sobota, 14 marca 2015

ROZDZIAŁ 25.


- Kate, co się stało? - do uszu dziewczyny dobiegł kobiecy głos. Rozejrzała się dookoła, a na swoim łóżku zauważyła osobę, za którą cholernie tęskniła. Katherine szybko przetarła mokre od łez policzki i rzuciła się w objęcia mamy.
- Tak strasznie za tobą tęskniłam, mamusiu... - szepnęła i pociągnęła nosem.
- Ten mężczyzna znowu cię skrzywdził? - zapytała z troską Susan.
- Zostań ze mną, dobrze? - zaszlochała Kate, jakby kompletnie nie usłyszała pytania zadanego przez mamę.
- Córeczko, ja zawsze jestem przy tobie. - szepnęła kobieta i pocałowała córkę w czoło. - Znowu ci coś zrobił?
- Nie wytrzymam tego, mamo... Nie dam rady.
- Musisz komuś o tym powiedzieć...
- Komu? Nie chcę mieć później kłopotów.
- Christian by ci pomógł. - Susan pogładziła córkę po policzku i starła jej łzę, która wypłynęła z oka brunetki.
- Nie, on nie może się o tym dowiedzieć! - zawołała Kate i oderwała się od mamy patrząc na nią zamglonym wzrokiem.
- To powiedz komukolwiek... Ktoś musi ci pomóc. - powiedziała Susan, po czym jej postać zaczęła się rozmazywać.
- Mamo?
- Muszę wracać... Pamiętaj, córeczko. Zawsze jestem przy tobie. - powiedziała z uśmiechem. - Musisz komuś w końcu powiedzieć... Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham, mamusiu. - szepnęła Kate wpatrując się w swoje łóżko, na którym jeszcze kilka sekund temu siedziała jej mama...


          Otworzyła oczy i pierwszą rzeczą, którą zrobiła było sprawdzenie, czy nikogo koło niej nie ma. Kiedy dokładnie rozejrzała się po pokoju i stwierdziła, że jest sama ukryła twarz w dłoniach i głęboko odetchnęła.
- Te sny... To się chyba nigdy nie skończy. Mimo, że dał mi spokój to w snach w dalszym ciągu mnie gnębi... Zwariuję niedługo. - pomyślała potrząsając głową i przeczesała włosy, po czym zerknęła na zegarek. 6:40. Wstała z łóżka i podeszła do szafy, z której wyjęła strój, który planowała założyć tego dnia i wyszła do łazienki...



*

- Halo? - zapytała przykładając telefon do ucha i zamknęła szafkę kierując się do klasy. Była już spóźniona, a pierwszą lekcją była literatura.
- Nie myślałem, że odbierzesz.. Nie masz lekcji? - usłyszała głos Christiana.
- Właśnie idę na literaturę, jestem spóźniona.
- To czemu odebrałaś? 
- Bo chciałam usłyszeć twój głos. - zaśmiała się poprawiając torebkę na ramieniu. - Przyjedziesz po mnie?
- Właśnie nie.. Dlatego dzwonię. Moja mama chciała się ze mną spotkać, ale jeśli chcesz możesz do nas dołączyć. 
- Nie, wrócę do domu. Pozdrów ją.
- Dobrze, pozdrowię.. Kocham cię.
- Ja ciebie też. Miłego dnia.
- Wzajemnie. - odpowiedział chłopak i rozłączył się. Kate schowała telefon do torebki i głęboko odetchnęła unosząc dłoń, żeby zapukać do drzwi, ale w tym samym momencie ktoś dotknął jej ramienia. Dziewczyna odwróciła się gwałtownie i przed sobą ujrzała twarz Williama.
- Dzień dobry, profesorze. - powiedziała z delikatnym uśmiechem i przełknęła ślinę spoglądając w oczy Parkera.
- Cześć, Kate. - odpowiedział z uśmiechem. - Jak minął weekend?
- Bardzo dobrze, dziękuję.. A twój? To znaczy...
- Spokojnie, jesteśmy sami... Był dość pracowity, dużo sprawdzianów do poprawienia i tak dalej... - powiedział naciskając klamkę i otworzył drzwi. - Zapraszam.
- Dziękuję. - szepnęła niepewnie Kate i weszła do klasy, a wzrok wszystkich uczniów natychmiast padł na jej osobę, a później przeniósł się na Willa.
- Dzień dobry, kochani. Mam nadzieję, że wypoczęliście i nabraliście siły na ten tydzień. - powiedział z uśmiechem Parker. - Wyjmijcie lekturę, wszyscy ją przeczytali, prawda? Bo nie mam ochoty na wstawianie jedynek. - uśmiechnął się i usiadł przy biurku.
- Co mu zrobiłaś? - zapytała Bethy trącając ramieniem Katherine.
- Nic... Widocznie gorsze dni minęły. - powiedziała z uśmiechem dziewczyna i zerknęła na Williama... Gdyby tylko wtedy wiedziała co zmiana nastroju mężczyzny zwiastuje nie cieszyłaby się tak bardzo... 



