niedziela, 4 maja 2014

ROZDZIAŁ 6.


- Cześć. - uśmiechnął się Christian podchodząc do siedzącej na ławce Kate. Dziewczyna podniosła wzrok i również się uśmiechnęła stając naprzeciwko szatyna.
- Hej. - powiedziała i delikatnie go przytuliła, co odwzajemnił.  - O czym chciałeś pogadać?
- Powoli. - zaśmiał się Chris. - Nie tutaj. Może miałabyś ochotę 'zwiedzić' moje mieszkanie, co? 

- Hmmm... Kusząca propozycja. Ale czy twój przyjaciel nie będzie miał nic przeciwko?
- Nie sądzę. A zresztą jeśli nawet to mnie to nie obchodzi. 
- W takim razie okej. Jedźmy do ciebie. - uśmiechnęła się Katty i zerknęła w stronę parkingu. Przy jednym z samochodów zauważyła Williama, który przyglądał się jej i Christianowi z zaciekawieniem. - Może wolałbyś poczekać aż odjedzie?
- Nie, jest okej. Chodźmy. - uśmiechnął się delikatnie szatyn i razem z dziewczyną skierował się na parking do jego samochodu...
- Nie wiedziałem, że się znacie. - usłyszał głos ojca, kiedy wyjmował kluczyki z kieszeni.
- Nie bardzo interesowałeś się moim życiem, więc jakoś mnie to nie dziwi. - wzruszył ramionami Christian.
- Katherine, mój syn to dobry chłopak, więc cieszę się, że ma taką dziewczynę jak ty. - tym razem Will zwrócił się do brunetki, która przysłuchiwała się 'rozmowie' mężczyzn.
- Jeśli to miał być komplement to dziękuję, profesorze. - uśmiechnęła się delikatnie dziewczyna. - Ale ja...
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi, tato. I w tym momencie trochę się spieszymy, więc... Sorry. Cześć. - powiedział Chris i wsiadł do samochodu.
- Do widzenia. - powiedziała Kate i zajęła miejsce pasażera... - Chciał być miły. Nie powinieneś chyba tak reagować. - westchnęła zapinając pasy.
- Przepraszam. - szepnął chłopak i przekręcił kluczyk budząc silnik 'do życia', po czym z piskiem opon odjechał spod szkoły. 



*


- Ładne mieszkanie. Nie widać, że mieszka tu dwóch facetów. - uśmiechnęła się z uznaniem Katherine, kiedy Chris usiadł obok niej na kanapie w salonie.
- Dzięki. - powiedział chłopak podając jej szklankę soku. - Staramy się.
- I świetnie wam to wychodzi... Okej, ale nie będziemy chyba gadać o waszym mieszkaniu, co? Dlaczego tak bardzo zależało ci na tym spotkaniu, co chciałeś mi opowiedzieć? - zapytała Kate odstawiając szklankę na stolik i usiadła wygodniej na kanapie spoglądając na twarz szatyna.
- Masz rację, nie będziemy rozmawiać o mieszkaniu... Chciałbym, żebyś wiedziała dlaczego mam taki stosunek do mojego ojca. - westchnął chłopak.
- Ale... jeszcze wczoraj powiedziałeś, że to nie jest dobry moment, żeby o tym rozmawiać.
- Tak, ale myślę, że im szybciej dowiesz się o co chodzi, tym lepiej... dla ciebie.
- Mam się bać?
- Nie. - zaśmiał się Chris, ale szybko spoważniał. - Mój ojciec nigdy mnie nie kochał, nie chciał mnie, a to tylko dlatego, że "jestem błędem młodości". - w tym momencie chłopak zrobił palcami cudzysłów, a Katherine spojrzała na niego zaskoczona. - Jestem wpadką, Kate. Moi rodzice byli mniej więcej w twoim wieku, kiedy się urodziłem. Z mojego wczesnego dzieciństwa pamiętam tylko to, że ojciec ciągle wypominał matce, że przeze mnie jego kariera się skończyła zanim jeszcze się w ogóle zaczęła.
- Ale został nauczycielem..
- Tak, szkoda, że miał w tym 'ukryty cel'. - prychnął pod nosem szatyn. - Kiedy miałem 11 lat po raz pierwszy zobaczyłem jak mój ojciec...

