wtorek, 15 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 3.

          Otworzyła ociężałe powieki i rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się znajdowała. Kiedy dotarło do niej, że jest w pokoju Katherine jej głowa dała o sobie znać pulsującym bólem. Elizabeth syknęła z bólu i opadła na miękką poduszkę przecierając twarz dłońmi…
- Cześć kochanie, głodna? – zapytała Katty wchodząc do pokoju z talerzem z kanapkami i dwoma szklankami soku pomarańczowego.
- Hej… Jakoś nie bardzo. – wychrypiała Bethy. – Ile ja wczoraj wypiłam?
- Wystarczająco dużo, żeby być prawie nieprzytomną. – zaśmiała się brunetka.
- Moja mama wie, że jestem u ciebie? Będzie się martwić.
- Spokojnie. Dzwoniłam do niej, nie musisz się niczym martwić.
- Dziękuję ci… Ale pewnie zepsułam wam imprezę, co?
- Nie zepsułaś. Było świetnie. – uśmiechnęła się Kate… Po chwili rozmowy pomiędzy dziewczynami zapadła cisza i każdą z nich całkowicie pochłonęło jedzenie śniadania…
- Mamy jakieś plany na dzisiaj?
- Nie wiem, ale ja prawie na pewno odpadam. Umówiłam się już…
- Z kim? Znam go? – zapytała Bethy, a kiedy zauważyła na twarzy przyjaciółki delikatny rumieniec od razu domyśliła się o kogo chodzi. – O MÓJ BOŻE, Kate! Ty masz randkę z ciachem z ulicy!
- Nie ekscytuj się tym tak. – zaśmiała się Katty. – I to nie jest randka. Zwykłe spotkanie…
- Ehe, tak się tylko mówi…

***

          Christian wszedł do kuchni, w której był już Ryan i wyjął z szafki swój ulubiony kubek, po czym nalał do niego kawy i usiadł obok przyjaciela.
- Wychodzisz dziś gdzieś? Randkę masz?
- Czemu pytasz?
- Chris… Jest sobota. W sobotę przeważnie śpisz jak najdłużej się da, a jak już wstaniesz to zakładasz stary dres, a dzisiaj… Ten strój wróży jedno – spotykasz się z kimś. – wzruszył ramionami Ry i spojrzał na kumpla, który przygryzał wargi byleby tylko się nie uśmiechnąć. – Oho, zgadłem.
- Spadaj… Tak, wychodzę. Spotykam się z Katherine. – powiedział szatyn i na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Uuuu, stary, ale cię wzięło. A co to w ogóle za laska, poznam ją?
- No wzięło mnie… - przyznał Chris. – Poznasz, mam nadzieję, kiedyś. Sam ją poznałem dopiero wczoraj.
- Wczoraj?! Stary to, to chyba była jakaś miłość od pierwszego wejrzenia czy coś. Nigdy tak szybko nie zaczynałeś się spotykać z jakąś laską, ani nie chodziłeś taki uchachany…
- Wiem i, szczerze mówiąc, trochę mnie to przeraża.
- Nie panikuj, będzie dobrze… Gdzie się wybieracie?
- Jeszcze nie wiem. Nie myślałem o tym nawet.
- Hmmm… To jeśli mam ci doradzić to na pewno nie zabieraj jej do kina, ani na kolację. To nie jest dobry pomysł na pierwszą randkę. Myślę, że najlepszy będzie spacer i lody.
- Ryan nie myślałem, że kiedyś to powiem, ale… Zadziwiasz mnie. Myślałem, że taki playboy jak ty nie wie nic o randkach, a tu proszę. Miłe zaskoczenie.
- No dzięki. Wbrew pozorom nie myślę tylko o tym, żeby zaciągnąć dziewczynę do łóżka…

