wtorek, 22 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 5.

          Katherine i jej przyjaciółki wychodziły ze szkoły głośno rozmawiając i kierując się na parking, gdzie stały zaparkowane ich samochody. Kiedy podeszły do samochodu Mii, żeby pożegnać się z przyjaciółką usłyszały głośne przekleństwa z ust jakiegoś mężczyzny. Wszystkie trzy natychmiast odwróciły głowy w tamtym kierunku i zdziwione zauważyły, że był to William.
- Ja pomogę. - uśmiechnęła się Kate i schyliła się, żeby pomóc pozbierać mężczyźnie porozrzucane po ziemi papiery.
- Dziękuję... Katherine? Dobrze pamiętam?
- Tak, panie profesorze.
- Widzę, że wy też już skończyłyście lekcje.
- Tak, na szczęście. - zaśmiała się Bethy.
- No to w takim razie, miłego popołudnia, dziewczyny. No i widzimy się jutro na lekcji.
- Do widzenia. - pożegnały się grzecznie dziewczyny i wróciły do przerwanej rozmowy.
- No więc... Gdzie idziecie tym razem? - zapytała Mia.
- Nie wiem. Spotykamy się tam, gdzie ostatnio, ale co będziemy robić w dalszej kolejności to nie wiem. - powiedziała Kate i chcąc chociaż trochę ukryć uśmiech, przygryzła wargę.
- Ktoś się nam zakochał.
- Nieprawda!
- Prawda, kochanie. - zaśmiała się Mia. - Ale to słodkie... A właśnie, co założysz? Myślałaś już o tym?
- Nie. Jak wrócę do domu to czegoś poszukam.
- Nie ma mowy. To nie może być coś - pierwsze lepsze, to musi być coś wyjątkowego. - wtrąciła się Elizabeth.
- Ech... Dobra, jak coś wybiorę to wyślę wam zdjęcie do zatwierdzenia, pasuje?
- Oczywiście! - powiedziały z uśmiechem dziewczyny.
- Super. To ja już lecę, bo jest po drugiej, a jesteśmy umówieni na piątą.
- Okej. Baw się dobrze. - powiedziała Mia i pocałowała przyjaciółkę w policzek.
- Pa, kochanie. - to samo, co przed chwilą Mia, uczyniła Bethy i tym samym dziewczyny się rozstały...

*

          Wyszedł z łazienki w samych bokserkach i wycierał mokre włosy ręcznikiem, kiedy rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. Nieco wkurzony wbiegł do jego pokoju i szybko zarzucił na siebie szlafrok, po czym poszedł otworzyć. Przekręcił zamek, uchylił drzwi i...
- Stary ja cię któregoś dnia zabiję! Gdzie masz, do cholery swoje klucze?! - wydarł się Christian, kiedy przed sobą zobaczył Ryana.
- Sorry, zapomniałem ich rano. - wzruszył ramionami brunet. - Jest KTOŚ u ciebie? - zapytał podejrzliwie mierząc wzrokiem Chrisa.
- Nie.
- To w takim razie pewnie masz randkę.
- Wychodzę, masz rację, ale to nie jest randka.
- Tak się tylko mówi. - zaśmiał się Ry. - Swoją drogą to chciałbym ją w końcu poznać.
- To jeszcze nie jest dobry moment, Ryan.
- Ech, no okej. Jak uważasz. Jakie plany na dzisiaj?
- Żadnych. Skończ ten wywiad, muszę się ubrać. - zaśmiał się Chris i wszedł do swojej sypialni, po czym podszedł do szafy i wyjął z niej czarne rurki, 'brzoskwiniową' koszulkę i jasną jeansową koszulę. Do całego stroju dobrał jeszcze nieśmiertelnik, który zawiesił na szyi i był gotowy. Spryskał się jeszcze ulubionymi perfumami, zabrał okulary przeciwsłoneczne i wyszedł z pokoju.
- No, no, no. Kochany, ta laska musi faktycznie być niezła skoro aż tak się dla niej stroisz. - zaśmiał się Ry, kiedy Christian zakładał trampki. - A nie, sorry. Ty zawsze się stroisz.
- Zamknij się, co? Nie wiem, o której wrócę, więc... Nie spal domu, niezdaro. Nara! - zawołał szatyn zabierając klucze do samochodu i mieszkania, i wyszedł...

