Oparła się o ścianę i zsunęła się po niej na podłogę, po czym podsunęła kolana do klatki piersiowej i ukryła w nich twarz wybuchając płaczem. Było już po północy, a ona dopiero wróciła do domu ze spaceru, na którym spotkała Williama. No właśnie... Znowu stanął na jej drodze i znowu zaczyna wywracać jej życie do góry nogami. Już prawie zdołała zapomnieć o tym wszystkim co było między nimi, ale on musiał znowu to zrobić. Pocałował ją. Zadał jej psychice kolejny cios. Zwykły pocałunek, ale Kate wie do czego może on prowadzić... Powiedzieć, że się bała to za mało. Ona była przerażona. Nie wiedziała do czego tak naprawdę jest jeszcze zdolny Parker. Nie wiedziała ile będzie w stanie wytrzymać. Na ile jeszcze pozwoli jej psychika...
- Chyba miałaś rację, mamo, wiesz? Powinnam o tym komuś powiedzieć już dawno... Ale nie mogę. Tak bardzo się boję komuś do tego przyznać. - powiedziała pociągając nosem. - Gdybyś tu była do niczego takiego by nie doszło. Od razu byś się zorientowała, prawda? Zrobiłabyś coś z tym, a tak? Co mi zostało? Chyba tylko udawać, że wszystko jest w porządku. Ale nie wiem ile jeszcze wytrzymam, ile dam radę to znieść... Może już niedługo się zobaczymy i będziemy cały czas razem? - szepnęła i spojrzała na zdjęcie jej mamy stojące na biurku.. - Boże, Kate, co ty gadasz w ogóle? - zbeształa się i wstała z podłogi, po czym zabrała piżamę i wyszła do łazienki.
*
Naciągnęła mocno rękawy sweterka na dłonie i weszła do kuchni, gdzie od razu została przywitana ciepłymi uśmiechami Matta i ojca. Usiadła obok brata i zabrała z talerza jedną kanapkę zaczynając jeść.
- Nie słyszałem jak wróciłaś. Mam nadzieję, że niezbyt późno. - uśmiechnął się Matty popijając kawę.
- Jakoś koło północy. - wzruszyła ramionami Kate i uśmiechnęła się delikatnie. - Nic mi się nie stało jak widzisz. Jestem cała i zdrowa. - dodała widząc minę brata. - Przynajmniej na zewnątrz taka jestem. - pomyślała kontynuując jedzenie.
- No i całe szczęście. - westchnął Matt.
- Nie jestem już dzieckiem.
- Dla mnie zawsze nim będziesz. - odezwał się Paul i pocałował córkę w czoło wstając od stołu. - Lecę do pracy. Widzimy się wieczorem, dzieciaki. Miłego dnia. - dodał, po czym wyszedł z kuchni.
- Martwię się o ciebie, Katty. To chyba normalne, prawda?
- Wiem, ale nie masz powodów. Wszystko ze mną dobrze. Zresztą potrafię o siebie zadbać, braciszku.
- Mam nadzieję.. Odwieźć cię?
- Nie, pojadę sama. Dam tobie i Mii trochę czasu sam na sam, bo ostatnio coś go mało macie, co?
- Powiedzmy. Ona ma treningi, a ja mam zajęcia.. Ale dajemy radę.
- Kto by pomyślał...
- Co masz na myśli?
- Was. Tyle czasu w friendzonie...
- Oj, daj już spokój. Było minęło. - zaśmiał się Matt.
- I bardzo dobrze, że minęło. - powiedziała Kate i również się zaśmiała...
*
- Cześć, Katty! - Ryan podszedł do dziewczyny stojącej przy szafce i przytulił ją do siebie.
- Hej. - uśmiechnęła się brunetka. - Jak szukasz Bethy to poszła do sklepiku.
- Dzięki za informację, ale nie szukałem jej.. Może wpadniesz na obiad? Chris się ucieszy, zrobisz mu niespodziankę.
- Pomyślę. - uśmiechnęła się Kate.
- Bylebyś za długo nie myślała.
- Dobra, już pomyślałam. O której?
- Szybko. - zaśmiał się chłopak. - Trzecia? W sumie Christian wraca po czwartej, ale wiesz...
- Dobra, będę o trzeciej.
- To jesteśmy umówieni... Cześć, Elizabeth.
- Cześć, Ryan.. Chodź, Kate. Nie chcesz chyba znowu spóźnić się na literaturę?
- Cholera, faktycznie. To.. Do zobaczenia, Ry. - uśmiechnęła się brunetka i spojrzała na twarz chłopaka, po czym przytuliła go i pobiegła do klasy.
- Pa. - powiedział bardziej do siebie, bo Katherine na pewno go już nie usłyszała. - Dziwne.. Czemu była taka zdenerwowana? Jakby... Bała się? Coś mi tu śmierdzi... - pomyślał.
- Panno Walker, prosiłbym, żeby pani usiadła na miejscu jak na uczennicę przystało i skupiła się jednak na lekcji, a nie rozmowie z panem Cooperem. - powiedział Will przeszywając Katherine wzrokiem.
