziękuję. - uśmiechnął się Chris.
- Przypomina mi trochę moją. Też wiecznie zapracowana, ale jeśli chodzi o jej dziecko to zawsze znajdzie dla niego czas. - uśmiechnęła się smutno Katty.
- Ej, rozchmurz się. Nie lubię jak jesteś smutna. - powiedział chłopak i pogładził brunetkę po policzku, a ona delikatnie się uśmiechnęła...
- Jak mnie nie ma to wszystko się wali. - westchnęła Monic. - Muszę wracać do pracy. - powiedziała smutno. - Może wpadniecie w weekend na obiad? - zapytała zabierając ze stolika teczkę z dokumentami i torebkę. Kiedy Katherine usłyszała to pytanie delikatnie się wzdrygnęła...
- Mamo, jest dopiero poniedziałek. - zaśmiał się Chris.
- Z tobą to się trzeba umawiać z co najmniej tygodniowym wyprzedzeniem, więc nie marudź... To jak? Kate?
- Byłoby mi bardzo miło, ale nie chcę robić kłopotu. - odpowiedziała dziewczyna, choć od razu chciała zaprzeczyć, ale coś jej nie pozwalało...
- Żaden kłopot. To widzimy się w niedzielę, dobrze?
- Jeśli nic ważnego nam nie wypadnie to tak. - powiedział szatyn widząc zmieszanie Katty.
- No dobrze. W takim razie dajcie jeszcze znać. Do zobaczenia, Kate. - powiedziała kobieta i przytuliła brunetkę. - Cieszę się, że cię poznałam.
- Ja również. - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Dbaj o nią, synku, bo to skarb... Kocham cię. - uśmiechnęła się i pocałowała syna w policzek.
- Ja ciebie też, mamo.
- No to pa, dzieciaki. - powiedziała Monic i szybko wyszła z restauracji...
- Nie chcesz tam iść, prawda? - zapytał Christian łapiąc Kate za dłoń, a ona pokręciła głową. - Nie dziwię ci się. Też nie lubię tam chodzić ze względu na mojego ojca... Coś wymyślimy. Mamy cały tydzień.
- Twojej mamie będzie przykro jeśli nie przyjdziesz. - stwierdziła dziewczyna. - Może po prostu pójdziesz sam?
- Nie ma mowy, bez ciebie nie pójdę. A mama zrozumie... - uśmiechnął się Chris. - Chodź, kochanie. Musimy cię bezpiecznie odstawić do domu...
Chris zaparkował pod domem Kate i obrócił się w stronę brunetki z uśmiechem na ustach. Po chwili wyjął ze schowka niewielkie pudełeczko i wręczył je dziewczynie.
- Co to?
- Otwórz.
- Mam się bać? - zaśmiała się i spojrzała na szatyna, który pokręcił głową. - No dobrze. - westchnęła i otworzyła pudełko, w którym był komplet kluczy. - Christian...
- Zgodziłaś się, Kate. Z samego rana je dorobiłem...
- Nie musiałeś przecież. I tak nie będę tam jeździć sama. - wzruszyła ramionami dziewczyna.
- Nie marudź. Chyba należy mi się jakieś podziękowanie, co? - zapytał rozbawiony chłopak nachylając się.
- No może... - zachichotała Kate i pocałowała Chrisa w policzek. - Dziękuję. - uśmiechnęła się jeszcze otwierając drzwi. - Do zobaczenia. - powiedziała i wysiadła z samochodu.
- Ej, a buziak na pożegnanie?
- Przepraszam, kochany, ale trochę się spieszę. - zaśmiała się dziewczyna i odwróciła się w stronę drzwi, ale w połowie drogi zatrzymały ją ręce splecione na jej brzuchu. Katherine obróciła się i przytuliła do Christiana. - Nie jesteśmy nawet parą, Chris. Jesteśmy przyjaciółmi... - westchnęła spoglądając na twarz szatyna.
- Masz rację. - przytaknął. - Trzeba coś z tym zrobić. - dodał po chwili i uśmiechnął się szeroko... - Do zobaczenia, Katty. - powiedział i pocałował dziewczynę w czoło, po czym skierował się do samochodu, a Kate weszła do domu...
*
Stanął przed drzwiami pokoju Ryana i nie wiedział co ma zrobić. Jeśli tam wejdzie - wyjdzie na idiotę, jeśli nie - nic nie wymyśli. Odetchnął głęboko i niepewnie zapukał.
- Wejdź! - zawołał Ry, a Chris wszedł do środka. - Ty pukasz? Od kiedy? - zaśmiał się chłopak widząc swojego przyjaciela i uniósł się na łokciach.
