środa, 25 lutego 2015

ROZDZIAŁ 23.


- Cześć, Ry! - Christian przywitał się z przyjacielem wchodząc do kuchni. - Gotujesz? Myślałem, że zamówimy pizzę, a ty co? - zapytał zaglądając chłopakowi przez ramię. - Pieczeń?
- Tak, mam nadzieję, że wyjdzie. - uśmiechnął się brunet.
- Co się stało?
- Nic, dlaczego pytasz?
- Bo ostatnio nie chciało ci się stać przy garach.
- Oj, mam dobry humor. Stwierdziłem, że coś ugotuję... Możesz zaprosić Kate, jeśli chcesz.
- Ok. Poznałeś kogoś. - stwierdził Christian patrząc na twarz kumpla. Ryan odłożył nóż, który miał w ręce i spojrzał na szatyna. - Ha! Wiedziałem! Jak ma imię? Ładna? Gdzie ją poznałeś?
- Elizabeth... Bethy. - westchnął rozmarzony Ryan.
- Czekaj, znam jedną Elizabeth, ale to chyba nie ta sama... Chodzi do tej szkoły, w której masz staż. To przyjaciółka Katty.
- Co?! To... Kurcze, chyba mówimy o tej samej dziewczynie.
- Wow, Ryan... Podoba ci się?
- To było jak uderzenie pioruna.. Ja nie wiem co się stało, ale teraz mam ją ciągle przed oczami.
- Wpadłeś, stary... - zaśmiał się Christian za co Ry uderzył go w głowę.
- Nie naśmiewaj się! Przypomnieć ci jak to było jak poznałeś Katherine?
- Dobra, dobra.. Widziałeś ją dzisiaj tak w ogóle?
- Tak, wszystko było z nią dobrze.
- Ale pamiętaj, że... - przerwał mu dzwonek telefonu. Chłopak spojrzał na wyświetlacz i natychmiast na jego usta wkradł się uśmiech. - Cześć, kochanie. - powiedział odbierając i wyszedł z kuchni.
Hej. Nie uwierzysz! - zawołała radośnie dziewczyna.
- Chodzi o Bethy i Ryana? - zapytał, a po drugiej stronie natychmiast zapanowała cisza. - Katty, jesteś tam?
Skąd wiesz?
- Mieszkam z nim, jest moim kumplem.. Podoba mu się.
On jej też, i to bardzo. 
- Chyba nie myślisz o...
Proooszę, pobawmy się w swatki! - zawołała ze śmiechem.
- Jesteś nienormalna. - zaśmiał się chłopak.
Ale mnie kochasz, prawda? - zapytała Kate słodkim głosikiem.
- Jak wariat. - odpowiedział z uśmiechem. - Zgadzam się na to tylko dlatego, że nie potrafię ci odmówić.
Dziękuję, kochanie! Muszę kończyć, ale odezwę się jeszcze.
- Poczekaj. Ryan robi pieczeń, może wpadniesz?
No, dobrze. To.. za godzinę?
- Idealnie, czekam.
Kocham cię.
- Ja ciebie też. - powiedział, po czym Kate zakończyła połączenie, a on sam wrócił do kuchni...
*

- To było przepyszne, chyba częściej będę do was wpadać na obiad. - zaśmiała się Katherine pomagając Ryanowi posprzątać ze stołu.
- No nie wiem czy będziesz zadowolona jeśli któregoś dnia przyjdziesz i okaże się, że zamówiliśmy pizzę. - powiedział Christian. - Ryan nie gotuje codziennie. Musi się wydarzyć coś naprawdę miłego, co go natchnie do gotowania.
- Rozumiem. A co dzisiaj się wydarzyło?
- Nie udawaj, że nie wiesz. - zaśmiał się Ry wkładając naczynia do zmywarki.
- Ale ja naprawdę nie wiem.
- Montgomery się nam zakochał! - powiedział ze śmiechem Chris za co został uderzony ścierką. - Za co to?
- Nie mów do mnie po nazwisku Parker! - zaśmiał się Ryan, a na ciele Kate na dźwięk tego nazwiska pojawiła się gęsia skórka.
- Weź się w garść. - pomyślała dziewczyna i cicho odchrząknęła.
- Wcale się nie zakochałem.
- Nie, nie...
- Co to za dziewczyna? - zapytała brunetka, a Chris spojrzał na nią dziwnym wzrokiem, na co dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Twoja przyjaciółka, jak zdążył wydedukować Pan Parker. - powiedział Ryan, a Christian spojrzał na niego 'surowo'. - Ale ona nic ci nie mówiła? Nie wierzę.
- Wspomniała, że poznała jakiegoś chłopaka, ale jakoś nie bardzo mnie to obeszło w tamtym momencie.
- Taaak... Pójdę do siebie. Wyjmiecie naczynia ze zmywarki później?
- Jasne, Ry. - uśmiechnęła się Kate i odprowadziła chłopaka wzrokiem... Kiedy brunet zniknął w swojej sypialni, Katty zwróciła się do Christiana. - Trzeba zorganizować jakieś spotkanie... Oni muszą się znowu zobaczyć i pogadać.
- Przypomnij mi, czemu ja się na to zgodziłem?
- Bo mnie kochasz i nie możesz mi odmówić. - uśmiechnęła się dziewczyna i pocałowała szatyna w policzek. - Kino, w weekend?
- Dobra. Ale Ryan się zorientuje..
- Musisz zrobić tak, żeby się nie zorientował, kochanie. - zaśmiała się Kate, a Chris tylko przewrócił oczami i przytulił dziewczynę do swojego boku...


