piątek, 9 maja 2014

ROZDZIAŁ 7.

Przerwa obiadowa.

- Jak wczorajsza randka? - zapytała Elizabeth spoglądając na, grzebiącą widelcem w sałatce, Kate.
- To nie była randka, Beth. - westchnęła brunetka. - Zabrał mnie do swojego mieszkania. Rozmawialiśmy...
- Rozmawialiście. Oczywiście. - zachichotała Mia. - A o czym?
- O jego ojcu. Nie ważne... - wzruszyła ramionami Katherine. - Matt kazał was od niego pożegnać, było mu przykro, że nie mógł osobiście, ale spieszył się.
- Co?!
- Wyjechał dzisiaj rano, Mia.
- Och... Szkoda. - blondynka widocznie posmutniała.
- Przyjedzie... niedługo. Obiecał.
- Jasne... - westchnęła dziewczyna. - Zauważyłam, że profesor Parker jakoś dziwnie się zachowuje w stosunku do ciebie, Katty.
- Tak, nie podoba mi się to. - powiedziała dziewczyna i odsunęła od siebie talerzyk z jej lunchem.
- Żartujesz?! Takie ciacho...
- On jest nauczycielem, Elizabeth.
- To jest w tej chwili nie ważne. Wyobraź sobie jak on musi całować... - powiedziała rozmarzona szatynka.
- Idź do niego i się sama przekonaj, ja nie zamierzam.
- Oj, Katty, przecież żartuję.
- Okej... Nie wiem jak wy, ale ja spadam na matmę. - powiedziała i wstała od stolika.
- My też. - odpowiedziała Mia i również wstała z zajmowanego miejsca... 



*

- Zabierze mnie któraś do domu?
- A co to się stało, że nie masz samochodu? - zaśmiała się Mia.
- Mój kochany braciszek mnie rano przywiózł. - uśmiechnęła się Kate. - To jak?
- Ja odpadam, obiecałam, że zrobię zakupy. - odezwała się Elizabeth.
- Ale ja jak najbardziej, chodź. - powiedziała Mia i razem z przyjaciółką ruszyła do swojego samochodu.
- Katherine! - dziewczyny usłyszały jak ktoś woła brunetkę, więc przystanęły i odwróciły się w stronę, z której dobiegał głos. - Pozwól na chwilkę.
- Przepraszam... - szepnęła Katty.
- Poczekać na ciebie? - zapytała blondynka, ale Kate zaprzeczyła. - Do jutra, Mała.
- Do jutra. - powiedziała dziewczyna i przytuliła przyjaciółkę, po czym podeszła do Williama. - Słucham profesorze.
- Zostawiłaś w klasie po naszej lekcji. - powiedział mężczyzna wręczając jej notatnik.
- Faktycznie, a myślałam, że został w domu. Dziękuję. - uśmiechnęła się brunetka.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnął się. - Chyba ci spłoszyłem koleżankę, a zarazem transport do domu, co?
- Tak, ale nic się nie stało. Poradzę sobie. Mogę się przejść. - wzruszyła ramionami dziewczyna.
- Nie ma mowy. To moja wina, więc cię odwiozę.
- Nie chcę robić kłopotu.
- To żaden kłopot, Kate. Chodź. - uśmiechnął się mężczyzna i ruchem ręki wskazał swój samochód.
- Nie idź, Katty. Nie idź! - krzyczały myśli dziewczyny, ale jej ciało samo z siebie skierowało się za Parkerem. - Dziękuję, profesorze. - uśmiechnęła się, kiedy już siedziała na miejscu pasażera.
- Nie dziękuj, to drobiazg. Zresztą to i tak po drodze do mojego domu. - wzruszył ramionami mężczyzna.
- Jak to? Skąd pan wie, gdzie mieszkam?
- Widziałem adres w dzienniku, Kate. Jestem nauczycielem, mam dostęp do takich rzeczy. - uśmiechnął się Will i puścił oczko w kierunku brunetki... 


