wtorek, 1 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 1


- Tatusiu, dlaczego mama się nie rusza? A dlaczego ma takie zimne rączki? Tatusiu... - mała Katherine szarpała swojego ojca za rękaw. - Co jest mamusi? - zapytała dziewczynka ze łzami w oczach, ale nie uzyskała odpowiedzi. - Matty! O co chodzi? Co się dzieje z mamą? - Kate tym razem zwróciła się do brata.
- Katty... Mama umarła. - wyszeptał Matthew i przytulił siostrę.
- Jak to... umarła? - dziewczynka przełknęła głośno ślinę i oderwała się od brata.
- Słoneczko, posłuchaj mnie. - głos zabrał Paul. - Mama była bardzo chora, wiesz? - zawiesił głos, szukając odpowiednich słów... - Teraz jest tam, na górze razem z aniołkami. - powiedział mężczyzna i zmusił się do delikatnego uśmiechu. - Nie będzie jej z nami tutaj ciałem, ale będzie w naszych serduszkach, tak?
- Tak. - wyszeptała Katherine i z jej oczu wypłynęły łzy. Podreptała do łóżka, na którym leżało ciało jej mamy i ucałowała chłodną dłoń kobiety. - Kocham cię, mamusiu. - powiedziała i złapała ojca za rękę...

*

          Jak co roku obudziła się z mokrymi policzkami. Co roku w dzień rocznicy śmieci jej mamy Kate nawiedzał ten sam sen… Dziewczyna odetchnęła głośno i przetarła twarz dłońmi, po czym wstała z łóżka. Zarzuciła na ramiona fioletowy szlafrok, na stopy wsunęła szmaciane kapcie i podreptała na dół. Po chwili weszła do kuchni, w której zastała swojego brata i tatę.
- Cześć Matty. – uśmiechnęła się brunetka i mocno przytuliła brata. Nie widziała go dwa miesiące i zdążyła się już za nim stęsknić… Matt studiował i pracował w innym mieście i rzadko przyjeżdżał do domu.
- Hej, Mała. – chłopak również się uśmiechnął i oddał uścisk, po czym pocałował siostrę w czoło i zajęli miejsca przy stole.
- Jak się spało, słonko? – zapytał Paul, stawiając przed swoimi dziećmi jajecznicę i również zajął miejsce przy stole.
- Dobrze, tylko… - Kate zawiesiła głos i spojrzała na swoje dłonie.
- Znowu ten sen, tak? – zapytał Matthew, a dziewczyna tylko delikatnie przytaknęła głową.
- Kochanie, wszystkim nam jej brakuje. – zapewnił Paul i złapał córkę za rękę dodając jej otuchy. – No, ale teraz jedzmy i pojedziemy na cmentarz, okej?
- Jasne, tatku. – uśmiechnęła się Kate i posłusznie zabrała się za śniadanie. – Smacznego…

          Po skończonym śniadaniu Matt i Paul posprzątali ze stołu, natomiast Katherine poszła do swojego pokoju, żeby się ubrać. Podeszła do szafy i przeglądała ubrania, aż w końcu wybrała zwykłe dżinsowe rurki i kwiecistą bluzkę na ramiączkach, z tak skompletowanym strojem poszła do łazienki. Tam wzięła szybki prysznic, ubrała się, rozczesała swoje włosy i zostawiła je naturalnie opadające na ramiona, po czym wzięła się za robienie delikatnego makijażu… Po kilku minutach wróciła do pokoju, gdzie wsunęła na stopy balerinki, zabrała torebkę i telefon, i opuściła pomieszczenie.
- Gotowa! – zawołała schodząc po schodach.
- Super. Tata poszedł już do samochodu, także chodźmy. – uśmiechnął się Matt i złapał siostrę za rękę, i wyszli razem z domu, zamykając drzwi na klucz.
- Na długo przyjechałeś?
- A co, masz mnie już dość?
- Nigdy… - zaśmiała się Kate. – To na długo?
- Dwa tygodnie. – odpowiedział chłopak otwierając siostrze drzwi od samochodu Paula…

- Już dwanaście lat… - westchnęła Kate, zapalając znicz, który ustawiła na grobie Susan i usiadła na ławeczce obok swojego taty i brata, i wbiła wzrok w nagrobek, na którym znajdowało się zdjęcie uśmiechniętej kobiety i napis:
Susan Walker
ur. 12.07.1973 r.
zm. 28.08.2001 r.