*** kilka tygodni później ***

          Mia obudziła się kilka minut przed budzikiem, a na jej twarzy natychmiast pojawił się uśmiech. To dzisiaj! Dzisiaj ten ważny mecz w jej dopiero rozpoczynającej się karierze. Szybko odrzuciła na bok kołdrę i włączyła radio podchodząc do szafy, z której po chwili zastanowienia wyjęła zwykłe rurki i bluzę dresową, po czym tanecznym krokiem ruszyła do łazienki.. Szybko przebrała się w przygotowane ubrania, włosy związała w wysokiego kucyka, umyła twarz, po czym zrobiła delikatny makijaż i wróciła do pokoju... Wzięła swoją sportową torbę, telefon i inne potrzebne rzeczy i zbiegła na dół kierując się do kuchni.
- Cześć mamo. - powiedziała z uśmiechem i usiadła do stołu.
- Cześć. Jak tam nastrój przed meczem? - zapytała kobieta stawiając przed Mią talerz z omletem i szklankę soku.
- Super. Już nie mogę się doczekać, kiedy wejdę na boisko!
- Będę trzymać kciuki.
- Nie dziękuję. - uśmiechnęła się blondynka zaczynając jeść śniadanie, które przygotowała jej mama. Po kilku minutach talerz był pusty i Mia wstała od stołu... - Lecę. Odezwę się po meczu i powiem jak nam poszło.
- Dobrze, kochanie. Ale może cię podwieźć? Bo ja też już wychodzę.
- A to w takim razie chętnie z tobą pojadę. - powiedziała z uśmiechem i założyła kurtkę, a szyję obwiązała szalikiem, i razem z mamą wyszła z domu...

*


- Kate, pospiesz się! - krzyknął Matt stojąc w przedpokoju. - Naprawdę chcesz się spóźnić?!
- Jezu, już idę. - westchnęła Katherine schodząc po schodach.
- Nareszcie.
- Spokojnie, dopiero za pół godziny wyjeżdżają. Zdążysz. - zaśmiała się dziewczyna i założyła kurtkę. Założyła na ramię torebkę i łapiąc do ręki klucze spojrzała na brata. - No co tak patrzysz? Przecież wiem, że chodzi o Mię.
- Wcale nie. Nie chcę, żebyś się spóźniła do szkoły. - wzruszył ramionami Matt. - Zamknij dom, poczekam w samochodzie. - dodał i wyszedł z domu.
- Jasne, głupszej wymówki nigdy nie słyszałam. - powiedziała do siebie brunetka i wyszła z domu zamykając drzwi na klucz...


- Chyba zaczęły już zbiórkę. - powiedziała Kate, kiedy Matt zaparkował na szkolnym parkingu.
- Fajnie. - uśmiechnął się chłopak. - Myślisz, że to będzie głupie jak do niej podejdę i będę jej życzył powodzenia? - zapytał niepewnie, a Katherine spojrzała na niego rozbawiona.
- I ty jeszcze piętnaście minut temu mi mówiłeś, że to nie chodzi o nią... Oj, Matty.
- Ej no.. To jak?
- Masz do niej iść. Na pewno się ucieszy. - uśmiechnęła się dziewczyna. - Zresztą chyba będzie potrzebować wsparcia swojego ukochanego, co? - dodała i szybko wysiadła z samochodu, po czym przywitała się z Bethy, która czekała na nią niedaleko i razem poszły porozmawiać z Mią.
- 'Będzie potrzebować wsparcia swojego ukochanego.' - to zdanie odbijało się echem w głowie Matta. Kiedy dotarł do niego sens słów, które wypowiedziała jego siostra na jego twarzy pojawił się uśmiech. Teraz już był pewny, że Mia czuje to samo, co on. Odczekał jeszcze kilka sekund i kiedy upewnił się, że jego siostra weszła do szkoły wysiadł z samochodu i skierował swoje kroki do autokaru, do którego właśnie wchodziła Mia...
- Mia! - zawołał, a blondynka natychmiast się odwróciła i spojrzała na niego. Wyszła z autokaru i powiedziała coś trenerowi, który pokiwał głową i coś jej odpowiedział.
- Mam pięć minut. Nie możemy się spóźnić. - powiedziała, kiedy Matt zatrzymał się przed nią i uśmiechnęła się promiennie.
- Chciałem ci życzyć powodzenia. - powiedział brunet i uśmiechnął się delikatnie.
- Nie dziękuję. - zaśmiała się. - To wszystko? - zapytała z wyczuwalną nadzieją w głosie, że jednak jeszcze coś na nią 'czeka'.
- W zasadzie to... tak. Rozwalcie ich tam.
- Jasne.
- Daj znać jak wam poszło. - powiedział niepewnie chłopak i odwrócił się kierując się do samochodu. - Znowu stchórzyłeś, stary...
- Matty! - zatrzymał go głos Mii, więc odwrócił się w jej kierunku. Stała kilka metrów od niego, a na jej twarzy malowało się zmieszanie. Nie wiedziała czemu go zawołała, powinna już wsiąść do autobusu i być w drodze na mecz, ale... - Fajnie, że pamiętałeś, że to dziś. Na pewno dam znać po meczu jak nam poszło. - uśmiechnęła się. - Idiotka...
- Będę czekał. - powiedział z uśmiechem i ponownie się odwrócił, ale nie postawił jeszcze żadnego kroku. Coś mu na to nie pozwoliło. Spojrzał przez ramię i zauważył, że Mia powolnym krokiem zmierza do autobusu. - Teraz albo nigdy, Matt. - westchnął pod nosem i podbiegł do dziewczyny. Złapał ją za rękę dokładnie w tym momencie, kiedy stawiała stopę na pierwszym stopniu, by wejść do autokaru.
- Matty?
- Ciii... - chłopak przyłożył Mii palec do ust, żeby nic nie powiedziała. - Jak coś powiesz to zapewne stchórzę.. Może się wygłupię w tym momencie, ale trudno. - uśmiechnął się delikatnie i musnął usta blondynki czekając na jej reakcję, która była niemal natychmiastowa. Mia zarzuciła swoje ręce na szyję Matta i pogłębiła pocałunek...
- Myślałam, że nigdy tego nie zrobisz. - szepnęła.
- Gdybym wiedział, że twoja reakcja będzie taka, a nie inna to już dawno bym to zrobił. - powiedział również szeptem i ponownie ją pocałował. - Trzymam kciuki. Leć już, bo naprawdę się spóźnicie.
- Okej... - uśmiechnęła się Mia i weszła do autobusu zajmując swoje miejsce... Po kilku sekundach dostała smsa od Kate: "Wszystko widziałam! Już myślałam, że znowu stchórzy, ale miło mnie zaskoczył! :) Witam w rodzinie, Słoneczko. :* A, no i skopcie tyłki tej drużynie o idiotycznej nazwie! :D" - przeczytała, a uśmiech na jej twarzy stał się jeszcze większy.