          Christian siedział w swoim pokoju i odrabiał lekcje. Był sam w domu - ojciec w pracy, mama na spotkaniu biznesowym. Przywykł do tego, że większość czasu spędzał samotnie w domu... Nagle usłyszał odgłos trzaskających drzwi. Chłopiec wybiegł z pokoju i stanął na szczycie schodów, a to, co zobaczył... W przedpokoju zauważył swojego ojca, który całował jakąś kobietę. Ale ona nie była jego mamą. Była o wiele młodsza, miała blond włosy...
- Tato? - powiedział Chris, a William natychmiast oderwał się od blondynki i spojrzał na syna. - Co ty robisz? Dlaczego...
- Co ty już robisz w domu?! - wybuchnął mężczyzna.
- Nie było dwóch ostatnich lekcji... Kim jest ta pani?
- To nie jest twoja sprawa, Christian. Wracaj do pokoju!
- Ale...
- Przestań! I nic nie mów matce! - krzyknął Will z groźną miną, a przerażony Chris pobiegł do swojego pokoju...


- Później przez kilkadziesiąt minut musiałem słuchać ich jęków. - skrzywił się szatyn. - Jak się okazało kilka tygodni później ta dziewczyna chodziła do szkoły, w której mój ojciec wtedy pracował. Była jego uczennicą... Od tamtej pory coraz częściej zdarzały się takie sytuacje, za każdym razem ojciec groził mi, że jeśli komuś o tym powiem to... Kupował moje milczenie drogimi prezentami i udawaną miłością. Przy matce zgrywał kochającego tatusia i męża, a kiedy byliśmy sami... było zupełnie odwrotnie. - zakończył swoją historię i spojrzał na Katherine, która patrzyła na niego ze zdziwieniem. - Chciałbym, żebyś trzymała się od niego jak najdalej. On potrafi owinąć sobie wokół palca każdego, a później... Później może być za późno, Kate. Więc proszę cię, żebyś na niego uważała, okej?
- Ta-ak. Jasne. - przytaknęła dziewczyna. - Ktoś jeszcze o tym wszystkim wie?
- Oprócz ciebie tylko Ryan. Chciałem iść z tym na policję, ale musiałbym mieć świadków... Odnalazłem kilka dziewczyn, które mój ojciec wykorzystał, ale one się go boją. Nie wiem co on im zrobił, ale one się go panicznie boją... Jestem w tym momencie bezsilny. - westchnął chłopak i ukrył twarz w dłoniach. Kate spojrzała na chłopaka i niewiele myśląc mocno go przytuliła, siadając mu na kolanach...




- Chris... - szepnęła Katherine.
- Tak?
- Chciałabym wrócić do domu. Późno się zrobiło.
- A no tak. - zaśmiał się szatyn. - Wezmę tylko kluczyki i możemy iść.
- Okej.
- Siema, Chris! - z przedpokoju dobiegł głos Ryana, a kilka sekund później chłopak wszedł do salonu. - O, cześć. Ty pewnie jesteś Kate. - uśmiechnął się brunet.
- Tak, hej. - Kate również się uśmiechnęła. - A ty Ryan.
- We własnej osobie... Stary mówiłeś, że jest ładna, ale nie myślałem, że aż tak. - tym razem Ry zwrócił się do Christiana, który wrócił z kluczykami do samochodu.
- Dobrze, że jesteś. Jadę odwieźć Kate, będę za godzinę.
- Jasne... Miło było cię poznać.
- Ciebie też. Do zobaczenia. - uśmiechnęła się dziewczyna i razem z Chrisem wyszła z mieszkania. - Sympatyczny chłopak.
- Tak, ale okropny imprezowicz i babiarz.
- Serio? Nie wygląda na takiego.
- Pozory mylą, Mała.
- Tak, masz rację. - westchnęła Kate. - Naprawdę twierdzisz, że jestem ładna? - zapytała, kiedy kierowali się na parking.
- Szczerze? Nie.
- Aha. Nie no, dzięki za szczerość. - powiedziała brunetka i wsiadła do samochodu trzaskając drzwiami. Christian zaśmiał się na jej reakcję i również wsiadł do środka.
- Nie obrażaj się... Katty, popatrz na mnie.
- Nie zamierzam. Możemy już jechać?
- Jasne, ale... Nie znam adresu. - zaśmiał się chłopak, a Kate spojrzała na niego 'groźnie'. - Jesteś piękna. Nawet teraz, kiedy jesteś wkurzona. - powiedział z uśmiechem szatyn i pocałował dziewczynę w policzek.
- Idiota...