- Tak, a ja to pamiętam, jakby to było wczoraj, mimo że miałem tylko osiem lat. – powiedział Matthew. – Tęsknię za nią. Chciałbym, żeby była tutaj z nami.
- Jest, cały czas jest z nami… Jest w naszych sercach, pamiętacie? – odezwał się Paul. – Jest z was dumna, dzieci. No i czuwa nad wami. Jestem tego pewny. – uśmiechnął się, spoglądając na swoje dzieci, a oni również się uśmiechnęli. - Wracamy do domu?
- Jasne, ale… Ty nie idziesz dziś do pracy? Jest środek tygodnia. – zapytała zaskoczona Kate.
- Dzisiaj mam wolne, muszę się nacieszyć moimi dziećmi, prawda?
- No oczywiście. – zaśmiał się Matt. – Ale nie jedźmy do domu. Może odwiedzimy dziadków? Dawno ich nie widziałem, stęskniłem się.
- Świetny pomysł. Co ty na to, tato?
- Jasne. W takim razie do samochodu…

*

          Po powrocie do domu po całym dniu nieobecności Kate weszła do swojego pokoju i natychmiast opadła zmęczona na łóżko. Zdjęła buty i ułożyła się wygodnie, przymykając powieki. Po chwili usłyszała delikatne pukanie do drzwi, więc otworzyła oczy i zauważyła swojego brata, wchodzącego do jej pokoju z dwoma kubkami w dłoniach.
- Napijesz się herbaty ze starszym bratem? – zapytał z uśmiechem.
- Pewnie, siadaj. – stwierdziła dziewczyna.
- Stęskniłem się za tym.
- Ja też. Jak w pracy?
- O dziwo dobrze. Wszystko robię jak należy, więc w nagrodę dostałem urlop. – zaśmiał się Matt.
- No i bardzo dobrze…
- Stało się coś, Mała?
- Nie, dlaczego? Zmęczona jestem po prostu.
- A ja myślałem, że pójdziemy na nocny spacer, a ty co…
- Przepraszam Matty, ale nie dzisiaj.
- Spoko… Jak przygotowania do nowego roku szkolnego?
- Nie dobijaj mnie nawet. Jak sobie pomyślę, że jeszcze tylko trzy dni, to żyć mi się odechciewa. Nie mam nawet natchnienia do zakupów, wyobrażasz sobie? Zawsze uwielbiałam zakupy do szkoły, a teraz…
- Hmmm… To może jak pójdziesz na nie z ukochanym bratem to coś to pomoże, co? – zaproponował brunet.
- Żartujesz sobie… Chcesz iść na zakupy ze swoją siostrą?
- No tak, a co w tym dziwnego. – wzruszył ramionami Matt.
- Nic, nic. W takim razie, dobra. O 10:00 przed domem, braciszku. – uśmiechnęła się Kate.
- Już się nie mogę doczekać Katty. – stwierdził Matthew i pocałował siostrę w nos. – A teraz zmykaj spać, bo wyglądasz jak śmierć.
- Dzięki! Szczerość to podstawa, co?
- U mnie? Zawsze… Dobranoc, Mała.
- Branoc. – uśmiechnęła się dziewczyna i po wyjściu brata przebrała się w piżamę i położyła się do łóżka. Sprawdziła jeszcze telefon i okazało się, że ma kilka nieodebranych połączeń od Mii, więc szybko oddzwoniła do przyjaciółki.
- No nareszcie, Katty. – odetchnęła z ulgą dziewczyna. – Co się z tobą działo przez cały dzień?
- Ciebie też miło słyszeć, Mia. – zaśmiała się Kate. – Przyjechał Matthew. Byliśmy na cmentarzu, a później odwiedziliśmy dziadków. Wróciliśmy dopiero godzinę temu.
- Matt przyjechał?! Dobra, w takim razie ci wybaczam. – zachichotała Mia, na co Katherine przewróciła oczami. Tak, Mia była zakochana w jej bracie... – No, ale do rzeczy. Idziemy jutro z Bethy na basen, idziesz z nami?
- Jutro? Przepraszam, ale nie mogę. Idziemy z Mattem na zakupy. Mój brat postanowił mi potowarzyszyć przy kupowaniu wszystkich dupereli do szkoły, więc…
- Och. No okej. Ale spotykamy się po południu, jasne?
- Jasne, jak słońce, skarbie. – zaśmiała się brunetka. – Przepraszam cię, ale jestem mega zmęczona idę spać.
- Pewnie, zmykaj. Pozdrów Matta ode mnie. Dobranoc, buzi.
- Okej, dobranoc, Mia. – powiedziała Kate i rozłączyła się, po czym odłożyła telefon na szafkę obok łóżka i wygodnie się ułożyła, zamykając oczy…