          Przez całą drogę spod szkoły do domu Kate w samochodzie panowała cisza, którą przerywały tylko oddechy dziewczyny i jej nauczyciela. Po prawie dziesięciu minutach William zaparkował na podjeździe i obrócił się twarzą do Katherine.
- Jesteśmy. - uśmiechnął się mężczyzna.
- Taak. Jeszcze raz bardzo dziękuję, profesorze.
- Nie mógłbym cię zostawić pod szkołą nie mając pewności, że dotrzesz do domu, Kate. - powiedział Will i złapał dziewczynę za dłoń. Katty spuściła wzrok i utkwiła go w ich splecionych dłoniach.
- C-co pan robi? - zapytała z delikatnym zająknięciem.
- Jesteś taka śliczna. - powiedział przybliżając się jeszcze bardziej do Kate.
- Niech pan przestanie... - szepnęła dziewczyna.
- Taka niewinna. - uśmiechnął się delikatnie dotykając jej policzka.
- Zaraz zacznę krzyczeć jeśli pan nie przestanie. - powiedziała Katty odwracając głowę.
- Nie zaczniesz, kochanie. Nie zaczniesz. - szepnął William i delikatnie musnął ustami policzek Katherine, po czym gwałtownie się od niej odsunął. Kate jak na zawołanie wysiadła z samochodu i nie żegnając się z Parkerem skierowała swoje kroki do domu. - Punkt pierwszy zaliczony, Will. Jeszcze nie straciłeś wprawy. - pomyślał mężczyzna. - Już niedługo będzie moja. - powiedział do siebie z kpiącym uśmieszkiem na ustach i odjechał spod domu Kate. 



***

          Pchnął ją na ścianę i brutalnie wbił się w jej wargi całując zachłannie. Napierał na nią całym swoim ciałem tak, że brakowało jej tchu. Poczuła jego silną dłoń na swoim pośladku, która już po chwili odnalazła jej pierś i mocno ścisnęła. Dziewczyna niekontrolowanie jęknęła, co jeszcze bardziej nakręciło jej "oprawcę". Mężczyzna przeniósł swoje pocałunki na szyję dziewczyny ssąc ją i lekko przygryzając.
- Jutro będę miała pełno malinek. - pomyślała, ale odgoniła tą myśl od siebie i oddała się przyjemności, jaką dawał jej mężczyzna. Wplotła swoje palce w jego gęste włosy i delikatnie za nie pociągnęła odrywając tym samym usta kochanka od szyi, po czym sama wpiła się w jego usta. Delikatnie uniosła jedną nogę dając mężczyźnie do zrozumienia, żeby ją uniósł - on zrozumiał ukryty sens i już po chwili miała obydwie nogi owinięte wokół jego pasa, a on sam kierował się w kierunku łóżka, które stało pod oknem. - Ni-ie. Nie możemy. - wyjęczała dziewczyna, kiedy poczuła pod sobą miękki materac i dłonie mężczyzny pieszczące jej, odkryty już, brzuch.
- Dlaczego? - zapytał ze zdezorientowanym wyrazem twarzy.
- Twoja żona. Może w każdej chwili wrócić. - szepnęła.
- Katty... Nie martw się moją żoną. - powiedział i ponownie pocałował brunetkę.
- Will, prosz... Aaaach! - krzyknęła z przyjemności.
- No widzisz. Twoje ciało chce czegoś zupełnie innego. - zaśmiał się mężczyzna.
- Ugh, zamknij się. - warknęła Kate i przyciągnęła go za kark do swoich ust... 


          Obudziła się z ciężkim oddechem i natychmiast podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na zegarek stojący na biurku. 4:25. Zirytowana opadła ponownie na poduszki i próbowała uspokoić nierówny oddech.
- Skąd u mnie, do cholery, taki sen?! - zapytała się w myślach. - Boże, to było takie nieprzyzwoite. Jak mogłam śnić o takiej sytuacji z nauczycielem?! - dziewczyna przetarła twarz dłońmi. - Zaraz sfiksuję. Dosłownie. - westchnęła i wstała z łóżka. Jak najciszej potrafiła wyszła z pokoju i powoli skierowała się do kuchni, żeby napić się wody... Po kilku minutach wróciła do pokoju i wślizgnęła się z powrotem do łóżka z nadzieją, że zaśnie i ten sen już nie powróci. Zamknęła oczy i już po chwili ponownie zasnęła. Tym razem już nic się jej nie śniło...


          Otworzyła oczy i w tym samym momencie zaczął dzwonić jej budzik. Kate wzięła do ręki komórkę i wyłączyła dźwięk, po czym wstała z łóżka i odsunęła rolety w oknach. Natychmiast przywitały ją delikatne promienie słoneczne, ale zauważyła też ciemne chmury.
- Będzie padać. - pomyślała i podeszła do szafy, żeby wybrać ubrania do szkoły. Tego dnia jej wybór padł na błękitną koszulę bez rękawów i czarne rurki. Do tego dobrała sandałki na niewysokim obcasie, kilka naszyjników i bransoletek. Razem z przygotowanymi rzeczami udała się do łazienki, gdzie się ubrała, rozczesała włosy i zrobiła delikatny makijaż. Kiedy wróciła do pokoju i zerknęła na zegarek okazało się, że ma jeszcze dwadzieścia minut do wyjścia... Z szafy wyjęła jeszcze zwykły kremowy sweterek, na wypadek, gdyby zrobiło się chłodniej i zabrała torbę z książkami, po czym zbiegła na dół...
- Cześć, tatku. - pocałowała Paula w policzek i złapała do ręki jabłko.
- Cześć, córciu. To nie jest śniadanie.
- Wiem, ale nie mam ochoty na nic innego. - uśmiechnęła się delikatnie. - To pewnie jeszcze przez ten sen... - dodała w myślach.
- Okej, ale obiecaj, że w szkole coś zjesz.
- Obiecuję. Przecież zawsze jem lunch.
- No nie wiem... - zaśmiał się mężczyzna.
- Nie ważne... Lecę, pa. - powiedziała dziewczyna i zgarnęła jeszcze klucze, po czym wyszła z domu i skierowała się do garażu, do samochodu...