- Przepraszam, profesorze. - powiedziała lekko przestraszona wzrokiem mężczyzny i usiadła prosto wbijając spojrzenie w leżący przed nią egzemplarz "Szkarłatnej litery".
- Chciałby ktoś nam omówić plan wydarzeń powieści? Panna Smith?
- Może dajmy się innym wypowiedzieć, profesorze. - zaproponowała Mia i uśmiechnęła się delikatnie do mężczyzny.
- Przykro mi, ten uśmiech dzisiaj nic nie zdziała. Proszę bardzo, słuchamy. - powiedział William opierając się wygodnie o oparcie krzesła i spojrzał na Mię.
- Od czego by tu zacząć...
- Najlepiej od początku.
- To może ja odpowiem za nią. - zaproponowała Kate patrząc na Parkera. Mężczyzna zastanowił się chwilę i tylko skinął głową, po czym Katherine wstała z miejsca i odpowiedziała na zadane pytanie...
- Dziękuję, kochana jesteś. - pisnęła Mia, kiedy brunetka zajęła ponownie swoje miejsce.
- Następnym razem cię nie uratuję. Ale... Nie ma za co, Mała. - uśmiechnęła się Kate, po czym spojrzała na Willa, który w dalszym ciągu przeszywał ją spojrzeniem. Przez ułamek sekundy ich spojrzenia się skrzyżowały, a pod wpływem tego na ciele Kate pojawiła się gęsia skórka... - Tak samo patrzył na mnie wczoraj. - pomyślała dziewczyna przypominając sobie wydarzenia poprzedniego wieczora...
- Nie. Nie. Nie... Nie możesz tego robić. - Katherine próbowała odepchnąć od siebie Parkera, niestety nieskutecznie. Jego dłonie w dalszym ciągu otulały jej policzki, a oczy były wpatrzone w jej. - Obiecałeś.
- Nie mogę dotrzymać obietnicy, już mówiłem. - westchnął gładząc kciukiem usta dziewczyny.
- Dlaczego?
- Jeśli już czegoś zapragnę to to dostaję, skarbie.
- Nie mów tak do mnie.
- Nie podoba ci się to? W takim razie mogę mówić inaczej... Kochanie, słońce, kwiatuszku...
- Nie, proszę... Zostaw mnie w spokoju.
- Za bardzo mi na tobie zależy. - uśmiechnął się spoglądając na twarz brunetki z charakterystycznym błyskiem w oku.
- Dlaczego ja? Nie mogłeś wybrać innej dziewczyny?
- Wiesz, skarbie, mam dokładnie taki sam gust jak mój syn... Nie mogłem wybrać innej, bo to ty mi się spodobałaś.
- Jesteś nienormalny. - szepnęła Kate ze łzami w oczach.
- Powiedz mi coś, czego jeszcze nie słyszałem. - zaśmiał się Will i pocałował dziewczynę w czoło. - Do jutra, Katty. - szepnął jej do ucha i tak po prostu odszedł zostawiając ją samą na środku parkowej alejki...
*
- Pomóc ci w czymś?
- Nakryj do stołu, jeśli możesz.
- Jasne. - powiedziała z uśmiechem i wyjęła naczynia z szafki, po czym zaczęła je rozkładać na stole.
- Mogę o coś zapytać?
- Pytaj. Najwyżej nie odpowiem. - wzruszyła ramionami i wyjęła sztućce.
- Jak Bethy powiedziała, że macie literaturę to... Spięłaś się. Masz jakieś problemy z Parkerem? - zapytał spoglądając na twarz Kate.
- Cholera jasna, myślałam, że tego nie widać! Myśl, Kate, nie możesz mu powiedzieć prawdy... Nie teraz... - pomyślała i spojrzała na chłopaka. - Nie, po prostu już kilka razy mu podpadłam, bo się spóźniłam. Nic wielkiego. - uśmiechnęła się i wróciła do nakrywania stołu.
- Rozumiem.. Pewnie też bym się zdenerwował. Ale chyba się nie wkurzył, co?
- Nie. Nie spóźniłyśmy się, więc nie miał podstaw... Gotowe. - powiedziała z uśmiechem. - A co tak w ogóle będziemy jeść?
- Zapiekanka z kurczakiem i szpinakiem.
- Mmmm... Brzmi pysznie.
- I mam nadzieję, że takie będzie.
- Boże, jak tu jest gorąco.. - westchnęła Kate i podwinęła rękawy swojego sweterka.
- Otworzę ok..... Katty?
- O co chodzi? - zapytała widząc przerażony wzrok Ryana, który był skierowany na jej przedramię... - Cholera. - warknęła i natychmiast opuściła rękawy naciągając je mocno na dłonie.
- Siema, Ryan! - zawołał Christian.
- Cześć! Myj ręce, siadamy do stołu! - zawołał brunet ciągle przeszywając Kate spojrzeniem.
- Ry... - szepnęła dziewczyna.
- Spoko, nic mu nie powiem, ale... Chyba będziemy musieli pogadać. - powiedział utrzymując poważny ton i wyjął zapiekankę z piekarnika...
*
nie mam nic do napisania.
mam nadzieję, że się podobał. :))))
pamiętajcie o komentarzach, Misie. :*