piątek, 27 marca 2015

ROZDZIAŁ 27.


- Naprawdę musisz iść? - zapytał Christian obserwując jak Kate zakłada na siebie kurtkę.
- Tak, mam jeszcze coś do załatwienia. - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Pokłóciłaś się z Ryanem?

- Nie, dlaczego?
- Praktycznie ze sobą nie rozmawialiście..
- Wydawało ci się. - zaśmiała się Kate. - Lecę. Widzimy się jutro?
- Pewnie, że tak. Przyjadę po ciebie do szkoły, ok?
- Dobra, to w takim razie do jutra. - dziewczyna pocałowała Christiana i uśmiechając się wyszła z mieszkania. Kiedy zamknęła za sobą drzwi odetchnęła głęboko i powoli zaczęła schodzić po schodach. Po kilku sekundach usłyszała inne kroki na schodach, a po chwili pojawił się obok niej Ryan... - Myślałam, że mam jeszcze chwilę spokoju przed naszą poważną rozmową. - westchnęła spoglądając na chłopaka.
- Bo masz. Idę wyrzucić śmieci. - powiedział machając workiem.. - Ale jutro pogadamy.. Musisz dać sobie pomóc, Katty.
- Żeby to było takie proste. - zaśmiała się bez krzty humoru.
- Może nie jest proste, ale nie ma przeszkody, której nie da się pokonać. - uśmiechnął się pokrzepiająco i otworzył drzwi bloku przepuszczając Katherine. - Jutro na długiej przerwie w parku obok szkoły, ok?
- Dobra, będę.
- Rozchmurz się. Chcę ci tylko pomóc, Kate.
- Wiem, dziękuję. - powiedziała dziewczyna i przytuliła Ryana. - Do jutra. - dodała i wsiadła do samochodu...



*


          Podciągnęła kolana do klatki piersiowej i ukryła w nich twarz. Odetchnęła głęboko, a z jej oczu niekontrolowanie wypłynęły łzy.
- Za dużo ostatnio płaczesz, Katherine. - skarciła się w myślach i otarła wierzchem dłoni policzki wbijając wzrok w krajobraz za oknem, który powoli topił się w mroku. Przymknęła na chwilę powieki i odtworzyła w pamięci wyraz twarzy Ryana, kiedy zobaczył rany na jej nadgarstku. Był przerażony. Pewnie sama też by była... Przecież uchodziła za radosną, zawsze uśmiechniętą dziewczynę, która nie ma problemów. A to niespodzianka, jednak ma! 

- Katty, chcesz herbatę? - zapytał Matt wchodząc do pokoju siostry.
- Puka się. - westchnęła dziewczyna pociągając nosem i starła ostatnie łzy, które spływały po jej policzkach.
- Przepraszam... Płakałaś? - chłopak usiadł koło Kate na łóżku i objął ją ramieniem.
- Nie.
- Przecież widzę.
- To czemu pytasz skoro widzisz?
- Sam nie wiem... - wzruszył ramionami. - Co się stało?
- Nic, o czym musisz wiedzieć. - powiedziała i spojrzała na brata, który patrzył na nią zaskoczony i może trochę zraniony... - Przepraszam. Po prostu... To nie jest coś, co siostra chętnie mówi bratu. - uśmiechnęła się delikatnie Kate.
- Rozumiem. - Matthew odpowiedział uśmiechem i przytulił siostrę. - To jak, napijesz się ze mną herbaty?
- Chętnie.
- W takim razie chodź. - powiedział chłopak i wstał z łóżka podając Katherine dłoń, którą dziewczyna chętnie złapała i razem wyszli z pokoju.