*


          Szatyn siedział na kanapie z piwem w ręku i oglądał telewizję. Był tak "skupiony" na teleturnieju, że nie zauważył, kiedy obok niego usiadł jego przyjaciel. Dopiero, kiedy Ryan poklepał go po ramieniu spojrzał na uśmiechniętego bruneta.
- Co się tak cieszysz?
- Fajna ta Katherine. - stwierdził chłopak wpatrując się w telewizor.
- Fajna... - uśmiechnął się Chris i pociągnął łyk piwa.
- Opowiadałeś jej o ojcu?
- Skąd wiesz?
- Jesteś taki markotny. Zawsze tracisz humor jak o tym myślisz, a co dopiero jak o tym mówisz... Jak to przyjęła?
- Nadzwyczaj spokojnie. Obiecała, że będzie na niego uważać, ale i tak się martwię, że to może nic nie dać.
- Poradzi sobie, wygląda na silną.
- Bo taka jest.
- No widzisz, nie ma się co bać. Wszystko będzie okej... A tak w ogóle to co jest między wami?
- Przyjaźń, tak myślę. - wzruszył ramionami Christian.
- Ale obydwoje coś do siebie czujecie. To widać gołym okiem, stary. Zrób coś z tym. - uśmiechnął się Ryan. - Mówię poważnie. No i lepiej się pospiesz, żeby ci jej ktoś nie ukradł.
- Dzięki za radę, stary.
- Polecam się na przyszłość.

***


          Po wykonaniu całej porannej toalety Kate zabrała swoją torbę i zeszła na dół na śniadanie. W przedpokoju zauważyła walizki jej brata. Zaskoczona weszła do kuchni i nie witając się z Mattem i tatą usiadła do stołu.
- Co twoje walizki robią w przedpokoju? - zapytała spoglądając na brata.
- Muszę wcześniej wrócić do pracy. - powiedział ze smutkiem.
- Miałeś zostać dwa tygodnie, a byłeś niecały tydzień.
- Wiem, Mała. Ale obiecuję, że niedługo przyjadę.
- Zawsze tak mówisz... Mogę się założyć, że spotkamy się dopiero w Boże Narodzenie.
- Nie ma takiej opcji. - powiedział Matt.
- Skarbie, przecież ty możesz teraz odwiedzić Matta. - wtrącił się Paul.
- A szkoła?
- To nie ważne, jeśli chodzi o możliwość spotkania brata. - uśmiechnął się mężczyzna.
- Tata ma rację. Możesz przyjechać, kiedy tylko będziesz chciała.
- Okej... Ale wiesz, że będę tęsknić?
- Oczywiście. Ja też będę tęsknił, siostrzyczko. - powiedział chłopak i mocno wtulił w siebie drobne ciało siostry. - Ale jeszcze zanim wyjadę odwiozę cię do szkoły, co ty na to?
- Super, dzięki.
- No to jedz i za chwilę wychodzimy...


- Dzięki, że mnie podwiozłeś.
- Zawsze do usług, Mała. - uśmiechnął się Matt. - Pożegnaj ode mnie Bethy i Mię, okej?
- Jasne... Mia nie przeżyje tego, że nie mogła się z tobą pożegnać osobiście.
- Nic jej nie mów, ale ja też żałuję... Jak następnym razem przyjadę to... Zresztą, nie ważne. - westchnął brunet.
- Matty nie baw się z nią w podchody.
- Już nie będę... Dobra, leć już, bo się spóźnisz.
- Nie zależy mi. Muszę się jeszcze nacieszyć moim braciszkiem.
- Lizusostwo się szerzy. - zaśmiał się Matt.
- Spadaj... To, kiedy przyjedziesz?
- Myślę, że pod koniec września dam radę się wyrwać, a jeśli nie to ty masz przyjechać... Najlepiej z Christianem.
- Dlaczego? - zapytała ze zdziwieniem Kate.
- Muszę go poznać. To wszystko.
- Jasne... Ech, lecę. Będę cholernie tęsknić, Matty. - powiedziała ze smutkiem dziewczyna.
- Ja też. Kocham cię, Katty. - uśmiechnął się chłopak przytulając siostrę i pocałował ją w czoło. - Uważaj na siebie.
- Będę. Też cię kocham. Pa, Matt. - powiedziała Katherine i wysiadła z samochodu brata kierując się do szkoły...
- Bardzo czułe pożegnanie, to twój chłopak? - Kate usłyszała za sobą głos Williama, kiedy podchodziła do drzwi szkoły.
- Nie, profesorze, brat. - westchnęła dziewczyna. - Co go to do cholery obchodzi?!  - zapytała się w myślach.
- Ufff... To dobrze, nie chciałbym, żebyś zraniła mojego syna. - uśmiechnął się mężczyzna.
- Pomyślałby kto, że tak się martwi... Ty go bardziej zraniłeś, dupku! - krzyknęła w myślach. - Nie śmiałabym, za bardzo go lubię.
- Miło mi to słyszeć... Zapraszam. - powiedział z uśmiechem Will otwierając przed Katherine drzwi do sali, w której miała odbyć się właśnie lekcja literatury...



*


ZJEBAŁAM.
PRZEPRASZAM.
NIE MAM NIC NA SWOJE USPRAWIEDLIWIENIE. :(

kocham Was.
N. ♥