          Katherine stała przed szafą i nie mogła się zdecydować co powinna założyć. Przewracała ubrania aż w końcu po kwadransie wyjęła żółtą koszulę w białe grochy i czarne zwykłe rurki, do tego dobrała czarne sandałki na koturnie i wszystko ułożyła na łóżku, po czym zrobiła zdjęcie i wysłała przyjaciółkom z dopiskiem: "Może być? :(" Kiedy na ekranie jej telefonu pojawił się komunikat, że wiadomość została wysłana Kate poszła do łazienki, żeby zrobić makijaż, który - jak zwykle - składał się z podkładu, niewielkiej ilości pudru, tuszu do rzęs i jej ulubionej szminki w kolorze pudrowego różu. Kiedy brunetka uporała się z makijażem rozczesała włosy i wróciła do pokoju, i zerknęła na telefon, gdzie czekały na nią już wiadomości od jej przyjaciółek. Kate z wielkim uśmiechem przeczytała, że dziewczynom podoba się skompletowany przez nią strój i życzą jej miłego wieczoru, więc jak najszybciej napisała im, że dziękuje i założyła na siebie wybrany strój. Do swojej niewielkiej czarnej torebki Katherine wrzuciła klucze do domu, dokumenty, portfel, telefon i chusteczki, zabrała jeszcze okulary przeciwsłoneczne i kluczyki do samochodu i wyszła z pokoju kierując swoje kroki na dół. Weszła jeszcze do salonu, w którym był jej tata i brat.
- Wychodzę. - zakomunikowała dziewczyna i delikatnie się uśmiechnęła.
- Dokąd, jeśli można spytać? - zapytał Paul zerkając na córkę.
- Katty ma randkę, tato. - wtrącił się Matt.
- To nie jest randka. Spotykam się z... kolegą. - speszyła się delikatnie dziewczyna.
- No dobrze. Tylko nie wracaj za późno, jutro szkoła.
- Pamiętam, tatku. Lecę, pa.
- Pa, córciu!

          Kiedy Kate dotarła na miejsce spotkania, Chris już na nią czekał. Dziewczyna wysiadła z samochodu upewniając się, że zamknęła drzwi i ruszyła w stronę chłopaka.
- Hej. - powiedziała z uśmiechem.
- Cześć, Kate. - Christian również się uśmiechnął i przytulił dziewczynę, i pocałował delikatnie jej policzek.
- Długo na mnie czekałeś? Był jakiś wypadek i utknęłam w korku, przepraszam.
- Nic się nie stało, dopiero przyjechałem... - powiedział z delikatnym uśmiechem. - To, co robimy najpierw? Kawa? Lody? Spacer? A może ty masz jakiś pomysł?
- Może być kawa. Muszę się odstresować...
- Aż tak źle było w szkole? - zapytał Chris, kiedy zaczęli kierować się w kierunku Starbucks'a.
- Gorzej niż źle... - zaśmiała się Kate. - Ale tak poważnie to nie. Było nawet okej, ale wiesz... To pierwszy dzień.
- Rozumiem... Proszę, pani przodem.
- Och, dziękuję. - zachichotała dziewczyna. - Jaki z ciebie gentelman.
- Staram się. Na co masz ochotę?
- Mrożone latte, waniliowe.
- Okej, to lecę zamówić. - uśmiechnął się Christian i podszedł do lady złożyć zamówienie. Natomiast Katherine usiadła przy stoliku koło okna i czekała na chłopaka patrząc na krajobraz na zewnątrz. Po kilku minutach obok niej pojawił się szatyn z kubkami z kawą w rękach. Podał Katty jej zamówienie i pociągnął łyk ze swojego kubka. - Zostajemy tutaj, czy idziemy na spacer po parku?
- Chodźmy, trzeba jeszcze korzystać z ostatnich chwil ze słońcem. - powiedziała dziewczyna i wstała z zajmowanego miejsca. Chris tak, jak wcześniej przepuścił ją w drzwiach i po chwili kierowali się do pobliskiego parku bez przerwy rozmawiając... 