*

          Wyszła ze szkoły i jej wzrok niemal natychmiast odnalazł Christiana, który czekał na nią oparty o maskę swojego samochodu. Uśmiechnęła się w jego kierunku i podeszła do niego całując na powitanie.
- Hej kochanie. - powiedział przytulając ją mocno do siebie. - Wszystko w porządku?
- Jak najbardziej. - uśmiechnęła się. - Matty w końcu się odważył i pocałował Mię!
- Co? Kiedy?
- Dzisiaj rano przed jej wyjazdem na mecz. Ta scenka była taka słodka... Jak z filmu normalnie. Ale szczerze mówiąc to już myślałam, że stchórzy...
- Podglądałaś! Nie ładnie, Mała.
- Oj, od razu podglądałam. Po prostu wiedziałam, kiedy spojrzeć w okno. - zaśmiała się. - Czekamy na kogoś?
- Na Ryana. Pytał, czy może się z nami zabrać, bo jego samochód rano odmówił posłuszeństwa i musiał jechać tramwajem...
- Biedny... A właśnie, a pro po Ryana. Co robimy z nim i z Elizabeth?
- Zbliżają się Mikołajki, może jakaś impreza?
- Dobry pomysł!
- Jaki pomysł? - zapytał Ry, który właśnie podszedł do Kate i Chrisa.
- Cześć, Ryan. - uśmiechnęła się brunetka i przytuliła chłopaka. - Oj, nie ważne. Dowiesz się w najbliższym czasie.. Jedziemy? Bo szczerze mówiąc trochę mi zimno.
- Jasne, wskakujcie. - powiedział Chris i usiadł na miejscu kierowcy. - Ry, podrzucę cię do domu, a później odwiozę Katty, ok?
- Spoko...


          Zaparkował przed domem Katherine i obrócił się twarzą w stronę dziewczyny, a ona zrobiła to samo z uśmiechem na twarzy.
- Może wejdziesz?
- Nie, muszę jeszcze wpaść do rodziców, a później zrobić zakupy.
- Rozumiem. To w takim razie widzimy się jutro?
- Oczywiście... Kate?
- Tak?
- Na pewno wszystko w porządku? W ostatnim czasie...
- Spokojnie, kochanie, wszystko jest ok. Nie musisz się martwić. - uśmiechnęła się dziewczyna. - Jutro się zgadamy co do spotkania, tak?
- Zadzwonię.
- Będę czekać.. No i oczywiście dopracujemy szczegóły imprezy.
- Dobrze. - zaśmiał się Chris. - Kocham cię.
- Ja ciebie też. Bardzo. - powiedziała Kate nachylając się i całując czule chłopaka. - Pa.
- Pa, słonko. 