*

          Obudziła się o 9:00, a właściwie została obudzona przez słońce, które wpadało przez okno do jej pokoju. No tak, poprzedniego wieczora była tak zmęczona, że nie zasłoniła okna… Dziewczyna westchnęła i wstała z łóżka, po czym podeszła do szafy i poszukała ubrań, które mogłaby założyć na zakupy z Mattem. Po kilku minutach grzebania w szafie wybrała szeroką bluzkę opadającą z ramienia i białe spodenki i razem z ubraniami poszła do łazienki. Wzięła prysznic, zrobiła makijaż i wróciła do pokoju. Wsunęła na stopy krótkie białe Converse, na rękę wsunęła kilka bransoletek, założyła długie kolczyki, złapała torebkę i zeszła do kuchni. Myślała, że będzie tam już na nią czekał Matt, ale niestety go nie zastała, więc poszła na górę do jego pokoju. Nie bawiła się w pukanie tylko po prostu weszła.
- Matty, wstawaj. Nie pamiętasz, że idziemy na zakupy? – zaśmiała się brunetka, budząc swojego brata.
- Co? O, Katty, ładnie wyglądasz. Wybierasz się gdzieś? – zapytał zaspany chłopak, a jego siostra spojrzała na niego ze złością, na co się zaśmiał. – Nie patrz tak, żartowałem. Pamiętam o zakupach. Daj mi kwadrans i będę gotowy. – pocałował siostrę w czoło, zgarnął ubrania i poszedł do łazienki, a Katherine wróciła do kuchni i przygotowała tosty na śniadanie…

- Dlaczego nie możemy jechać moim samochodem? – marudziła Kate, wsiadając do Audi swojego brata.
- Bo masz za krótko prawo jazdy, żebym pozwolił sobie z tobą jechać, siostrzyczko. – uśmiechnął się Matt, przekręcając kluczyki, dzięki czemu silnik wydał cichy warkot. – Pasy…
- Gadasz jak tata. – zaśmiała się dziewczyna.
- Nie prawda… To dokąd najpierw?
- Pewnie do księgarni po książki i zeszyty.
- No to pewnie tak… Katty?
- Słucham? – brunetka odwróciła głowę w kierunku brata i przyglądała mu się.
- A co słychać u… Mii? – zapytał chłopak, zmieniając biegi.
- W porządku. A dlaczego pytasz? – zapytała podejrzliwie.
- Tak tylko, jest twoją przyjaciółką odkąd pamiętam, wychowywaliśmy się razem… Jestem po prostu ciekawy. – wzruszył ramionami Matt. – A u Elizabeth?
- Też wszystko okej… Ale nie myśl sobie, że ci uwierzyłam w tą wymówkę.
- Żadna wymówka, poważnie powiedziałem… No, jesteśmy na miejscu. – zakomunikował z uśmiechem, parkując pod księgarnią. – Gotowa na zakupy?
- Nie, ale w końcu trzeba je zrobić… - westchnęła Katherine i wysiadła z samochodu, po czym razem z bratem weszła do sklepu… 

***

          Wysiadł z samochodu i podszedł do drzwi domu swoich rodziców. Nie bawiąc się w dzwonienie, czy pukanie wszedł do środka i od razu poszedł do salonu, z którego dochodziły dźwięki włączonego telewizora.
- Cześć. – przywitał się z ojcem, siedzącym na kanapie.
- Cześć Christian. – uśmiechnął się William i spojrzał na syna. – Co słychać?
- W porządku. Gdzie mama? Chciała, żebym przyjechał.
- U siebie, od rana siedzi nad jakimś projektem.
- Okej, dzięki. – powiedział chłopak i poszedł do gabinetu mamy. Zapukał cicho do drzwi, po czym nacisnął klamkę. – Hej, mamo. – uśmiechnął się wchodząc do środka.
- Witaj, kochanie. – powiedziała kobieta i przytuliła syna.
- Chciałaś, żebym przyjechał, więc jestem. O co chodzi?
- O nic, chciałam po prostu cię zobaczyć. Dawno nas nie odwiedzałeś, stęskniłam się za tobą.
- Mamo dobrze wiesz, że nie przychodziłem ze względu na ojca... - westchnął chłopak. – Ale ja też się stęskniłem.
- Wiem synku, wiem… To może wpadniesz do nas na kolację, w niedzielę?
- Mamo, naprawdę...
- Nie przyjmuję odmowy. Masz przyjść na tą kolację i koniec, okej?
- Ech… No dobra. Przyjdę, obiecuję. – uśmiechnął się Chris. – Ale teraz mogę już iść? Mam coś do załatwienia.
- Dobrze, skarbie. Do zobaczenia w niedzielę. Kocham cię.
- Też cię kocham, pa. – powiedział szatyn i wyszedł z gabinetu Monic… - Cześć tato! – zawołał jeszcze będąc w przedpokoju i wyszedł z domu…