- Przestań, mam mały problem. - powiedział szatyn i usiadł na jednym z foteli na przeciwko kumpla. Ryan usiadł na łóżku i wpatrywał się z niedowierzaniem w Chrisa. - No co?
- Masz problem i przyszedłeś z tym do mnie? Stary, nie poznaję cię.
- Ryan, to poważne. Chodzi o Kate... Nie mam za wielkiego doświadczenia z dziewczynami, dlatego przyszedłem do ciebie.
- Ok, rozumiem. To o co chodzi?
- Nie wiem jak się jej zapytać, czy... Czy zostanie moją dziewczyną.
- No, nareszcie, Chris. - zaśmiał się Ry. - Nie wiem, pokaż jej domek nad jeziorem, idźcie na spacer i wtedy ją zapytaj.
- Byliśmy tam w sobotę...
- No to co? Jedźcie tam znowu... Spodobało się jej to miejsce?
- No tak.
- Więc w czym problem? Zrób kolację, zabierz ją tam... Jezu, bądź romantyczny, Chris!
- To nie jest takie proste...
- Czemu? Z czym ty masz do cholery problem?
- Nie umiem gotować. - zaśmiał się szatyn.
- Boże... Dobra, ja się wszystkim zajmę, a ty masz ją tam tylko przywieźć... Sobota?
- Sobota. Dzięki, stary. - uśmiechnął się Chris.
- Wisisz mi duże piwo, Christian.
*
- Cześć braciszku. - powiedziała z uśmiechem, kiedy Matt odebrał telefon.
- Katty! Jezu, nareszcie dzwonisz. Zapomniałaś o mnie. - powiedział ze smutkiem chłopak.
- Nie zapomniałam... Ty też możesz czasem zadzwonić.
- Dobra, dobra. Ja pracuję, a ty nic nie robisz.
- Jak to nic? Uczę się, kochany, to wystarczy. - zaśmiała się Kate. - Co słychać?
- Wszystko w porządku. Trochę mało czasu na odpoczynek, a później będzie jeszcze gorzej, ale nie żebym narzekał czy coś... A co u ciebie?
- Nie najgorzej. Szkoła, szkoła, szkoła. Nuda.
- A co z... Christianem?
- A co ma być? - zapytała Katty i niekontrolowanie się uśmiechnęła.
- Jezu, muszę to wszystko tak od ciebie wyciągać? Zmieniło się coś między wami?
- Nie... Raczej nie.
- Raczej, czyli tak... To jesteście razem? Mam życzyć szczęścia? - zaśmiał się chłopak.
- Matt, ja sama nie wiem jak to jest. - westchnęła Kate. - Mówi do mnie kochanie, całujemy się, chodzimy za rękę, poznał tatę, dorobił mi klucze do domku nad jeziorem. Powiedział mi, że jestem idealną kandydatką na jego dziewczynę, ale przedstawił mnie swojej mamie jako przyjaciółkę... Nie wiem co mam o tym myśleć.
- Kurcze, nie wiem. Może po prostu czeka na odpowiedni moment, żeby cię o to zapytać? Cierpliwości, Mała.
- Obyś miał rację.
- Słuchaj starszego brata. - zaśmiał się Matt. - A co u dziewczyn?
- Bethy aktualnie jest chora, ma anginę, a Mia próbuje jej pomóc się wyleczyć. - zaśmiała się dziewczyna. - No i tęskni za tobą...
- Dziwnie to może zabrzmieć, ale też za nią tęsknię... Kurde, mięczak się ze mnie robi. Dziewczyna mnie rzuciła po tygodniu bycia ze sobą i z postawy twardziela zostało całe nic. - zaśmiał się Matthew.
- Ty miałeś dziewczynę?!
- No tak, ale nie warto o niej mówić. Byliśmy ze sobą tydzień, więc... To nie ważne.
- Taki biedny Matty... - zaśmiała się Kate. - Kiedy przyjeżdżasz?
- Jeszcze nie wiem, Mała. Coś ogarnę może w przyszłym tygodniu, ale nie obiecuję.
- Ok. Tęsknię.
- Ja też... Kocham cię, siostra.
- Też cię kocham...
- Dobra, lecę do pracy. Uściskaj tatę. Pozdrów dziewczyny. No i trzymaj się.
- Dobra. Pa, Matty. - powiedziała Katherine i rozłączyła się, po czym odłożyła telefon i położyła się na łóżku wpatrując w sufit...
*
mam nadzieję, że choć trochę się podobał. :)
pamiętajcie o komentarzach (postarajcie się, proszę!)
i do następnego! <3
i do następnego! <3
Wera. :*