*

          Wyszła ze szkoły zakładając kurtkę i zarzucając torebkę na ramię. Rozejrzała się po parkingu i ruszyła w kierunku przystanku autobusowego. Mogłaby zadzwonić po tatę, oczywiście, ale nie chciała robić mu kłopotu. Kiedy przechodziła przez ulicę zauważyła, że spod szkoły odjeżdża Will, a już po chwili jego samochód zatrzymał się koło niej.
- Wsiadaj, podwiozę cię. - powiedział mężczyzna, kiedy odsunął szybę.
- Nie, dziękuję. Poradzę sobie. - powiedziała i wskazała głową przystanek autobusowy.
- Daj spokój, Katty, nie będziesz jechać autobusem. Wsiadaj.
- No.. dobrze. - westchnęła i otworzyła drzwi zajmując miejsce pasażera i zapięła pasy. - Dziękuję.
- Nie ma sprawy... Co byś powiedziała na gorącą czekoladę? - zapytał Will przerywając ciszę w samochodzie.
- Nie jestem pewna czy to dobry pomysł. - powiedziała niepewnie i nerwowo poprawiła się na miejscu.
- Dlaczego? Przecież to tylko...
- Jesteś moim nauczycielem. Ojcem mojego chłopaka.
- Jeszcze niedawno byłem kimś więcej. - warknął William kładąc swoją dłoń na kolanie Kate, a jej ciało pod wpływem tego dotyku zamarło.
- Byłeś... Wbrew mojej woli! - krzyknęła brunetka strącając dłoń Parkera ze swojego kolana i spojrzała na niego.
- Podobało ci się, skarbie, nie zaprzeczaj. - uśmiechnął się ironicznie również patrząc na dziewczynę.
- Nie, nie podobało mi się to! - krzyknęła i odpięła swój pas. - Zatrzymaj samochód.
- Nie ma mowy.
- Zatrzymaj samochód, do cholery!
- Dobra, już! - krzyknął wkurzony mężczyzna i zatrzymał się na poboczu, a Kate wysiadła z samochodu trzaskając drzwiami... - Ciąg dalszy zabawy czas zacząć. - powiedział do siebie i zaśmiał się ironicznie, po czym odjechał w kierunku swojego domu...


          Wbiegła do domu, szybko zdjęła z siebie kurtkę i odwiesiła ją w przedpokoju, zdjęła buty i poszła do swojego pokoju.. Położyła torebkę koło biurka i rzuciła się na łóżko ukrywając twarz w poduszce, a z jej oczu wypłynęły łzy. Sama nie wiedziała czemu płacze, ale nie potrafiła powstrzymać łez, które cisnęły się jej do oczu odkąd wysiadła z samochodu Williama.. Była zdenerwowana, zła na siebie, że w ogóle zgodziła się wsiąść do tego cholernego samochodu, ale... Coś mimo wszystko ciągnęło ją do mężczyzny. Nie mogła nic na to poradzić. Wiedziała, że ten człowiek ją niszczy. Że jej psychika przez niego jest w strasznym stanie, ale on jednak miał to coś, co ją do niego przyciągało...
- Jesteś beznadziejna, Kate. Beznadziejnie głupia i naiwna. - szepnęła ocierając mokre policzki. Wstała z łóżka i podeszła do komody. Odsunęła pierwszą szufladę i wyjęła z niej zwykłą koszulkę z krótkim rękawem, rozłożyła ją, a na podłogę spadł metalowy przedmiot, o którym przez ostatni miesiąc Katherine zdążyła zapomnieć. Dziewczyna schyliła się i podniosła ostre narzędzie, które dawno powinno znaleźć się w koszu na śmieci. Obracała żyletkę w dłoni, a do jej głowy powracały wspomnienia... Przypomniała sobie każdą sytuację, w której William ją pocałował, uderzył. Pamiętała wszystko z najmniejszymi szczegółami. Wtedy w jej oczach ponownie pojawiły się łzy, które zaczęły spływać po jej policzkach. Kate starła je wierzchem dłoni i wybiegła z pokoju, kierując się do łazienki. Usiadła na kraju wanny, podciągnęła rękaw bluzki i przyłożyła żyletkę do skóry, po czym delikatnie ją nacięła.. Na jej twarzy pojawił się grymas, ale po chwili już nie odczuwała bólu. Zrobiła jeszcze kilka nacięć i popatrzyła w lustro. Zobaczyła tam dziewczynę, która już kompletnie nie radzi sobie ze swoim życiem i ewidentnie potrzebuje pomocy, ale boi się o nią poprosić... - Dlaczego cię ze mną nie ma, mamo...? - szepnęła i ponownie wybuchnęła płaczem.