***
          Płakała. Nie mogła się uspokoić. Szloch targał całym jej ciałem. Ściskała w dłoni już tak bardzo znajome jej ostre narzędzie, a z niewielkiej piąstki sączyła się krew, która moczyła jej prześcieradło. Obiecała sobie, że więcej nie zada sobie bólu, ale to, co się zdarzyło... Złamało ją i po prostu musiała sięgnąć po żyletkę. Przymknęła powieki, a do jej głowy zaczęły powracać obrazy z ostatnich kilku godzin. On znowu to zrobił, znowu ją uderzył. Znowu zaczął się do niej dobierać, całować. Jej psychika nie jest w stanie utrzymać się w niezachwianym stanie, kiedy on jest w pobliżu... Obiecał! Obiecał jej przecież, że da jej spokój. Widocznie ta obietnica nie była do końca szczera. Przez pewien czas nie robił zupełnie nic, nie zwracał na nią uwagi, uśpił tym jej czujność. W końcu uderzył... W momencie, którego się nie spodziewała. Ledwo zdążyła się pozbierać. Ustabilizować swoją psychikę, a on znowu wkroczył ze swoimi brudnymi butami w jej "idealny" świat i wszystko zniszczył. Teraz, przez niego, znowu siedzi na łóżku zapłakana, rani swoją delikatną skórę i odczuwa ten cholerny ból... Już nie tylko ten psychiczny, ale fizyczny też... Już nawet te kreski na ciele, z których sączy się krew nie przynoszą jej ulgi... Ten facet ją niszczy. Kawałek po kawałku... 


*

no i jak??
mam nadzieję, że nie ma żadnych błędów :)
fatalnie się czuję i nawet nie mam siły sprawdzać...

nawet sobie nie wyobrażacie jak fajnie jest znowu usiąść do komputera i dla Was pisać.. tęskniłam za tym, cholernie! :*

KOMENTUJCIE, BARDZO WAS PROSZĘ, BO TO NAPRAWDĘ POMAGA. ♥

niedziela, 15 lutego 2015

ROZDZIAŁ 22.


- Nie smakuje ci, kochanie? - zapytała Monic spoglądając na Kate wpatrującą się w swój talerz i bawiącą się widelcem.. - Katherine?
- Och, przepraszam. Zamyśliłam się. O co chodzi? - zapytała brunetka i uśmiechnęła się delikatnie do kobiety.
- Nic się nie stało... Nie smakuje ci?
- Nie, nie, wszystko jest pyszne, naprawdę. Po prostu jestem trochę... zmęczona. To wszystko. - uśmiechnęła się ponownie Kate. - Przepraszam, mogłabym skorzystać z toalety?
- Oczywiście. Korytarzem prosto, ostatnie drzwi po prawej stronie.
- Dziękuję. Zaraz wracam. - dziewczyna wstała od stołu i ruszyła we wskazanym kierunku..
- Wszystko z nią dobrze? - zainteresował się William, kiedy Katherine opuściła jadalnię.
- Tak, wszystko w porządku. Nie musisz się martwić, tato.
- Chris, daruj sobie ten złośliwy ton, proszę. Nie możecie wytrzymać nawet przy stole?
- Skarbie, my przecież nie robimy nic złego. - powiedział Will i ujął dłoń żony całując jej wierzch. - Pyszny obiad, naprawdę. - dodał i uśmiechnął się delikatnie.
- Cieszę się.. Christian, pomożesz mi? Przyniesiemy ciasto.
- Jasne, mamo. - powiedział z uśmiechem chłopak i zabrał brudne naczynia kierując się do kuchni...


          Stała przed lusterkiem zawieszonym nad umywalką i przyglądała się swojemu odbiciu. Patrzyła głęboko w swoje oczy i oddychała miarowo. Myślała, że wytrzyma, ale to jest trudne. Nie da rady dłużej udawać, że wcale się go nie boi. Mimo, że teraz nie może jej nic zrobić, bo jest tu też jego żona i syn. Mimo, że teraz jest bezpieczna to się bała.. Dziewczyna zamrugała gwałtownie i obmyła policzki chłodną wodą, po czym jeszcze raz spoglądnęła do lusterka, uśmiechnęła się delikatnie i wyszła z pomieszczenia.. Jak tylko przekroczyła próg stanęła jak wryta i nie mogła się ruszyć, a głos ugrzązł jej w gardle.
- Zobaczyłaś ducha, skarbie? - zaśmiał się ironicznie William przyglądając się przerażonej dziewczynie. - Moja żona podaje właśnie ciasto. Wracaj do jadalni. - dodał po chwili i dotknął ramienia Kate, na co dziewczyna wciągnęła mocno powietrze i wyrwała się. - Nie bój się...
- Nie dotykaj mnie. - szepnęła Kate, wyminęła mężczyznę i wróciła do jadalni.
- Wszystko dobrze? - zapytał Christian nachylając się do swojej dziewczyny.
- Jak najbardziej. - odpowiedziała z uśmiechem i pocałowała chłopaka w policzek. - Czy to szarlotka?
- Tak. Mam nadzieję, że lubisz. - powiedziała Monic.
- Uwielbiam.
- W takim razie smacznego. - uśmiechnął się Will i usiadł przy stole zerkając na Katherine, która szybko spuściła wzrok i wyraźnie się spięła. - Ale ty na nią działasz, William. - zaśmiał się w myślach mężczyzna...  