*

- Matty, chodź do mnie, potrzebuję pomocy! – zawołała Katherine stojąc przed otwartą szafą. 
- O co chodzi? – zapytał chłopak, wchodząc do pokoju siostry.
- Nie wiem co mam ubrać. – westchnęła brunetka.
- A co to za okazja?
- Wychodzę z… chłopakiem.
- Czyli randka. A gdzie idziecie?
- Spacer, lody…
- Okej. W takim razie załóż… to. Będzie idealne. – uśmiechnął się Matty wyjmując z szafy Kate luźną bluzkę z czaszką, zwykłe jeansy z dziurą na kolanie i szarą beanie.
- Dziękuję braciszku. Jesteś najlepszy. – powiedziała Kate i pocałowała brata w policzek.
- Cała przyjemność po mojej stronie… To ten chłopak, z którym rozmawiałaś na imprezie?
- Tak, ten sam. Czemu pytasz?
- Chcę po prostu wiedzieć z kim spotyka się moja siostrzyczka… Dobra, już ci nie przeszkadzam. Szykuj się. – stwierdził brunet i wyszedł z pokoju, po czym Katherine zabrała ubrania, które wybrał dla niej brat i poszła do łazienki… Po około 30 minutach gotowa wróciła do pokoju, założyła buty, wzięła okulary i torebkę, i zeszła na dół.
- No i jak? – zapytała, wchodząc do salonu, gdzie był Matt i Paul.
- Ślicznie, córeczko. – uśmiechnął się mężczyzna.
- Dziękuję, tatku… To ja lecę. Nie czekajcie na mnie, bo nie wiem, kiedy dokładnie wrócę.
- Jasne. Baw się dobrze! – zawołał jeszcze Paul, po czym Katty wyszła z domu i poszła do garażu, gdzie wsiadła do swojego samochodu i pojechała na spotkanie z Christianem…

*

          Weszli do niewielkiej cukierni z ogromnymi uśmiechami na ustach. Świetnie czuli się w swoim towarzystwie, jakby znali się od lat. Kate pierwszy raz od kilku lat czuła się tak naprawdę, bezwarunkowo szczęśliwa – takiego szczęścia nie dawały jej nawet spotkania z przyjaciółkami, przyjazd Matta, czy czas spędzany z tatą. Za to Chris… Chris z każdą minutą spędzoną z Katty wiedział, że chce, żeby ta dziewczyna była dla niego kimś więcej niż tylko koleżanką. Czuł, że powoli jego serce zaczyna się wypełniać uczuciem do tej drobnej brunetki.
- No to na co masz ochotę? – zapytał szatyn, kiedy stanęli przy gablocie pełnej lodów.
- Hmmm… Te o smaku gumy balonowej. Uwielbiam je. – uśmiechnęła się dziewczyna.
- Okej. Jak sobie pani życzy…
- Co dla państwa? – zapytała sympatyczna kobieta w średnim wieku stojąca za ladą.
- Poprosimy dwie gałki lodów o smaku gumy balonowej dla tej pięknej pani, a dla mnie dwie gałki o smaku czekoladowym. – powiedział Christian uśmiechając się promiennie.
- Oczywiście… - powiedziała kobieta i już po chwili podała lody szatynowi.
- Dziękujemy bardzo… Reszty nie trzeba. Do widzenia. – powiedział chłopak i razem z Kate opuścili cukiernię…


- Świetnie się dzisiaj bawiłam.
- Tak, ja też. Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną spotkać.
- To ja dziękuję, że to zaproponowałeś.
- To sobie podziękowaliśmy. – zaśmiał się Christian, na co Kate mu zawtórowała. – Jedź ostrożnie.
- Dobrze… tatusiu. – zachichotała brunetka.
- Boże, co za piękna ‘melodia’. – pomyślał chłopak, ale natychmiast odrzucił od siebie tę myśl. – Mam nadzieję, że na tym jednym spotkaniu się nie skończy.
- Ja też, Christianie.
- W takim razie do zobaczenia, Kate. – uśmiechnął się szatyn i przytulił Katty, a ona mocno wtuliła się w jego silne ramiona i zaciągnęła się zapachem jego perfum. W tym momencie obydwoje poczuli to samo, ale nie byli tego do końca świadomi. W głowach obydwojga pojawiła się myśl, że mogliby tak całą wieczność – stać i tulić się, jakby nie było poza nimi świata. Po kilkunastu sekundach odsunęli się od siebie i jakby na komendę obydwoje spojrzeli w swoje oczy i szeroko się uśmiechnęli.
- Do zobaczenia, Chris. – powiedziała dziewczyna i stanęła na palcach, po czym pocałowała policzek szatyna i odwróciła się, kierując się do swojego samochodu…

***


- Córeczko, wstawaj. Musimy za chwilę wyjść, bo spóźnimy się do przedszkola. – mówiła Susan głaszcząc małą Katherine po włosach.
- Nie chcę iść, mamusiu. – powiedziała dziewczynka spoglądając na kobietę ogromnymi oczami.
- Kochanie, rozmawiałyśmy o tym… Mia i Elizabeth też tam będą. 
- Ale ja chcę zostać w domu, z tobą. 
- Katty, proszę. – uśmiechnęła się delikatnie Susan.
- Nie. – dziewczynka twardo trwała przy swoim.
- Pójdziemy później na duże lody.
- Z bitą śmietaną, owocami i polewą czekoladową? – rozpromieniła się Katherine.
- Dokładnie… To jak będzie, pójdziesz do przedszkola?
- Tak! – zawołała Katty i zawiesiła swoje niewielkie rączki na szyi mamy… 