***

- Katty, wychodzisz? - zapytał Matt widząc, że jego siostra zakłada buty.
- Idę na spacer. - wzruszyła ramionami dziewczyna i założyła kurtkę. - Nie wiem, o której wrócę. Muszę odpocząć. - uśmiechnęła się i schowała do kieszeni telefon i klucze.
- Jasne, tylko uważaj na siebie. - powiedział z troską chłopak i pocałował siostrę w czoło.
- Dobrze, pa. - otworzyła drzwi i wyszła z domu.. Postanowiła iść do parku, bo tam jest o tej porze najspokojniej. Włożyła ręce głęboko do kieszeni kurtki i ruszyła przed siebie... Było już dość ciemno, mimo, że była dopiero 17, a do tego wiał delikatny wiatr. - Nienawidzę zimy. - pomyślała i usiadła na jednej z ławek. Odchyliła głowę do tyłu spoglądając w niebo i wypuściła powietrze z ust.. Po chwili usłyszała niedaleko siebie kroki i zauważyła zbliżającą się do niej postać. Trochę się przestraszyła i wstała z ławki. Chciała odejść, ale poczuła silny uścisk na nadgarstku. Odwróciła się i zobaczyła przed sobą Williama. Natychmiast poczuła suchość w gardle, serce zaczęło jej bić szybciej, a ciało wydawało się sparaliżowane. Parker uśmiechnął się do niej delikatnie i niepewnie dotknął jej policzka gładząc go dłonią. Kate przymknęła powieki przygotowując się na uderzenie, ale zamiast tego poczuła delikatny pocałunek na policzku. Otworzyła oczy i spojrzała zdezorientowana na mężczyznę stojącego przed nią. Przełknęła głośno ślinę i postanowiła się odezwać.. - Co ty tu robisz? - zapytała, a jej głos był niewiele głośniejszy od szeptu.
- Chciałem się przejść.. Rozpoznałem cię, więc podszedłem. - wzruszył ramionami i spojrzał głęboko w oczy dziewczynie. - Zimno ci? - zapytał zauważając, że całe ciało Kate drży. Brunetka tylko pokręciła przecząco głową i wbiła swój wzrok w czubki butów.
- Idiotka... Powinnaś sobie pójść! Czemu jeszcze tutaj stoisz?! - krzyczała na siebie w myślach. Chciała uciec jak najdalej od Niego, ale jej ciało pragnęło chyba czegoś innego, bo nie mogła się poruszyć.
- Może teraz dasz się zaprosić na gorącą czekoladę?
- Nie mam ochoty, przepraszam. - powiedziała niepewnie. - Powinnam już iść. - dodała i odwróciła się ruszając przed siebie, ale po chwili poczuła obecność Williama przy sobie, więc się zatrzymała. - O co ci chodzi?
- Jest już ciemno, nie powinnaś sama wracać. Chciałem cię odprowadzić.
- Nie musisz, poradzę sobie. Jestem dorosła, jakbyś zapomniał!
- Oj, skarbie, radziłbym ci nie krzyczeć. - uśmiechnął się ironicznie i pogładził ją po policzku, a przez jej ciało przeszedł dreszcz. Tylko ona sama nawet nie wiedziała, czy to z przyjemności jaką dawał jej jego dotyk, czy ze strachu przed nim... - Odprowadzę cię, nie mogę pozwolić, żeby coś ci się stało. - szepnął do ucha Kate i delikatnie przygryzł jego płatek, po czym złożył czuły pocałunek na policzku dziewczyny. - Chodź.
- Nie. Nigdzie z tobą nie pójdę. Zostaw mnie w spokoju... Tak, jak obiecałeś. - ostatnią część powiedziała szeptem patrząc załzawionymi oczami na twarz Williama.
- Obiecałem, ale nie mogę dotrzymać obietnicy, skarbie. Przykro mi. - powiedział i złapał twarz Katherine w swoje duże dłonie i zbliżył się do niej. - Jesteś na mnie skazana. - szepnął, po czym złożył pocałunek na ustach brunetki...


*


krótki. 
dodany z opóźnieniem.
wiem, PRZEPRASZAM.

ale mimo to mam nadzieję, że się podoba. bo mi - o dziwo - bardzo. ♥

Parker wraca! kto się cieszy? haha

pamiętajcie o komentarzach - one naprawdę motywują. :*
KOCHAM. ♥