*

- Musicie nas częściej odwiedzać. Prawda, Will?
- Oczywiście, skarbie.. Powinniście wpadać jak najczęściej. - uśmiechnął się mężczyzna obejmując żonę.
- Bardzo bym chciał, mamo, ale wiesz, że mam inne zajęcia. No, a Katty ma szkołę.
- Oj, ale w weekendy przecież możecie nas odwiedzać. - powiedziała Monic. - Zawsze będziecie tu mile widziani.
- Nie będziemy robić państwu kłopotu ciągłymi wizytami. - wtrąciła Kate.
- Żaden kłopot, naprawdę. Jesteśmy rodziną. - stwierdził William i posłał dziewczynie szeroki uśmiech.
- Dobra, wpadniemy jeszcze, niedługo. Tylko już tak nie naciskajcie, błagam, bo mi dziewczynę przestraszycie. - zażartował Chris. - Cześć, tato. - powiedział i uścisnął dłoń ojca. - Do zobaczenia, mamo. - dodał i uścisnął kobietę całując ją w policzek.
- Do widzenia. - uśmiechnęła się Kate.
- Do widzenia, dzieciaki. Jedź ostrożnie, Christian.
- Ja zawsze jeżdżę ostrożnie, mamusiu! Pa! - zawołał szatyn i razem ze swoją dziewczyną wsiadł do samochodu, po czym odjechał... - Chyba nie było tak źle, co? - odezwał się po kilku minutach ciszy i spojrzał na Katherine.
- Nie, było całkiem sympatycznie. - stwierdziła brunetka i wbiła wzrok w krajobraz, który mijali. - Odwieziesz mnie do domu?
- Jasne, ale... Myślałem, że spędzimy chociaż chwilę sami.
- Chris, nie dzisiaj, proszę. Jestem naprawdę zmęczona.
- Dobrze, rozumiem... Mogę wejść? - zapytał, kiedy zatrzymał samochód pod domem Katherine.
- Christian...
- Ech... To kiedy się zobaczymy?
- Zadzwonię. - Kate obdarowała go uśmiechem i odpięła pas, po czym nachyliła się w stronę chłopaka i musnęła jego usta. - Kocham cię.
- Ja ciebie bardziej. - stwierdził Chris i ponownie złączył ich usta. - Do zobaczenia?
- Do zobaczenia. - szepnęła Katty i wysiadła z samochodu...



*

- Jak tam obiadek u staruszków?
- Spoko.
- Spoko? Żadnych kłótni przy stole, pikantnych szczegółów?
- Żadnych.
- Serio, Chris? Nawet głupiego ironicznego tonu w rozmowie?
- Tego to ja się nigdy nie pozbędę.
- No tak, racja. - zaśmiał się Ryan. - Co jest?
- Nic. Wszystko w porządku. - wzruszył ramionami Christian.
- A ja jestem królowa Elżbieta... Coś z Kate?
- Nie wiem... Dziwnie się zachowywała. A jak ją odwiozłem to mnie zbyła.. Martwię się o nią.
- Może to ma jakiś związek z jego ojcem? W końcu widziałem jak się z nią kłócił, a później... Nie no, fiksujesz, Ry! - pomyślał chłopak. - Pewnie ta wizyta u twoich rodziców ją wykończyła. Daj jej czas. Odpocznie i wszystko wróci do normy. 

- Obyś miał rację... Ale, miej na nią oko w szkole, dobra? I gdyby coś było nie tak to daj mi znać.
- Jasne, masz to jak w banku. - Ryan poklepał kumpla po ramieniu i podniósł się z kanapy. - Masz może ochotę na męski wieczór z piwem i meczem? 

- Nie odmówię. Tylko się przebiorę. - stwierdził Chris i poszedł do swojego pokoju.
- Będę musiał dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi... Zaczynam się coraz bardziej o nią bać... - pomyślał Ryan i westchnął głęboko otwierając lodówkę.



***

          Wysiadła z samochodu i natychmiast została zaatakowana przez parę ramion, które mocno oplotły ją za szyję. Zaskoczona dziewczyna już chciała krzyknąć, ale poczuła charakterystyczne słodkie perfumy, których używała tylko jedna osoba...
- Bethy! Przestraszyłaś mnie! - zawołała dziewczyna i wyrwała się z uścisku przyjaciółki, po czym sama ją przytuliła. - Cześć. 

- Hej. - uśmiechnęła się szatynka. - Co się z tobą działo cały weekend? Dzwoniłyśmy z Mią chyba z milion razy!
- Długa historia, nie chcę o tym rozmawiać. - westchnęła Kate i ruszyła do wejścia do szkoły, a zaraz za nią poszła Elizabeth... - Cześć, Mia.
- Cześć, Słoneczka! - zaśmiała się blondynka. - Coś się stało? Co macie takie ponure miny?
- Postradała zmysły? - zapytała Katherine.
- Nie, obstawiam, że kosmici ją podmienili. - zaśmiała się Bethy.
- Co tam gadacie pod nosem? A, zresztą. Nie ważne.. Co mamy na pierwszej?
- Mia? Dobrze się czujesz?
- Nigdy nie było lepiej, kochanie. - powiedziała dziewczyna. - Matma, tak?
- Tak, matma. - przytaknęła Katty. - Idziemy?
- Idźcie, ja muszę jeszcze iść po podręcznik do szafki. Spotkamy się w klasie. - uśmiechnęła się Elizabeth. - Uważaj na nią.
- Oczywiście..