          Siedzieli na jednej z ławek i jedli lody, które kupili w małym sklepiku niedaleko parku. Spędzali ze sobą bardzo miło czas, zdążyli dowiedzieć się o sobie naprawdę dużo rzeczy, a tematów wciąż im nie brakowało. Świetnie się dogadywali i bardzo ich to cieszyło...
- Poczekaj, ubrudziłaś się. - zaśmiał się Christian zerkając na twarz Kate. Wyciągnął rękę i otarł kciukiem kącik ust dziewczyny. - No, już okej.
- Dzięki. - powiedziała brunetka i delikatnie się zarumieniła. - Wiesz... tak się zastanawiałam.
- Nad czym? - zapytał chłopak wyrzucając do kosza, który stał obok ławki, opróżniony kubek po lodach i przetarł usta dłonią.
- W mojej szkole jest nowy nauczyciel literatury. Nazywa się William Parker i... bardzo go przypominasz. Zastanawiałam się czy nie jesteście jakoś spokrewnieni. - powiedziała Kate i również wyrzuciła swój kubek po lodach. Natomiast Chris patrzył na nią szeroko otwartymi oczami. Nie mógł się poruszyć, a co dopiero odezwać, po tym, co powiedziała mu dziewczyna. Wiedział, że jego ojciec zaczyna nową pracę, ale nie interesowało go to, gdzie będzie pracował... - Halo, Christian... - roześmiana brunetka pomachała towarzyszowi dłonią przed oczami i dopiero to sprowadziło chłopaka na ziemię.
- Tak? Przepraszam cię, zamyśliłem się.
- Widzę właśnie... No, ale jak to jest? To jakaś twoja rodzina? - dopytywała Katty. Przez głowę szatyna przez chwilę przebiegały myśli, żeby zaprzeczyć, ale uderzył się mentalnie i pomyślał, że prędzej czy później jednak wyjdzie na jaw to, że Will jest jego tatą...
- Tak. To mój ojciec. - powiedział z trudem chłopak, a Katherine spojrzała na niego zaskoczona.
- Nie myślałam, że jesteście aż tak blisko...
- Nie jesteśmy 'blisko'. Jest tylko moim ojcem, mężem mojej mamy. Tyle.
- Co to znaczy 'tylko'? Nie dogadujecie się?
- Wiesz, Kate. Nie jestem pewny, czy to dobry moment, żeby o tym rozmawiać. Było tak miło, nie psujmy tego po południa rozmową o moim ojcu. Kiedyś ci wszystko opowiem, ale nie teraz. Okej?
- Jasne. Nie będę naciskać. - uśmiechnęła się dziewczyna, a Chris odwzajemnił ten gest...