***

- Już myślałem, że nie przyjdziesz. - powiedział Ryan, kiedy Kate usiadła obok niego na ławce.
- Obiecałam, więc przyszłam... Chcę to już mieć za sobą. - westchnęła dziewczyna i spojrzała na przyjaciela.
- To... Dlaczego?
- Powoli. Powiem ci, ale musisz mi coś obiecać. Musisz mi obiecać, że nic nie powiesz Christianowi. Nie powiesz mu, o tym, co zobaczyłeś na moich nadgarstkach. Nie powiesz mu dlaczego to wszystko. Nic, rozumiesz? On nie może się dowiedzieć. Nie od ciebie.. Może kiedyś dojrzeję do tego, żeby mu powiedzieć, ale to jeszcze nie jest ten moment. Ja nawet tobie nie jestem gotowa o tym powiedzieć, ale skoro już tutaj jestem to...
- Zwolnij trochę i przede wszystkim oddychaj, Kate.. Nic mu nie powiem. Jest moim przyjacielem i rozmawiamy ze sobą o wszystkim. Wiem, że będzie mi przez to trudno utrzymać w sekrecie to, co mi powiesz, ale... Zrobię to. Dla ciebie. Chcę ci tylko spróbować jakoś pomóc...

- Dziękuję. - powiedziała Kate z delikatnym uśmiechem na ustach i głęboko odetchnęła. - Chodzi o ojca Chrisa.... - szepnęła.
- Wiedziałem.
- Co? - zapytała zaskoczona.
- Jakiś czas temu widziałem jak niemalże siłą wepchnął cię do jego samochodu... Wcześniej się kłóciliście i... 

- Na początku był miły i w miarę delikatny. Mówił mi słodkie słówka, całował. Ale później stał się bardziej zaborczy, zaczął mnie bić... Moja psychika tego nie wytrzymała i to właśnie dlatego się pocięłam... To była jedyna droga ucieczki od tego gówna, Ry.
- Czemu nic nie mówiłaś?
- Chris mnie przed nim ostrzegał, obiecałam, że będę uważać. Ale nie podołałam... Dałam się podejść.. Christian nienawidzi Williama i... Bałam się, wiesz? Bałam się do tego przyznać nawet nie przez to, że Chris mógłby zrobić coś głupiego, ale.. Nie wiem do czego Will jest zdolny. Nie wiem co mógłby mi zrobić, gdyby dowiedział się, że się wygadałam. Że poprosiłam kogoś o pomoc. - Katherine mówiła coraz szybciej próbując powstrzymać łamiący się głos i cisnące się do oczu łzy... Ryan nic nie mówił tylko uważnie słuchał przyjaciółki, a kiedy z jej oczu wypłynęły pierwsze łzy mocno ją do siebie przytulił.
- Ciiii... Nie płacz, Katty. Jestem tu. Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść i o wszystkim mi powiedzieć, ok?
- Tak. Dziękuję.
- Nie dziękuj, nie ma takiej potrzeby.. Teraz ty mi coś obiecaj. - powiedział chłopak odsuwając od siebie delikatnie Katherine. - Obiecaj mi, że już tego nie zrobisz.
- To nie jest takie proste, Ry.
- Wiem, ale jest dużo innych sposobów, żeby odreagować. Uwierz, że nawet płakanie w poduszkę jest lepsze niż samookaleczanie się.
- Dobrze. Obiecuję, że spróbuję już tego nie zrobić.
- No i pięknie. - uśmiechnął się Ryan. - A teraz otrzyj już te łzy i wracamy do szkoły, bo za chwilę dzwonek, a chyba nie chcesz się spóźnić na lekcję, co?
- Nie. Tym bardziej, że to literatura...
- Będzie dobrze. W razie czego cały czas jestem pod telefonem albo możesz mnie znaleźć w sekretariacie. Nigdzie się nie wybieram.
- Będę pamiętać. - uśmiechnęła się delikatnie Kate i jeszcze raz przytuliła chłopaka...