          Wbiegł do budynku równo z pierwszym dzwonkiem oznajmującym rozpoczęcie lekcji. Był już spóźniony. Biegł korytarzem, który prowadził do sekretariatu i nie bardzo zwracał uwagę na to, co dzieje się wokół niego, w skutek czego nie zauważył Elizabeth, która zamknęła właśnie swoją szafkę i ruszyła do klasy matematycznej. Ryan wpadł w dziewczynę, której z rąk wypadły podręczniki.
- O, Boże. Przepraszam cię! Nie zauważyłem, że tędy idziesz. - westchnął brunet i przykucnął zbierając książki Elizabeth.
- Nic się nie stało. - zaśmiała się dziewczyna i odebrała swoje rzeczy od Ryana. - Uczysz się tutaj? Nigdy cię nie widziałam.
- Nie, jestem tutaj na stażu, w sekretariacie.. I jestem właśnie spóźniony, więc...
- Tak, ja też jestem spóźniona na lekcję, więc...
- Na razie. - uśmiechnął się chłopak.
- Miłego dnia...
- Ryan. A ty?
- Elizabeth, ale wolę Bethy.. Więc miłego dnia, Ryan. - uśmiechnęła się dziewczyna i poszła w stronę klasy.
- Miłego dnia... Bethy. - szepnął Ry, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.. - Weź się w garść, chłopaku! - zaśmiał się pod nosem i poszedł do sekretariatu.. 


- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. - Elizabeth weszła do klasy i od razu skierowała się do przedostatniej ławki, w której siedziała razem z Kate. Brunetka spojrzała na przyjaciółkę i zauważyła, że dziewczyna ma dziwny uśmiech na twarzy.
- Co jest? - zapytała, a w odpowiedzi otrzymała wzruszenie ramion. - Elizabeth Collins, widzę, że coś się wydarzyło i żądam wyjaśnień! - krzyknęła szeptem Katherine i cicho się zaśmiała.
- Wierzysz w to, że można się kimś zauroczyć, może nawet zakochać przy pierwszym spotkaniu?
- Bethy? Poznałaś kogoś? Teraz? O mój Boże, to cudownie!
- Cicho! Odpowiedz na moje pytanie. Wierzysz?
- Wiesz... Przeszłam chyba coś takiego z Chrisem, więc.. Tak, wierzę. Co to za chłopak? - zapytała z uśmiechem dziewczyna.
- Ma tutaj staż w sekretariacie. Ma na imię...
- Ryan. - dokończyła Kate, a Bethy popatrzyła na nią zdezorientowana. - To przyjaciel Christiana.
- Serio?!

*

- Umieram z głodu, co dzisiaj jemy? - zapytała Mia, kiedy razem z przyjaciółkami wyszły z klasy i skierowały się do stołówki.
- Ja nic, nie jestem głodna. - westchnęła Kate. Znowu przez całą lekcję się stresowała. Dlaczego? Literatura. Bała się, że Parker coś jej zrobi mimo, że była przecież w klasie z innymi uczniami... - Wiecie, pójdę się przejść. - powiedziała po chwili i uśmiechnęła się do dziewczyn. - Widzimy się na wfie. - dodała przytulając przyjaciółki i poszła do swojej szafki, z której wyjęła kurtkę, a zostawiła torebkę, i wyszła ze szkoły...
          Spacerowała parkiem, który należał do szkoły i napawała się, już chyba ostatnimi, promieniami słońca. Usiadła na ławeczce i wtedy ogarnął ją dziwny niepokój. Zerwał się silny wiatr, który sprawił, że po ciele Katherine przebiegł dreszcz. Po chwili obok ławki pojawiła się postać, Kate od razu rozpoznała w niej profesora Parkera. Dziewczyna natychmiast wstała z ławki i chciała iść do szkoły, ale zatrzymał ją łagodny głos profesora.
- Chciałem porozmawiać. Nie martw się, nic ci nie zrobię. - na te słowa Kate zatrzymała się w pół kroku i odwróciła się twarzą do Williama patrząc na niego wyczekująco. - Usiądziesz obok mnie? - zapytał zajmując miejsce na kraju ławeczki. Brunetka niepewnie podeszła do ławki i cały czas obserwując mężczyznę usiadła jak najdalej od niego.
- O co chodzi?
- Kiedy wyszliście wczoraj z Christianem dużo myślałem o tej sytuacji między nami. - zaczął mężczyzna, a Katherine natychmiast się spięła. - Jesteś z nim szczęśliwa, prawda? - zapytał, a dziewczyna odpowiedziała tylko skinięciem głowy. - On też jest z tobą szczęśliwy.. Zazdroszczę mu tego, że cię ma, skarbie. - westchnął Will.
- Co on bredzi?! W ogóle do czego on zmierza?!

- Pewnie myślisz, że oszalałem, co? - zaśmiał się pod nosem. - Też bym tak pomyślał, ale ja... Po prostu chyba dotarło do mnie, że nie mam co pchać się tam, gdzie mnie nie chcą. - wzruszył ramionami i wstał z ławki. - Przepraszam za wszystko, Katty. - dodał gładząc dziewczynę po policzku i odszedł... - Chyba ci się udało, William.
- Cholera. Czyli to koniec? - szepnęła Kate, a do jej uszu dobiegł dźwięk dzwonka, więc szybko zerwała się z ławki i pobiegła do szkoły...




*

no, weronika, szalejesz! 


WOW, NAPISAŁAM KOLEJNY ROZDZIAŁ! KTO DUMNY?! :)
i chyba nawet długi mi wyszedł :))))))))))))


o co chodzi z tym zachowaniem Parkera? jakieś pomysły? :)

chyba wraca mi chęć na pisanie! strasznie się cieszę! ♥

MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBAŁO.  
PAMIĘTAJCIE O KOMENTARZACH I...