*
- Na pewno wszystko mamy? – zapytał Matthew, spoglądając na torby, które trzymał w rękach.
- Tak, raczej tak. – uśmiechnęła się Kate, spoglądając na listę zakupów. W tym samym momencie usłyszała dzwonek jej telefonu. – Halo?
- Hej, słońce! Gdzie jesteś? – w słuchawce rozbrzmiał głos Bethy.
- Hej, Elizabeth! Wyszłam właśnie z księgarni. Dlaczego pytasz?
- O, to się dobrze składa. Masz naprzeciwko Starbucks’a, prawda?
- No tak. O co chodzi Bethy?
- Ty jesteś głupia, czy głupia? – zaśmiała się Elizabeth. – Idź do Starbucks’a i czekaj tam na nas, będziemy z Mią za dwadzieścia minut.
- Ech… No okej. To do zobaczenia, skarbie. – uśmiechnęła się Kate i się rozłączyła. – Matty!
- Co tam? Jedziemy do domu?
- Wiesz co, jedź sam. Umówiłam się z dziewczynami.
- No, okej. Tylko nie zabalujcie za długo, co?
- Jasne, pa braciszku.
- Pa, baw się dobrze, Mała. – uśmiechnął się Matthew i pocałował siostrę w czoło, po czym wsiadł do samochodu i pojechał do domu…

          Przechodziła przez drogę i co chwilę zerkała na telefon. Z przeciwka szedł chłopak, który rozmawiał przez telefon, czytając jakieś papiery. Obydwoje nie patrzyli na drogę, którą szli i… wpadli w siebie. Katherine upuściła telefon, a chłopakowi wypadły papiery i rozsypały się na drodze.
- Najmocniej cię przepraszam, nie zauważyłam cię. – zaczęła tłumaczyć Kate i kucnęła, żeby pozbierać rozsypane kartki.
- Sorry stary, ale muszę kończyć. – rzucił do telefonu szatyn i ukucnął obok dziewczyny. – Nic się nie stało. Ja też nie patrzyłem na drogę… A tak w ogóle to jestem Christian. – powiedział wstając na równe nogi i wyciągnął rękę w kierunku Kate. Dziewczyna niepewnie uścisnęła dłoń Chrisa i uśmiechnęła się delikatnie.
- Katherine.
- Śliczne imię dla ślicznej dziewczyny. – uśmiechnął się chłopak, na co na policzki brunetki wstąpiły delikatne rumieńce.
- Dziękuję. – bąknęła cicho i zakryła czerwone policzki włosami.
- Nie masz za co… Wiesz, Katherine, muszę lecieć. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
- Tak, ja też mam taką nadzieję. – stwierdziła dziewczyna i w tym momencie zauważyła swoje przyjaciółki, które wysiadły z samochodu i przyglądały się jej z zaciekawieniem.
- Więc… Cześć, Kate.
- Cześć, Chris. – odpowiedziała brunetka i…
- Katherine Walker! Kim był ten przystojniak, z którym rozmawiałaś? – zapytała Elizabeth, podchodząc do przyjaciółki.
- Wpadliśmy w siebie. Ma na imię Christian. Tyle wiem… Cześć Mia.
- Hej Katty. – blondynka przytuliła przyjaciółkę.
- Jak było na basenie?
- Świetnie! Grałyśmy z takimi mega ciachami w siatkę. Ach… Żałuj, że z nami nie poszłaś. – westchnęła rozmarzona Bethy.
- Jakoś nie żałuję. – uśmiechnęła się Kate i przygryzła wargę…   


*

PRZEPRASZAM!
 JUŻ NA SAMYM POCZĄTKU WTOPA I OPÓŹNIENIE. :(
WYBACZCIE. :*

pierwszy rozdział za nami.
może nudny.
może nic się nie dzieje.
może za dużo opisów.
ale już trudno... początki są ZAWSZE trudne, więc... no cóż tak niestety musi być. ;_______;
a teraz... do następnego, kochani!
buzi :*
N. ♥