*

- Will, spóźnię się do pracy. Zresztą ty też. - zaśmiała się Monic, kiedy jej mąż próbował ją ponownie wciągnąć do łóżka. - Nie masz jeszcze dość?
- Ciebie nigdy nie mam dość, skarbie. - powiedział mężczyzna z delikatną chrypką w głosie. - Kocham cię, wiesz o tym?
- Ja ciebie też kocham. - uśmiechnęła się kobieta i pocałowała swojego męża, a kiedy poczuła, że on przyciąga ją do siebie oderwała się od niego. - Praca. - szepnęła i jeszcze raz cmoknęła usta Williama i wstała z łóżka.
- Doprowadzasz mnie do szaleństwa. - westchnął Will przecierając twarz dłońmi.
- To samo mogę powiedzieć o tobie, kochanie. - stwierdziła Monic.
- A może... - zaczął podchodząc do żony, która stała przed szafą i wybierała ubrania do pracy. - Pójdziemy pod prysznic. Razem. I...
- O nie, mój drogi. - zachichotała kobieta, kiedy poczuła delikatny pocałunek na karku. - Ja idę pod prysznic, a ty idziesz zrobić śniadanie. - powiedziała i delikatnie popchnęła męża w kierunku drzwi.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, skarbie. Poproszę jajecznicę i mocną kawę. Dziękuję. - powiedziała i weszła do łazienki. William zgarnął czystą bieliznę z komody i poszedł do drugiej łazienki. Tam wziął szybki prysznic i wrócił do sypialni, gdzie założył spodnie dresowe i poszedł do kuchni... Po kilku minutach na stole stały dwa talerze, na których była jajecznica i dwa kubki z kawą. - Pachnie wyśmienicie. Ciekawe jak smakuje.
- Mam nadzieję, że tak samo jak pachnie. - uśmiechnął się Will. - Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję. - odpowiedziała Monic i spuściła delikatnie wzrok chcąc chociaż trochę ukryć rumieńce.
- To słodkie, że tyle lat po ślubie, a ja nadal potrafię sprawić, że się rumienisz.
- Ja nie uważam, że to słodkie.
- Oj, nie denerwuj się, kochanie... Smacznego.

- Smacznego. 


*

          Mia i Elizabeth siedziały pod jednym z drzew w parku, który znajdował się przy szkole i czekały na Katherine. Jak tylko zauważyły przyjaciółkę, która szła w ich kierunku pomachały jej i szeroko się uśmiechnęły.
- Cześć, słonko. - powiedziała Mia i pocałowała przyjaciółkę w policzek, co zaraz po niej uczyniła również Bethy.
- Hej. - odpowiedziała Kate.
- Stało się coś? - zapytała Elizabeth przyglądając się twarzy brunetki.
- W zasadzie to nie, ale opowiem wam później. Nie chcę o tym rozmawiać.
- Okej... Wiecie co dzisiaj jest? - zapytała uradowana Mia.
- Nie...?
- Piątek! Weekend, laski! - zapiszczała dziewczyna, na co Kate i Bethy wybuchnęły śmiechem. - Przyjdźcie do mnie na noc, co?
- Dobra, ja jestem za. Kate?
- No nie wiem...
- Oj, nie daj się prosić. Opowiesz nam o co chodzi i w ogóle...
- No okej. Niech wam będzie. - zaśmiała się dziewczyna i w tym momencie usłyszały dzwonek oznajmujący rozpoczęcie lekcji. - Co na pierwszej?
- Dwie godziny literatury. - powiedziała Elizabeth otrzepując tyłek z niewidzialnego kurzu.
- Szlag. Dwie godziny z Parkerem... - pomyślała Katty. - W takim razie chodźmy. - powiedziała i wymusiła uśmiech...



*

jest wcześniej, niż planowałam! ♥
to jest chyba lepsze od tego chłamu, który wstawiłam tu ostatnio, co??
mam nadzieję, że choć trochę się Wam podoba. :*

kocham Was (ale to już wiecie, hahah)
N. ♥