*

          Wszedł do mieszkania i wkurzony trzasnął drzwiami. Szybko zdjął buty i wszedł do kuchni, otworzył lodówkę, wyjął z niej puszkę piwa i poszedł do salonu.
- Szybko coś wróciłeś. - odezwał się Ryan patrząc na kumpla. - Coś nie tak? Randka się nie udała?
- Stary, to nie była randka do cholery! - warknął Chris.
- Okej, sorry. To o co chodzi?
- O nic. - wzruszył ramionami szatyn wlepiając wzrok w telewizor.
- Przecież widzę... Co się stało?
- Mój stary pracuje w szkole, do której chodzi Kate. To się stało.
- Przecież jest nauczycielem. Dobrym nauczycielem, ma świetny kontakt z młodzieżą - sam o tym wiesz, więc w czym problem?
- Ze mną nie ma dobrego kontaktu. - warknął pod nosem chłopak. - Ale nie ważne... Powtórzę jeszcze raz tylko wolniej, bo może nie zrozumiałeś. On pracuje w SZKOLE, do której chodzi Kate. W szkole, rozumiesz?! W miejscu, gdzie jest dużo dziewczyn... A wiesz dobrze jaki jest mój ojciec.
- Świrujesz... Przecież mówił, że z tym skończył, tak?
- I ty mu wierzysz?
- A dlaczego nie?
- A dlatego, że takiego nawyku nie można tak łatwo porzucić. On może oszukiwać wszystkich, ale nie mnie... - westchnął Christian i wypił do końca zawartość puszki, którą trzymał w dłoniach. - Idę do siebie. Ustaw sobie budzik, bo nie zamierzam cię znowu jutro budzić.
- Jasne... - powiedział Ryan ciągle zaszokowany tym, co wypłynęło z ust jego przyjaciela...

*

- Hej, skarbie. - uśmiechnęła się Bethy, kiedy Kate wsiadła do jej samochodu. Dziewczyny przywitały się buziakiem i razem pojechały do szkoły. - Co ty jesteś taka markotna? Christian coś zrobił?
- Nie, to nie to... Profesor Parker jest jego ojcem. - powiedziała brunetka na co Elizabeth mocno nacisnęła pedał hamulca.
- On jest... Co? Profesor William "Ciasteczko" Parker ma dwudziestoletniego syna?! To ile on do cholery ma lat?!
- Nie wiem i szczerze mnie to nie interesuje... Mam inne zmartwienie.
- Że nie możesz kręcić z obydwoma w jednym czasie? - zaśmiała się Bethy, kiedy otrząsnęła się z szoku i ponownie włączyła się do ruchu.
- Nie, Beth. Kiedy Christian o tym mówił... Po prostu odniosłam wrażenie, że nienawidzi swojego ojca.
- Nie zapytałaś go o to?
- Pytałam, ale nie chciał o tym rozmawiać. Powiedział, że kiedyś mi opowie.
- Skoro tak, to na pewno opowie. Spokojnie. Daj mu czas.
- Jak uważasz. - westchnęła Kate i resztę drogi do szkoły dziewczyny pokonały w ciszy...

*

          Kate poszła do szkolnego sklepiku kupić sobie coś do picia. Niestety nie pomyślała, że o tej porze może być długa kolejka, dlatego też, kiedy przed nią były zaledwie dwie osoby, zaskoczył ją dzwonek. Dziewczyna niecierpliwie przestępowała z nogi na nogę czekając na swoją kolej... Po kilku chwilach, które zdawały się być wiecznością, Katty trzymała w swoich rękach butelkę wody i kierowała się do klasy, w której miała odbyć się literatura. Zbiegała właśnie po szkolnych schodach, zostały jej do pokonania tylko trzy schodki, kiedy straciła równowagę i gdyby nie silne ramiona, które ją złapały, upadłaby na podłogę. Dziewczyna odetchnęła głęboko i spojrzała na twarz osoby, która ją 'uratowała'.
- Przepraszam, panie profesorze. - zarumieniła się dziewczyna i stanęła na równe nogi.
- Nic się nie stało. Ale z tobą wszystko dobrze? - zapytał przejęty William.
- Tak, wszystko okej. Po prostu straciłam równowagę.
- Nie musiałaś się spieszyć. Jak widzisz, sam dopiero idę na lekcję.
- Skąd mogłam o tym wiedzieć? Dzwonek był już pięć minut temu, więc myślałam, że jest już pan w klasie.
- Normalnie już bym tam był, ale rozmawiałem z żoną. - powiedział mężczyzna, a Kate tylko skinęła głową. - No cóż, to może chodźmy już do klasy, co?
- Oczywiście. Aha, no i dziękuję. Gdyby nie pan to bym spadła i nieźle się potłukła.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - uśmiechnął się ciepło Will. - A następnym razem pamiętaj, że jeśli się spóźnisz to nic się nie stanie. Nie jestem takim rygorystycznym nauczycielem jak inni profesorowie w tej szkole. - dodał i puścił oczko w kierunku dziewczyny, po czym otworzył jej drzwi do sali...