*

- Katherine, możesz chwilę zostać?
- Tak, oczywiście. - powiedziała starając się, żeby jej głos nie zadrżał. - Widzimy się na biologii. - uśmiechnęła się delikatnie do przyjaciółek i podeszła do biurka. - O co chodzi?
- Widzisz się dzisiaj z moim synem?
- Nie rozumiem dlaczego mnie o to pytasz...
- Po prostu odpowiedz. - warknął mężczyzna, a po ciele Kate przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
- Tak, widzę się z Christianem. - powiedziała drżącym głosem.
- Odwołaj.
- Co?
- Słyszałaś. Odwołaj.
- Czemu? - zapytała patrząc zaskoczona na nauczyciela. - Nie możesz mi rozkazywać..
- Powiedziałem, żebyś odwołała spotkanie z moim synem.
- A ja zapytałam dlaczego. Nie możesz mi odpowiedzieć na jedno cholerne pytanie?!
- Nie krzycz! - warknął William szarpiąc za łokieć Katherine.
- Puść, to boli.. - szepnęła dziewczyna próbując się wyrwać.
- Chciałem cię gdzieś zabrać po szkole, więc bądź tak miła i przełóż spotkanie z Chrisem, proszę. Nie będziesz żałować, skarbie. - powiedział uśmiechając się pod nosem.
- Przykro mi, ale to nie jest możliwe. - powiedziała Kate przez zaciśnięte zęby i jednym zdecydowanym ruchem wyrwała się z uścisku Parkera, ale nie zdążyła się odwrócić, żeby wyjść, bo dłoń Willa spotkała się z jej policzkiem. Dziewczyna spojrzała na niego, a z jej oczu natychmiast popłynęły łzy. Nie odzywając się wybiegła z klasy trzymając się za lekko już zaczerwieniony policzek... Pierwszą rzeczą, którą zrobiła było pójście do szafki, z której wyjęła swoją kurtkę, którą szybko na siebie założyła i wyjęła z torebki telefon wybierając numer Ryana.
- Co się stało? - zapytał od razu chłopak.
- Zabierz mnie stąd, proszę. - wyszlochała Kate.
- Za 2 minuty będę, idź na parking. - powiedział Ry i natychmiast się rozłączył, a Katherine wyszła ze szkoły...  


- Jestem, gdzie jedziemy? - zapytał podbiegając do zapłakanej Kate i mocno ją do siebie przytulił.
- Nie wiem, jak najdalej od tego faceta. - szepnęła zachrypniętym głosem.
- Dobra, zabiorę cię do nas do mieszkania. Wsiadaj. - otworzył drzwi od strony pasażera i poczekał aż Kate wsiądzie do samochodu, po czym sam zajął miejsce kierowcy. - Co tam się stało?
- Kazał mi odwołać spotkanie z Chrisem, bo chciał mnie gdzieś zabrać. Kiedy się sprzeciwiłam złapał mnie za łokieć, a jak się wyrwałam to... Uderzył mnie.
- Zabiję go, przysięgam. Lepiej dla niego, żeby nie wchodził mi w drogę. - warknął Ryan zaciskając mocno ręce na kierownicy.
- Ry, spokojnie, żyję.
- Co nie zmienia faktu, że on jest potworem.. A ja naprawdę uwierzyłem, że on z tym skończył i się zmienił. Jestem naiwny...
- Ludzie się zmieniają.. Przecież on też mógł.
- Nie. Z takich nawyków się nie da 'wyleczyć', teraz to wiem...
- Skończmy ten temat. Trzeba wymyślić co powiemy Christianowi...
- Będziemy się tym martwi
ć w domu...


*

DZISIAJ MIJA ROK Z TYM OPOWIADANIEM,
WIĘC Z TEJ OKAZJI DODAJĘ ROZDZIAŁ. :)

DZIĘKUJĘ TYM, KTÓRZY SĄ ZE MNĄ OD POCZĄTKU ZA CIERPLIWOŚĆ DO MNIE, BO NIE OSZUKUJMY SIĘ CZĘSTO COŚ OBIECYWAŁAM I NAWALAŁAM, ALE WY I TAK ZE MNĄ JESTEŚCIE. ZA TO WAS KOCHAM. ♥
NO I MAM NADZIEJĘ NA KOLEJNY ROK RAZEM. :*



jak wrażenia?
wydaje mi się, że coś schrzaniłam, ale wyrażenie zdania zostawię Wam. :*

do następnego, kochani! ♥