DO NASTĘPNEGO! :*


Wera.

KOCHANI, ZAGLĄDAJCIE NA: guardian-fanfiction CUDOWNE OPOWIADANIE, NA PEWNO NIE POŻAŁUJECIE! ♥


(((((PS. JAMIE DORNAN W "PIĘĆDZIESIĄT TWARZY GREYA" TO CHOLERNA PERFEKCJA! (jeszcze większa niż tutaj jako profesor Parker!) MUSICIE KONIECZNIE ZOBACZYĆ TEN FILM! POLECAM! ♥)))))

poniedziałek, 9 lutego 2015

ROZDZIAŁ 21.


          Siedziała na podłodze i w dalszym ciągu wpatrywała się w niewielkie krople krwi, które spływały z jej dłoni i nadgarstka. Dopiero po kilkunastu minutach otrząsnęła się i zrozumiała co właśnie zrobiła... Okazała własną słabość. Pokazała - nie publicznie, ale pokazała sobie - że ją to przerasta. Że to, co dzieje się w jej życiu ma mocny wpływ na jej psychikę i doprowadziło ją do tego, że się pocięła. Przez ciało Kate w tamtym momencie przeszedł zimny dreszcz, a ona sama skończyła sprzątać rozbite szkło, zmyła zaschniętą już krew z podłogi i pobiegła do łazienki. Włożyła rękę pod strumień wody i delikatnie się skrzywiła, gdy ciepłe krople spotkały się z jej pokaleczoną skórą. Dziewczyna starannie przemyła rany, po czym zawinęła rękę w bandaż znaleziony w apteczce i poszła do sypialni... Położyła się do łóżka i okryła się szczelnie kołdrą zamykając oczy, a po kilku minutach zapadła w sen...


***

          Usłyszała trzask drzwi wejściowych i delikatnie się przestraszyła. Przecież była w domku sama. Niepewnie wstała z łóżka i wyszła z sypialni stając na korytarzu.
- Katty, gdzie jesteś?! - zawołał Chris, a brunetka natychmiast się uspokoiła. Naciągnęła rękawy na dłonie i podbiegła do swojego chłopaka rzucając mu się na szyję. - Heej, kochanie. - powiedział chłopak oplatając ciało Kate ramionami.
- Cześć. - powiedziała z uśmiechem dziewczyna i pocałowała Christiana w policzek.
- Tylko tyle? Nie widzieliśmy się dwa dni, Mała! - powiedział szatyn i wygiął usta w podkówkę.
- Oj, no już... - zaśmiała się Katherine i musnęła usta chłopaka, a on przycisnął mocno jej ciało do siebie i pogłębił pocałunek. - Jak się tu znalazłeś? Nie słyszałam samochodu...
- Istnieje coś takiego jak autobus, Kate.
- No tak.. Jesteś głodny?
- Nie, jadłem śniadanie w domu... Przyjechałem, żeby cię zabrać.
- Chciałam wrócić wieczorem dopiero.
- Wiem, ale jest niedziela. Moja mama zagroziła, że mnie wydziedziczy jak nie przyjdziemy dzisiaj na obiad. - zaśmiał się Chris. - Wiem, że nie zrobiłaby tego, ale jeśli znowu nie przyjdziemy to będzie jej przykro...
- Myślałam, że mam jeszcze czas, żeby przygotować się na spotkanie z Williamem. Najwidoczniej się myliłam. - pomyślała Kate i głęboko westchnęła. - Dobra. Ale musimy wpaść przed obiadem do mojego domu, bo nie mam ze sobą żadnych ubrań odpowiednich na wizytę u twoich rodziców. Nie wystąpię przecież w takim stroju.
- Wyglądasz uroczo.
- Możliwe, ale na pewno nie spodobałoby się to twojej mamie.
- No ok, to zabierz swoje rzeczy i jedziemy. - uśmiechnął się Christian i pocałował dziewczynę w czoło. - Poczekam na zewnątrz.
- Dobrze. - powiedziała i niemalże biegiem weszła do sypialni. Zaścieliła łóżko i spakowała do torby wszystkie swoje rzeczy... Rozejrzała się po domku, żeby upewnić się, że o niczym nie zapomniała i wyszła na zewnątrz.
- Gotowa?
- Jak najbardziej... Poprowadzisz?
- Skoro muszę.
- Nie to nie.
- Żartowałem. Wskakuj. - zaśmiał się chłopak biorąc od Kate kluczyki i otworzył samochód...