*

- O co chodziło z Parkerem? - zapytała Mia, kiedy razem z przyjaciółkami wychodziła ze szkoły.
- A o co miało chodzić? - wzruszyła ramionami Kate.
- No weszliście razem do klasy. On z dziwnym uśmiechem, a ty z zdezorientowaną miną. Coś się stało pomiędzy wami? - dopytała tym razem Bethy spoglądając na przyjaciółkę.
- No dobra... Zbiegałam ze schodów, bo spieszyłam się do klasy. Straciłam równowagę, a on mnie złapał. A później jak mu dziękowałam to z dziwnym uśmiechem powiedział, że cała przyjemność po jego stronie, a później jeszcze mi puścił oczko... To było dziwne. Tyle.
- Uuuu, robi się ciekawie. Wpadłaś w oko seksownemu panu profesorowi. - Mia zachichotała i szturchnęła przyjaciółkę w ramię.
- Tak, profesorowi, który jest ojcem Chrisa i który ma żonę, do cholery! - warknęła Katherine.
- Ojcem tego przystojniaka? Wow. Teraz przynajmniej wiemy po kim Christian ma taką urodę.
- Boże... Wy nie rozumiecie? To jest niemoralne i nieuczciwe! On jest naszym nauczycielem, a poza tym jest żonaty...
- Katty, nie ma takiej przeszkody, której nie można pokonać. - powiedziała Elizabeth, po czym razem z Mią się zaśmiały. Natomiast Katherine tylko przewróciła oczami i wyjęła z kieszeni telefon, który w tym momencie zaczął dzwonić. Kiedy spojrzała na wyświetlacz i zobaczyła, że dzwoni Chris na jej twarzy niekontrolowanie pojawił się uśmiech. Dziewczyna przesunęła palcem po wyświetlaczu i przyłożyła komórkę do ucha.
- Halo? - zapytała odchodząc kilka kroków od głośno rozmawiających przyjaciółek.
- Cześć, Kate. Możemy się spotkać? Chciałbym z tobą pogadać.
- Hej, jasne. Coś się stało?
- To nie jest na telefon. Skończyłaś już lekcje? - zapytał chłopak.
- Tak, właśnie wyszłam ze szkoły... Zaczynam się bać.
- Nie ma takiej potrzeby. - zaśmiał się Chris. - Możesz na mnie zaczekać przed szkołą? Będę po ciebie za dziesięć minut.
- Dobrze, czekam. - powiedziała Kate i usłyszała tylko sygnał przerwanego połączenia... - Dziwne. - powiedziała do siebie i wróciła do przyjaciółek.
- No i co, Katty. Wracamy do domu? - zapytała Bethy, kierując się w stronę parkingu.
- Ja zostaję.
- Czekasz na Parkera? - zapytała uszczypliwie Mia.
- Tak, ale nie na tego, o którym pomyślałyście.
- Ohoho, kolejne spotkanie z Christianem. Tylko, żeby z tego za szybko dzieci nie było.
- Zamknij się Beth. - zaśmiała się Katherine. - Do zobaczenia jutro. - powiedziała żegnając się z przyjaciółkami.
- Pa. - odpowiedziały zgodnie dziewczyny i wsiadły do swoich samochodów, po czym odjechały z parkingu, a Kate usiadła na ławce i czekała na Christiana...



*


nie podoba mi się ten rozdział - STANDARD.
ale - o dziwo - dobrze mi się go pisało. :)
trochę się chyba w nim dzieje i nie wieje nudą,
jak przez ostatnie 4 rozdziały, co?
mam nadzieję, że się Wam podoba. <3

teraz ja lecę powtarzać historię na jutrzejszy sprawdzian,
a Was zapraszam do czytania i KOMENTOWANIA.
KOCHAM BARDZO.
N. ♥