          Poniedziałek. 1 września. W pokoju Katherine rozbrzmiał dźwięk, którego dziewczyna szczerze nienawidziła – dźwięk budzika. Kate leniwie podniosła swoje powieki i wyłączyła denerwujący dzwonek, a w jej głowie od razu pojawiły się obrazy z jej snu. Był tak realny. Znowu poczuła się jakby miała 5 lat. Jakby jej mama znowu ją budziła. Jakby znowu szła po raz pierwszy do przedszkola... Katherine pokręciła głową chcąc odrzucić od siebie te wspomnienia, po czym wstała z ciepłego łóżka i natychmiast poczłapała do szafy. Otworzyła ją i zaczęła przeglądać ubrania. Potrzebowała czegoś wygodnego, a zarazem eleganckiego. Dlatego jej wybór padł na zwykłe czarne spodnie i białą koszulę z czarnym kołnierzykiem. Po wybraniu ubrań weszła do łazienki, w której wzięła prysznic, ułożyła włosy i zrobiła makijaż… Kiedy wróciła do pokoju, założyła wybrany wcześniej strój, wzięła torebkę i kluczyki do swojego samochodu…
- Hej Mia. – powiedziała radośnie dziewczyna.
- Cześć, słonko. Co tam?
- Dzwonię, żeby zapytać, czy mam po ciebie podjechać przed szkołą?
- Jakbyś mogła to byłoby super.
- To w takim razie będę za pół godziny, do zobaczenia.
- Okej, pa. – powiedziała Mia, po czym Kate się rozłączyła i weszła do kuchni, w której zrobiła sobie śniadanie. Po skończonym posiłku włożyła naczynia do zmywarki i wyszła z domu…

*

- Kochanie. Musisz wstać, spóźnisz się na spotkanie z dyrektorem. – szepnęła Monic całując płatek ucha swojego męża. – William to twój pierwszy dzień, nie możesz się spóźnić... Skarbieee… - przeciągnęła ostatnie słowo i zaczęła delikatnie masować ramiona mężczyzny.
- Mmmm… Mógłbym zamówić takie pobudki codziennie? – wychrypiał Will obracając się na plecy i przyciągnął żonę do swojej klatki piersiowej całując ją w usta.
- Pomyślę nad tym. – zaśmiała się kobieta. – A teraz już wstawaj i idź pod prysznic. Za godzinę musisz być w szkole.
- Dobrze, już idę skarbie. – uśmiechnął się mężczyzna i jeszcze raz pocałował żonę, po czym wstał z łóżka i skierował się do łazienki. – A może chcesz się do mnie przyłączyć?
- Nie, dziękuję. Idę zrobić śniadanie.
- Ech, no dobrze. – uśmiechnął się Will i wszedł do łazienki… Po kilkunastu minutach wyszedł ubrany w szary garnitur, złapał do ręki swoją aktówkę i wyszedł z sypialni, kierując się do kuchni, w której była już Monic i przygotowywała śniadanie… - Co tak ślicznie pachnie? – zapytał całując żonę w policzek.
- Omlet. Kawa jest już gotowa, jeśli chcesz. – uśmiechnęła się szatynka.
- Mówiłem ci już, że jesteś aniołem?
- Tak, ale nigdy mi się nie znudzi słuchanie tego.
- Jesteś aniołem i… Kocham cię. – powiedział William obejmując żonę w talii i pocałował ją w szyję, na co na twarzy kobiety uformował się szeroki uśmiech.
- Gotowe. Ja idę się przygotować do pracy, a tobie życzę smacznego. No i powodzenia. – powiedziała Monic, pocałowała ostatni raz męża i weszła po schodach na górę. Natomiast Will szybko zjadł śniadanie i zabierając aktówkę i kluczyki do samochodu wyszedł z domu…



*



jeeeeej, kolejny za nami...
znowu wieje nudą, co?
nie wiem, może miałam za dużą przerwę w pisaniu?
trudno mi się ogarnąć i napisać ciekawy rozdział i - przede wszystkim - dłuższy. :(
PRZEPRASZAM. :*

jak wrażenia? piszcie śmiało. <3
KOCHAM.
N. ♥


kiedy zobaczyłam, że pod ostatnim rozdziałem jest TYLKO 3 komentarze zrobiło mi się trochę przykro...
naprawdę to jest takie słabe? :((((((((