*


- Wejdź, ja się tylko przebiorę i możemy jechać do twoich rodziców.
- Spokojnie, mamy u nich być za dwie godziny. Masz dużo czasu. - powiedział rozbawiony szatyn, wchodząc za swoją dziewczyną do domu.
- To trzeba było tak od razu... W takim razie na przynajmniej półtorej godziny jesteś skazany na mojego tatę i Matta. - zaśmiała się Kate.
- Jak to skazany? My bardzo lubimy twojego chłopaka, prawda tato? - uśmiechnął się Matthew i przytulił siostrę, a z Chrisem przybił piątkę.
- Oczywiście. - powiedział Paul i również przywitał się z córką i chłopakiem. - Miałaś wrócić wieczorem.
- Tak, ale idziemy na obiad do rodziców Christiana, dlatego wróciłam wcześniej. - wytłumaczyła dziewczyna i pobiegła do swojego pokoju.
- Och, rozumiem.. Pierwsza poważna wizyta? - zapytał Matt.
- Pierwsza. Aż tak to widać?
- Wiesz, Chris. Normalnie moja siostra nie trzęsłaby się jak galareta. - zaśmiał się chłopak. - Napijesz się czegoś? To trochę potrwa.
- To w takim razie może kawy.
- Już się robi. Tato?
- Nie, ja dziękuję. - powiedział Paul i zaprosił Christiana do salonu, a już po chwili dołączył do nich Matthew i pogrążyli się w rozmowie...


          Wyszła spod prysznica i pospiesznie wytarła całe swoje ciało, założyła czystą bieliznę i narzuciła na ramiona puchaty szlafrok. Rozpuściła włosy, które wcześniej spięła w koka i delikatnie roztrzepała je palcami, po czym spięła grzywkę do góry. Zrobiła jeszcze delikatny makijaż i opuściła łazienkę. Weszła do swojego pokoju i od razu podeszła do szafy. Przeglądała swoje ubrania i nie mogła zdecydować się co założyć. W końcu znalazła sukienkę, którą dostała od taty na zeszłą gwiazdkę.
- Idealna. - powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie. Dobrała do niej czarny pasek i czarne zakolanówki i założyła cały strój. Przejrzała się jeszcze w lustrze i stwierdziła, że wygląda całkiem dobrze. Spryskała się ulubionymi perfumami, zabrała torebkę i zeszła na dół. - Jestem gotowa. - powiedziała wchodząc do salonu.
- Pięknie wyglądasz. - uśmiechnął się Christian wstając z kanapy.
- Oj tak, chłopak ma rację... Dobra, gołąbeczki, gotowi?
- A co ty się tak dopytujesz? - zainteresowała się Katherine.
- Matt nas odwiezie do mnie, zabiorę samochód i pojedziemy do rodziców.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, siostra. I tak muszę coś załatwić, a mieszkanie Chrisa jest akurat po drodze. - wzruszył ramionami Matty.
- Ciekawe co musisz załatwić w niedzielne po południe. - zaśmiała się brunetka. - Ale niech ci będzie. Chodźmy...


*

- Nie denerwuj się. - uśmiechnął się Chris głaszcząc pokrzepiająco kolano Kate. - Znasz ich już, nie zjedzą cię.. Zjemy, porozmawiamy z nimi trochę i wyjdziemy, ok?
- Jasne. - uśmiechnęła się nikło brunetka i odpięła pas.
- Dla mnie też lepiej byłoby gdyby nie było ojca, ale cóż... Przetrwamy to.
- Tak, damy radę. - powiedziała Kate.
- Gotowa? - zapytał szatyn otwierając drzwi samochodu, a w odpowiedzi dostał delikatne skinięcie głową Katty. Chris wysiadł z samochodu i okrążył go, żeby otworzyć drzwi swojej dziewczynie. Podał jej dłoń i Katherine wysiadła wygładzając swoją sukienkę. Uśmiechnęła się do chłopaka i splotła ich dłonie razem.
- Przetrwasz to, Kate. Nic ci nie zrobi. Jesteś bezpieczna. - powiedziała w myślach i 'przykleiła' do twarzy najpiękniejszy uśmiech na jaki się zdobyła.. Christian zapukał do drzwi i mocniej ścisnął dłoń brunetki dodając jej otuchy, a już po chwili przed nimi pojawił się Will z ogromnym uśmiechem na ustach.
- No, jesteście. Monic już się martwiła, że nie przyjedziecie. Wchodźcie. - powiedział i odsunął się nieco robiąc miejsce Kate i Chrisowi. - Miło was widzieć. Razem.
- Tak, ciebie też, tato. - powiedział nieco ironicznie Christian, a Katherine tylko niepewnie spojrzała na mężczyznę... - Mamo, czy ja czuję kaczkę?! - zawołał uradowany Chris ciągnąc Katty w głąb domu.
- To będzie cięższe do przetrwania niż myślałam... 


*

NIE, TO NIE JEST SEN. NAPRAWDĘ DODAŁAM ROZDZIAŁ.
PO PONAD 4 MIESIĄCACH. BRAWO, WERA! 

NIE OCZEKUJĘ, ŻE KTOŚ TU ZOSTAŁ.... PO PROSTU JAKOŚ NASZŁA MNIE OCHOTA, ŻEBY DODAĆ TEN ROZDZIAŁ. DOKOŃCZYŁAM GO I JEST.


NIC WAM NIE BĘDĘ OBIECYWAĆ.
NIE OBIECAM, ŻE WRÓCĘ NA STAŁE, BO TO SIĘ NIE UDA.

ALE OD CZASU DO CZASU ZAGLĄDNIJCIE, BO MOŻE POJAWI SIĘ CZASEM JAKIŚ - nawet krótki - ROZDZIAŁ. 

jeśli ktoś tu został mimo tej nieoczekiwanej przerwy to DZIĘKUJĘ!

PRZEPRASZAM!


nadal Was kocham i nigdy o Was nie zapomniałam, Wera ♥